Protasiewicz: Ogłaszając decyzję o dymisji ministrów, Kopacz miała już kandydatów na ich następców
- Nie trzeba było długo szukać następców. Już dymisjonując ministrów, pani premier miała kandydatów pasujących do nowej wizji i koncepcji programowej - powiedział w Kontrwywiadzie RMF FM członek zarządu PO Jacek Protasiewicz. Były europoseł zapowiada, że pierwszy o nowych ministrach dowie się dziś wieczorem Bronisław Komorowski.
Konrad Piasecki: Członek Zarządu Platformy obywatelskiej Jacek Protasiewicz w Kontrwywiadzie RMF FM - Dzień dobry, witam.
Jacek Protasiewicz: Dzień dobry Panu i Państwu.
Udało się znaleźć jakieś asy do talii Ewy Kopacz?
Nie trzeba było długo szukać.
Czy raczej waleciki?
Nie, nie, nie trzeba było długo szukać, bo pani premier, kiedy podejmowała decyzję o rekonstrukcji rządu, już miała tę wizję - i personalną i programową, ponieważ to na pewno będą dwie strony tego samego medalu...
Zaraz, jak miała koncepcję, skoro chwilę wcześniej się ujawniły akta sprawy i ona już miała koncepcję, tak? Nie wiedziała, że ministrowie się podadzą do dymisji, ale koncepcję miała.
Akta sprawy ujawniły się, czy zostały ujawnione i to w skandaliczny sposób, przez dosyć skandalicznego bohatera, pana Stonogę, który de facto, jeśli dla kogoś jest autorytetem no to.... to współczuję. Ale pani premier, kiedy podejmowała tę decyzję, to jak mówię, już miała zarówno kandydatów jak i dopasowanych do tego nowego otwarcia programowego, które za chwilę Platforma będzie ogłaszać.
I co to będą za ludzie, bo rozumiem nazwiska nie padną... Czy pan zna te nazwiska, nowych ministrów?
Nie. Uczciwie powiem, że to jest...
Czy pan się nie interesował, kto będzie ministrem?
Ostateczna decyzja zawsze należy do lidera przedsięwzięcia, czy projektu, jakim jest kierowanie rządem i formacją polityczną, czyli do pani premier. A wiemy i umówiliśmy się, że pani premier w pierwszej kolejności powiadomi o tych nominacjach prezydenta RP, który ma konstytucyjne uprawnienia do tego, żeby powołać w skład Rady Ministrów poszczególnych jej członków.
Ale, wedle pańskiej wiedzy, to będą osoby, które jakoś zaskoczą, czy to będzie tak, że ministrem zostanie wiceminister i wszyscy przesuną się o stopień wyżej?
To będą dobre osoby, to będą dobre kandydatury, to będą osoby, które gwarantują rzetelne - po pierwsze - realizowanie zapowiedzianych przez panią premier w expose zadań, po drugie - nowych wyzwań, które stawiamy sobie na najbliższą kadencję.
Rozumiem, że decyzje o nowym składzie rządu podejmuje sama Ewa Kopacz, bez konsultacji partyjnych?
Takie ma prawo, z racji, że jest liderem i z racji, że jest premierem.
Ale praktyka bywa różna, no mogłaby zadzwonić do pana i zapytać: "Może znasz kogoś dobrego na stanowisko ministra zdrowia, bo ja już nie mam nikogo".
Nie, ale to proszę mi wierzyć, że pani premier, po pierwsze przez wieloletnie doświadczenie parlamentarne, w tym również marszałkowanie Sejmowi, bycie wiceprzewodniczącą Platformie, zna bardzo dobrze klub i posłów chociażby takich, którzy do niedawna byli ...
...czyli kogoś tam by znalazła?
...w drugim i trzecim szeregu, jak pan minister Borys Budka, którzy gdy im powierzy się zadanie wyjścia na front, to naprawdę dodają wartości dodanej do rządu i platformy.
