Czy zabraknie miejsc w szkołach średnich? Takie pytanie zadają sobie od dłuższego czasu uczniowie i rodzice ósmoklasistów i gimnazjalistów. Odpowiedź jest prosta - generalnie miejsc nie zabraknie. Zabraknie natomiast miejsca w najlepszych liceach dla najlepszych uczniów. W tym momencie o to toczy się gra. Łącznie sprawa "podwójnego rocznika" dotyczy ponad 720 tysięcy uczniów. Liczba ta jest dwukrotnie wyższa niż zazwyczaj, co oczywiście wiąże się z tym, że do szkoły średniej idą w tym roku zarówno absolwenci III klasy gimnazjum, jak i VIII klasy szkoły podstawowej. Mimo wcześniejszych obaw okazuje się, że szkoły na przyjęcie takiej liczby uczniów są przygotowane. Problem w tym, że najlepsze szkoły średnie, które co roku znajdują się na samym szczycie rankingów, nie są w stanie przyjąć więcej uczniów. Miejsca dla absolwentów będą, ale w słabszych szkołach. W tych, które do tej pory nie cieszyły się zainteresowaniem. Dziś MEN i CKE podały uśrednione wyniki egzaminów gimnazjalnych i ósmoklasistów, na które uczniowie czekali z drżeniem serca. To od każdego punktu zależy bowiem, do jakiej szkoły się dostaną. Podano też np. statystykę, że 6417 ósmoklasistów napisało egzamin na poziomie 90-100 proc. M.in. to oni będą się bić o miejsca w najlepszych liceach w Polsce. - Gratuluję uczniom dobrze zdanych egzaminów, chciałbym bardzo podziękować tym wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że egzaminy odbyły się zgodnie z założonym harmonogramem. Dyrektorom, którzy organizowali te egzaminy, nauczycielom i wolontariuszom, którzy w trudnych momentach nie opuścili uczniów - powiedział szef MEN Dariusz Piontkowski. Tymczasem kilka dni temu krakowski ratusz podał informację dotyczącą zainteresowania uczniów konkretnymi szkołami. Okazuje się, że faktycznie najlepsze licea cieszą się dużym zainteresowaniem, ale w wielu innych szkołach (w technikach lub szkołach branżowych) zainteresowanie często wynosi poniżej 1 osoby na miejsce. Wobec tego nie należy się obawiać, że zabraknie miejsc, ale jest wielce prawdopodobne, że sprzed gmachów wielu renomowanych szkół średnich odejdzie z kwitkiem wielu bardzo dobrych uczniów. Zasilą słabsze szkoły, będą się w nich wyróżniać, ale nie będzie to to, o czym marzyli. Będą rozczarowani. I to jest największa obawa wynikająca z reformy Zalewskiej. Rozgoryczenie i poczucie niezaspokojonej ambicji już na tak wczesnym etapie, może się odbić na przyszłym życiu absolwentów. Może też mieć wpływ na wyniki wyborów - być może niebawem, być może w przyszłości. A tego obawiano się najbardziej w Prawie i Sprawiedliwości. Jak dowiadujemy się w kręgach PiS, partia już przed reformą przewidywała, że niezadowolonych uczniów w wyniku rekrutacji do szkół średnich, może być ok. 100 tysięcy. Zgodnie z tymi nieoficjalnymi kalkulacjami, co siódmy uczeń biorący udział w rekrutacji może czuć się rozgoryczony. Do tego dochodzą ich rodziny, co może oznaczać grupę ok. 500 tysięcy takich osób. Inna sprawa, że trzeba z dużą ostrożnością podchodzić do szacunków, jakie przedstawił Kraków. W tym roku bowiem wiele samorządów pozwoliło uczniom na rekrutację do większej liczby szkół niż zazwyczaj. I tak np. we Wrocławiu, Bydgoszczy i Szczecinie można rekrutować do trzech szkół, w Białymstoku i Lublinie do sześciu, a w Warszawie, Łodzi czy Kielcach do dowolnej liczby. Rekrutacja do szkół średnich w większości przypadków trwa do 25 lipca. Łukasz Szpyrka