Polacy na Margaricie bez prądu i wody. "Biuro podróży o niczym nie informowało"
Myśleli, że lecą na wakacje na rajską wyspę, tymczasem mają urlop jak z koszmaru. Warunki mają polowe, bo Margarita, wenezuelska wyspa, od ponad tygodnia ma problemy z dostawami prądu. - Rainbow o niczym nas nie informował - mówi Interii Joanna. Jak się dowiadujemy, nie powiadamia też klientów, którzy dopiero wybierają się na wakacje w tym miejscu.
Joanna przyleciała na wenezuelską wyspę Margarita 17 listopada. Za tygodniowe wakacje w biurze podróży Rainbow zapłaciła blisko 7 tys. złotych.
Kiedy dotarła na miejsce, doznała szoku. Okazało się, że na całej wyspie są problemy z dostawami prądu i wody. Wszystko przez eksplozję w kluczowym zakładzie produkcji gazu ziemnego zarządzanym przez państwową spółkę Petroleos de Venezuela, do której doszło 11 listopada.
Była zaskoczona. - Biuro podróży o niczym nie informowało. A musiało zdawać sobie sprawę z problemu, jaki jest obecnie na wyspie - mówi Joanna Interii.
Jak sytuacja wygląda w praktyce? Kiedy rozmawiamy, siedzi przy recepcji - tam ładuje telefon, włączony jest akurat agregat. Hotele masowo wykupują paliwo, aby je zasilić. - Poza tym na wyspie prąd jest racjonowany. Wygląda to tak, że jest on w hotelach przez maksymalnie kilka godzin dziennie. Niestety nigdy nie wiadomo, kiedy ten prąd będzie. Czasami jest tak, że jesteśmy całkowicie odcięci - opowiada turystyka z Polski.
Wenezuela. Problem z wodą. Nie można się myć, naczynia są brudne
Nie działają lodówki, klimatyzacje, oświetlenie.
- Z powodu niemożności działania pomp nie ma też wody. W łazienkach nie zawsze można się kąpać. Podczas braku prądu nie można spuszczać wody w sanitariatach - dodaje.
W jej ocenie kuchnie pracują na pół gwizdka. - Zdarza się, że naczynia są brudne, bo nie mają jak ich myć - mówi Joanna.
Joanna pokazuje nam zdjęcie brudnych naczyń. Opowiada też, że była świadkiem sytuacji, w której kelner wziął używane przez gości hotelowych filiżanki i napełnił je bez umycia nową kawą. Tak chciał podać je kolejnym osobom.
W nocy niektóre osoby śpią na balkonach - w pokojach bez klimatyzacji jest za gorąco. - Ja się nie odważyłam, bo sąsiadka miała w pokoju skorpiona. Boję się nawet okna otwierać. Jak jest ciemno, to grasują różne robale. U mnie w pokoju były gigantyczne karaluchy, wielkości klucza.
Autobusy zatrzymują się. Brakuje paliwa
Wykupiła wszystkie możliwe wycieczki, byle nie siedzieć w hotelu. Nawet wtedy zdarzają się problemy.
- Przez to, że każdy wykupuje paliwo, brakuje go na całej wyspie. Zdarzają się sytuacje, że autobusy rozwożące turystów albo obsługujące ich na trasach zatrzymują się z powodu braku paliwa i musi być organizowany transport zastępczy - opowiada.
Jest też problem z działaniem sieci komórkowej. - Z braku prądu część operatorów wyłącza swoje nadajniki i nie można się z nikim skomunikować. Dodatkowo często w hotelach nie działa wifi - podsumowuje Joanna.
I podkreśla: - Nie ma żadnej reakcji ze strony Rainbow. Turyści są rozgoryczeni, rezydenci też. Nie wiedzą, co mówić. Codziennie obiecywane jest, że następnego dnia sytuacja wróci do normy, a tak się nie dzieje. Nowi turyści są oburzeni. Każdy podkreśla - gdyby powiedziano nam o sytuacji wcześniej, moglibyśmy się jakkolwiek przygotować. A my nawet latarek nie mamy.
Co na to biuro podróży?
O sprawę spytaliśmy biuro podróży Rainbow. Do momentu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Udało nam się jednak porozmawiać z agentem przez internetowy czat dostępny na stronie firmy. Jak się dowiedzieliśmy, "na ten moment faktycznie w niektórych miejscach są braki w dostawie prądu", szczególnie we wschodnim regionie. Na pytanie, czy biuro podróży informuje o sprawie turystów, nie uzyskaliśmy konkretnej odpowiedzi. Agentka zapewniła jednak, że "przedstawiciele monitorują sprawę", a "problem dotyka 40 proc. populacji".
Potwierdziła nam też, że wyjazdy na tę wyspę nie są obecnie odwoływane.
5 grudnia wycieczkę na Margaritę ma również wykupioną Alicja. Zapłaciła 10 tys. zł za dwie osoby, wakacje są tygodniowe. O tym, że na miejscu jest problem z prądem dowiedziała się przypadkiem. - Orientowałam się w temacie i czytałam posty na grupie o tej wyspie. Pisaliśmy do biura, czy jest możliwość zmiany terminu lub kierunku wyjazdu. Odpowiedziano nam, że bezpłatna zmiana nie jest możliwa. "Jedynie mogą państwo zrezygnować z Wenezueli z 70 proc. kosztów potrąceń i zakupić nową wycieczkę po aktualnej cenie, co jest opcją nieopłacalną", napisali - mówi Interii Alicja.
- Czekamy na dalszy rozwój sytuacji, ale chyba mimo wszystko polecimy. Stracilibyśmy 7 tys. zł, rezygnując. To dość duża kwota - podsumowuje.
W social mediach biuro podróży wciąż zachęca do kupna wakacji "w sercu egzotycznej Wenezueli".