Czyli rząd, jak rozumiem, to decyzje Ewy Kopacz, marszałka Sejmu też wymyśli, stworzy i wykreuje i ulepi sama pani premier? Czy to już będzie jakoś szerzej?
Kandydaturę marszałka już trzeba będzie - i to jest też dobry obyczaj - konsultować oczywiście z tymi, którzy następnie będą głosować i wybierać marszałka, czyli zarówno z parlamentarzystami Platformy Obywatelskiej, jak i naszego koalicjanta.
A bo koalicjant mówi: chcemy mieć marszałka. Mamy dobrego kandydata, Józefa Zycha. Co Wy na to?
PSL mówi, że mamy dobrego kandydata, natomiast myślę, że się nie upiera przy tym, żeby to koniecznie był pan marszałek Józef Zych. Zawsze tak jest, że jak się otwiera możliwość rozmów, to na te negocjacje przychodzi się z własną kandydaturą, ale jak do tej pory przez wszystkie 7 czy 8 lat już wspólnego rządzenia, zawsze osiągaliśmy kompromisy, nigdy nie było jakiś gorszących sporów w koalicji, co bywało bardzo często niestety złą stroną niejednej wcześniejszej koalicji.
Czyli marszałek będzie z PO?
Najprawdopodobniej, na 99 procent - tak.
I na 99,9 - Małgorzata Kidawa-Błońska?
Poczekajmy, to jest wspólna decyzja parlamentarzystów PO.
Panie pośle, a czy podczas partyjnych narad, pani premier wyjaśniła, o co jej w tym wszystkim chodzi?
Oczywiście, że tak.
To znaczy, chodzi jej o aferę taśmową, o wyciek akt, czy chodzi jej o rekonstrukcję zaplanowaną? Jest w tym wszystkim jakaś strategia, czy to jest nerwowość, histeria i reagowanie na to, co się dzieje?
Panie redaktorze, to dosyć precyzyjnie pani premier wyjaśniła na swojej konferencji prasowej czy briefingu w środę, mówiąc, że dla dobrego funkcjonowania rządu i koncentrowania się na zadaniach przed ministrami do zrealizowania jeszcze, nie powinien ciążyć cień tych dwuznacznych, czasami kompromitujących...
Ale przez rok ciążył! I co, nie było przez rok sprawy?
Nie, nie ciążył tak...
Ciążył, bo od marca było wiadomo, którzy ministrowie są nagrani.
Natomiast w atmosferze skandalu te, nawet nie nagrania, tylko stenogramy z rozmów zostały przekazane do opinii publicznej, wywołując jeszcze większą turbulencję, niepotrzebną dla sprawnego i spokojnego funkcjonowania Rady Ministrów.
I nagle cały ten wianuszek ludzi przyszedł do pani premier i powiedział: pani premier, to my chyba w tej sytuacji musimy odejść? Mam naprawdę w to uwierzyć?
Na pewno, proszę mi wierzyć, zaczęło się od kilku ministrów, tych którzy, myślę, że mają największe wyczucie polityczne, w tym również kontekstu medialnego, którzy chociażby jak pan minister Karpiński, zwyczajnie rzecz biorąc, w reakcji na tę publikację, i to zainteresowanie mediów, po prostu poinformowali panią premier, że oddają się do dyspozycji.
Czyli Radek Sikorski też tak uznał, tak? Tak sam z siebie doszedł do wniosku, że "nie no, już chyba nie mogę być dłużej marszałkiem"?
W poczuciu odpowiedzialności również oddał się do dyspozycji pani premier i w efekcie rozmowy zapowiedział swoją rezygnację. Panie redaktorze, proszę mi wierzyć, to jest raczej dowód na poczucie odpowiedzialności za sprawowaną funkcję i też wizerunek instytucji, którą się kieruje.
