Źle się dzieje w ABW
W ABW pojawiły się niestety trudne do zaakceptowania dla mnie standardy. Są one także trudne do zaakceptowania dla wielu oficerów - mówi były szef UOP, Zbigniew Nowek, gość Faktów RMF.
Tomasz Skory, RMF: Jest jasne, że wysocy oficerowie ABW utrzymywali kontakty z aresztowanymi niedawno szefami Victorii, która zarabiała setki milionów złotych na oszustwach paliwowych. Według pana jaki te kontakty miały charakter?
Zbigniew Nowek: Na pewno nie były to kontakty operacyjno-rozpoznawcze. Trudno sobie wyobrazić, żeby zastępca szefa Urzędu i dyrektor pionu prowadzili bezpośrednie działania operacyjne.
Mówimy o kilkudziesięciu spotkaniach z szefami Victorii i pan nie wierzy, że taka działalność mogła być prowadzona? Przecież kiedyś nawet minister sprawiedliwości i szef ABW prowadzili czynności dochodzeniowo-śledcze.
Chcę powiedzieć jasno i zdecydowanie, że zastępca szefa Urzędu nie prowadzi czynności operacyjno-rozpoznawczych, bo to jest sprzeczne z zasadami tej pracy i zdrowym rozsądkiem.
Czyli sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem jest komunikat Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego mówiący, że na temat czynności operacyjno-rozpoznawczych i dochodzeniowo-śledczych Agencja mówić nie może. To usprawiedliwia działania oficerów?
Uważam, że wplatanie w to czynności dochodzeniowych podważa wiarygodność tego komunikatu. Nie wyobrażam sobie, żeby zastępca szefa Urzędu, gen. Pruszyński, przesłuchiwał kogokolwiek.
Hipotezy dotyczące związku Pawła Pruszyńskiego i Marka Wróblewskiego z oszustami z Victorii są dwie. Albo ABW prowadziła operację, której Victoria była częścią, albo po prostu osłaniała przestępców. Jest trzecia możliwość?
Mogą to być kontakty przyjacielskie, być może przyjacielsko-biznesowe.
Przyjacielsko-biznesowe kontakty ze złodziejami, oszustami piorącymi pieniądze?
Trudno jest mi znaleźć jakiekolwiek rozsądne uzasadnienie dla kontaktów z ludźmi z mafii paliwowej.
Są też wątki bardziej rozwojowe. Jeden ze współpracowników Victorii, Andrzej Z., chwalił się, że za Victorią stoją służby ABW z Warszawy i struktury SLD. To pasuje do gen. Pruszyńskiego, blisko związanego z Leszkiem Millerem.
Trzeba zwrócić uwagę, że to nie są jedyne dziwne kontakty gen. Pruszyńskiego. Bardzo bliskie kontakty telefoniczne utrzymywał z ministrem Łapińskim i prezesem Naumanem, i to w momencie, gdy cała prasa pisała o aferach w służbie zdrowia.
Czyli pana nie dziwi, że zastępca szefa ABW miał takie kontakty?
W Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego pojawiły się niestety trudne dla mnie do zaakceptowania standardy. Są one także trudne do zaakceptowania dla wielu oficerów. To jest być może przyczyną tego, że 500 oficerów z "żelaznym kręgosłupem" z dnia na dzień zwolniono.
Sprawa ma jeszcze jeden watek. Victoria robiła swoje lewe interesy dzięki temu, że polecał ją rafineriom, np. Rafinerii Trzebinia, wiceprezes PKN Orlen Jacek Strzelecki. Fakt, że była związana ze służbami specjalnymi, uznawano za wspaniałą rekomendację. Posługiwanie się takimi rekomendacjami wydaje się dość nagminne w tym biznesie.
Tu mamy do czynienia ze skandalem i pomyleniem ról. Służby specjalne są od monitorowania pewnych przestępstw, wykrywania ich, nie są od rekomendacji. Służby daleko odeszły od standardów obowiązujących w latach 1997-2001. Wszyscy wiemy o bezpośrednim udziale pana Lenarta i pana Siemiątkowskiego w kształtowaniu polityki kadrowej w Orlenie. Są tam bezpośrednio zaangażowani także inni politycy SLD. Najpierw wprowadza się swoich ludzi, którzy potem dokonują rekomendacji.
W ten sposób powstaje pajęczyna oparta na Orlenie z orbitującymi wokół niego służbami specjalnymi i korzystającymi na tym spółkami paliwowymi. Czy w obrazie afery paliwowej jest coś jeszcze?
Jest to w miarę pełny obraz. Chcę jeszcze powiedzieć, że niestety w komisji orlenowskiej mamy do czynienia z sytuacją, kiedy organ państwowy, próbujący wyjaśnić sprawę, spotyka się albo z mętnymi wypowiedziami, albo wręcz z kłamstwami. Ostatnio zostało skierowane do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa właśnie składania fałszywych zeznań przez szefa delegatury bydgoskiej.