Andrzej Wyrwiński: Na wojnie każdy dzień jest jak rok

Jolanta Kamińska

Jolanta Kamińska

Aktualizacja
Dworzec we Lwowie, ukraiński żołnierz żegna swoją dziewczynę
Dworzec we Lwowie, ukraiński żołnierz żegna swoją dziewczynę AFP

Zobacz również:

    Wyszedłem zapalić i usłyszałem krzyki: ruskie masziny. Wybuchła panika. Ludzie zaczęli biec w kierunku polskiej granicy. Wskoczyłem do auta. Obok były tory, okazało się, że jechał pociąg z bronią, zapewne dla ukraińskiej armii. Wtedy zobaczyłem na własne oczy, jak wygląda strach przed wojną.
    Jedna z ulic Lwowa
    Jedna z ulic LwowaAFP
    Ludzie dostają też SMS-y z informacjami w stylu: chowaj się za dwoma ścianami, pierwsza przyjmie wybuch, druga zatrzyma odłamki. Najlepiej schowaj się w toalecie, bo nie ma tam okien. Odkopuje się też stare radzieckie schrony w parkach. Zbudowali je kiedyś Rosjanie, a teraz mają służyć jako schronienie przed nimi.
    Tłok na dworcu we Lwowie
    Tłok na dworcu we Lwowie Archiwum autora
    Reporter Andrzej Wyrwiński i operator Tomasz Saliński
    Reporter Andrzej Wyrwiński i operator Tomasz Saliński archiwum prywatne
    Już we Lwowie cierpiałem na bezsenność. Na początku o drugiej w nocy obudziło mnie bicie dzwonów, pomyślałem, że Kijów padł, albo Zełenski został zabity. Okazało się, że była niedziela, dlatego biły dzwony. Kijów się bronił, a prezydent wrzucał kolejne nagrania. Każdy poranek na wysokich obrotach, byłem jak emocjonalny koktajl Mołotowa.
    W totalnym chaosie wojny potrafiła stworzyć na kawałku ławki taką kopułkę ciepła, namiastkę domu. Ten jej spokój przenosił się na dzieci. Porozmawiałem z nią bez kamery. Widziałem, że nie wie, co będzie jutro. Miała gdzieś na wschodzie życie, rodzinę i dom, a teraz ma tylko kawałek ławki na dworcu i trzy walizki. I jakoś musi żyć.
    "Wydarzenia": Polacy ruszyli do akcji. Ogromna pomoc humanitarna dla UkrainyPolsat NewsPolsat News