Gdzie było to poczucie odpowiedzialności, jak Radosław Sikorski zostawał marszałkiem Sejmu? Gdzie było to poczucie odpowiedzialności jak Jacek Rostowski zostawał szefem doradców? Gdzie było to poczucie odpowiedzialności, kiedy ci wszyscy panowie wiedząc, że są nagrani byli ministrami, wiceministrami i zajmowali funkcje publiczne.
Bo najczęściej powodem do tego, żeby odwoływać bądź powoływać, ale przyjmijmy odwoływać kogoś z rządu, są kwestie merytoryczne i kompetencyjne. Każda z tych osób ma wysokie kwalifikacje merytoryczne i każda ma dorobek...
Ale wiedziała, że jest nagrana.
...natomiast...
I wtedy jej to nie przeszkadzało? Nagle jej zaczęło przeszkadzać?
Bardzo często kontekst medialny niestety sprawia, że nawet bardzo dobry minister, czy rzetelny wiceminister musi odejść z rządu, żeby swoją pozarządową działalnością nie wpływać na negatywny wizerunek Rady Ministrów albo na jej sprawne prace.
Panie pośle, to będzie tak, że każdy następny, który okaże się być nagranym będzie musiał odejść?
Nie ma już więcej nagranych, proszę mi wierzyć.
A skąd pan wie?
No jestem o tym przekonany, ponieważ tę rozmowę pani premier ze swoimi ministrami odbyła.
Ale generalnie każdy nagrany musi odejść, musiałby odejść.
Każdy, który swoją działalnością nawet pozarządową, poza ministerialną, nawet w czasie wolnym od pracy mógł narazić siebie, a w konsekwencji Radę Ministrów na negatywny wizerunek, powinien odchodzić.
Ale to nie tylko o Radę Ministrów chodzi, bo Radek Sikorski jest marszałkiem Sejmu, więc wizerunku Rady Ministrów nie naraża.
To instytucję, którą kieruje oraz formację, którą reprezentuje również.
Wojtunik pozostaje szefem CBA, był nagrany.
Proszę zauważyć, że szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego w oparciu o ustawę, która została...
...zawsze się może podać do dymisji, tak jak wszyscy pozostali. Podobno się sami z siebie podali do dymisji.
Tyle tylko, że jedni mają wyczucie odpowiedzialności za instytucje, którymi kierują, również za formację, którą reprezentują i są politykami, pan Wojtunik politykiem nie jest, więc może jego rozumienie kontekstu medialnego jest mniejsze.
Krzysztof Kwiatkowi, szef Najwyższej Izby Kontroli, jest nagrany, pozostaje szefem.
Nie wiem, w jakim charakterze został nagrany.
Ale jest mowa, że każdy nagrany powinien się podać do dymisji. To co robi Kwiatkowski na stanowisku szefa NIK-u?
Proszę pytać pana prezesa Kwiatkowskiego.
Ja pytam pana, bo to pańska partia go na to stanowisko delegowała.
Wybrał go Sejm na funkcję kierowania instytucją, która siłą rzeczy musi być niezależna przede wszystkim od Rady Ministrów i ciężko oczekiwać, że pani premier będzie teraz wymagać od głównego kontrolera działalności rządu, aby podejmował decyzje co do swojej przyszłości. To powinna być kwestia odpowiedzialności indywidualnej, tak jak w przypadku Radka Sikorskiego, tak również pana prezesa Kwiatkowskiego.
To już nie zapytam, co robi Elżbieta Bieńkowska jako polski komisarz, też nagrana, tylko na koniec jedno pytanie. Skrócenie kadencji Sejmu, podanie się rządu do dymisji - nie wchodzi w grę?
Nie, nie wchodzi w grę. Mamy oczywiście wniosek SLD w parlamencie, ale jak widać poza posłami SLD nie ma nikogo kto byłby gotów poprzeć, ponieważ jest to wniosek niepoważny.
RMF24.pl