Teść Jacka Sasina pracuje w Wodach Polskich. Mówi o zięciu: To nie jest rodzina
- Dlaczego mam się do dymisji podawać? No to co, że jestem teściem ministra? Tu nie ma żadnego nepotyzmu, bo teść to nie jest rodzina. Rodzina to jest pokrewieństwo z krwi, a to jest nabyta sprawa - mówi Interii Eugeniusz Daciuk, dyrektor Zarządu Zlewni w Zamościu podległej Wodom Polskim, a prywatnie teść wicepremiera Jacka Sasina. Do sprawy odniosło się Ministerstwo Aktywów Państwowych.
Eugeniusz Daciuk jest dyrektorem Zarządu Zlewni w Zamościu, która podlega Wodom Polskim. Wody Polskie to przedsiębiorstwo, które odpowiada za szeroko pojętą gospodarkę wodną w naszym kraju. Ostatnio, przy okazji powodzi na południu Polski, słychać o nim nieco częściej.
Struktura organizacyjna Wód Polskich jest dość jasna. Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie składa się z trzech elementów - najwyżej jest Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej, któremu podlegają Regionalne Zarządy Gospodarki Wodnej, a im Zarządy Zlewni. Dyrektorem jednej z takich 50 zlewni jest właśnie teść Jacka Sasina.
We wtorek Onet podał, że szwagierka wicepremiera Angelika Konaszczuk zrezygnowała z zasiadania w radzie nadzorczej lotniska w Lublinie, mimo że wcześniej deklarowała, że formalnie nie ma przeciwwskazań do jej pracy w spółce. Podobnie jest w przypadku teścia ministra aktywów państwowych. Czy też zdecyduje się na taki krok?
"Nie widzę żadnego nepotyzmu w tym przypadku"
- Dlaczego mam się do dymisji podawać? No to co, że jestem teściem ministra? Jestem magistrem inżynierem melioracji wodnych, jestem specjalistą w tej branży i pracuję 37 lat w tej samej firmie. Wody Polskie są spadkobiercą poprzedniej firmy. Przepraszam, ale nie będę na takie pytania odpowiadał - powiedział Interii Eugeniusz Daciuk, który dyrektorem Zarządu Zlewni w Zamościu jest od 2018 roku.
- Tu nie ma żadnego nepotyzmu, bo teść to nie jest rodzina. Rodzina to jest pokrewieństwo z krwi, a to jest nabyta sprawa. I ja tutaj nie widzę żadnego nepotyzmu w tym przypadku - dodaje Daciuk.
Podczas lipcowego kongresu Prawa i Sprawiedliwości przyjęto uchwałę sanacyjną, której celem jest zwalczanie nepotyzmu, czyli zatrudniania członków rodzin oraz znajomych w spółkach Skarbu Państwa i administracji państwowej. Uchwała natomiast jasno definiuje, kogo można traktować jako członka rodziny - to współmałżonkowie, dzieci, rodzeństwo oraz rodzice posłów i senatorów Prawa i Sprawiedliwości. Uchwała wskazuje jednocześnie, że zakaz zatrudniania w spółkach skarbu państwa nie dotyczy osób, "które zostały zatrudnione/pracują w strukturach spółek Skarbu Państwa ze względu na swoje kompetencje, doświadczenie zawodowe, w przypadku których doszło jednocześnie do nadzwyczajnej sytuacji życiowej".
W tym przypadku rzeczywiście "teść" nie wpisuje się w nowe, wewnętrzne prawo PiS, ale podobnie było również ze szwagierką wicepremiera, która mimo wszystko zrezygnowała. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że dotyczy wicepremiera i ministra aktywów państwowych, który z oczywistych względów musi być najbardziej zaangażowany w kwestię uchwały sanacyjnej. To jemu bowiem podlegają spółki skarbu państwa, w których zatrudnienie znajdują członkowie rodzin czy znajomi polityków, choć w tym przypadku MAP w żaden sposób nie nadzoruje Wód Polskich.
Dla PiS sprawa jest poważna, bo zdaniem prezesa Jarosława Kaczyńskiego, jego partia nie wygra kolejnych wyborów, jeśli nie poradzi sobie z tą kwestią. "Trzeba sobie bardzo jasno powiedzieć, że jeżeli tego nie zmienimy, to nie mamy żadnych szans, żeby wygrać wybory" - mówił Kaczyński 3 lipca.
Dodawał: "On (nepotyzm - red.) nie jest szeroki, ale z tego opozycja korzysta (...) Ta łyżka jest ciągle bardzo mała, w stosunku do beczki, beczki naszych sukcesów, ale ja mam wrażenie, że jest jednak coraz większa" - ocenił.
Po konwencji PiS głos zabrał Jacek Sasin. - Uchwała sanacyjna zostanie bezwzględnie wykonana. W jaki sposób, to będzie jeszcze przedmiotem ustaleń - powiedział Interii wicepremier.
Nie wiadomo, czy po Angelice Konaszczuk i Eugeniuszu Daciuku, inni członkowie bliskiego otoczenia wicepremiera, bo jak utrzymuje teść - nie z rodziny, pracują w podobnych miejscach. Minister aktywów państwowych ma więc w ostatnim czasie dużo pracy, bo jak donosiły media, jego resort przygotowuje listę "tłustych kotów" - jak mówił prezes Kaczyński. Co ciekawe, podobne zestawienie przygotowało Polskie Stronnictwo Ludowe. Zdaniem ludowców w spółkach skarbu państwa pracuje przynajmniej 357 osób bezpośrednio lub pośrednio związanych z politykami Prawa i Sprawiedliwości.
Ministerstwo komentuje
Na naszą publikację zareagowało Ministerstwo Aktywów Państwowych, które przesłało komentarz do sprawy. "Premier Sasin nie ma na Wody Polskie żadnego wpływu. Nie jest to instytucja w jakikolwiek sposób podległa Ministerstwu Aktywów Państwowych. Teść wicepremiera pracuje tam od 37 lat w jednej z lokalnych zlewni. Co ważne, Jacek Sasin miał 14 lat, gdy teść zaczynał tam pracę. O jakim nepotyzmie więc mówimy? Bo moim zdaniem jest to raczej daleko idące nadużycie" - pisze Karol Manys, rzecznik prasowy Ministerstwa Aktywów Państwowych.
Łukasz Szpyrka