Ewakuacje, podtopienia, zamknięte mosty. To efekt wezbrania Osobłogi, kolejnej, na co dzień niewielkiej rzeki, która teraz paraliżuje życie mieszkańców na Śląsku Opolskim. Rzeka wypływa z Czech i w podopolskich Krapkowicach wpada do Odry. Właśnie tam w niedzielę po południu wprowadzono alarm przeciwpowodziowy. Powódź w Polsce. Zalane wioski na granicy Jedziemy na południe. Obecnie dostanie się w pobliże granicy z Czechami jest bardzo trudne. W Nysie i Głuchołazach sytuacja jest dramatyczna, przygranicznym Jarnołtówkowi i Pokrzywnej grozi woda z przeciekającej zapory, a w Prudniku zalało centrum. Ale o tych miejscowościach już słyszeliście. Próbujemy dotrzeć tam, gdzie nie ma żadnych mediów. Dalej na wschód jest Głogówek. Tam Osobłoga już wylała, strażacy muszą ewakuować ludzi. Zamknięty jest też most, za którym droga prowadzi w stronę Prudnika. Poruszamy się dalej, wzdłuż rzeki, później w stronę granicy, którą między Polską i Czechami wyznacza Opawa. Zazwyczaj spokojny, górski potok, dziś jest rwącą rzeką. Dostać się do niego teoretycznie nie można, droga z Głogówka i Głubczyc jest zablokowana przez policję. Na końcu tej drogi znajduje się przejście graniczne i kilka miejscowości, teraz zalanych przez wodę. Nam się jednak udaje. Policja zatrzymuje nas na trzech blokadach, musimy wyjaśnić kim jesteśmy i po co jedziemy. Jeden z funkcjonariuszy ostrzega, że w pobliżu jest kolejna zagrożona tama. Jeśli puści, nie będziemy mogli wrócić. Ale pozwala nam jechać na własne ryzyko. Powódź. Wioski na końcu Polski W końcu droga staje się kręta, najpierw delikatnie podmywana, potem obłożona błotem, które przechodzi w coraz głębszą wodę. Na końcu jest rwąca rzeka - wspomniana już Opawa. Tak obecnie wygląda Chomiąża, niewielka miejscowość na samej granicy z Czechami, licząca około 150 mieszkańców. Policjant pilnujący wjazdu do wioski przekazał nam, że zostało kilka osób. Listę mieszkańców mają strażacy, którzy koordynują operację ewakuacji. Najcięższy sprzęt pojechał bronić miast. Tutaj stoją zwykłe wozy strażackie i traktory okolicznych mieszkańców. Większość udało się już wywieźć. Kilka osób wciąż potrzebuje pomocy, ale są odcięci od świata. Służby czekają aż woda jeszcze trochę opadnie. Potrzebujący są też w kolejnych wioskach nad rzeką, w tym w Opawicy i Krasnym Polu. Do jednej i drugiej nie mamy już jak dojechać. Ale spotykamy kogoś, kto był w drugiej z wymienionych wiosek. W całym tym nieszczęściu, pomiędzy zalanymi ulicami i wozami strażackimi, spotykamy Iwonę, która od soboty, razem z mężem pomaga okolicznym mieszkańcom. Mają pick-upa. Wożą zapasy i leki potrzebującym. Miejscowi to w większości starsze osoby. Iwona opowiedziała nam historię z niedzielnego poranka, która różniła się od innych transportów. Wtedy dotarli do Krasnego Pola. Pogoda. Ośrodek odcięty od świata - Nas przerażało to, że tam jest dom dziecka. Są bezpieczni od rzeki, ale odcięci od świata. Bez prądu, światła, ciepła, bieżącej wody. Te dzieci nie wiedzą, co mają ze sobą zrobić - mówi, kiedy rozmawiamy w Chomiąży. Iwona nie szuka sławy. O pomocy dla sąsiadów mówi niemal w żołnierskich słowach. Długo namawiamy, żeby pozwoliła sobie zrobić zdjęcie. - Akurat jechaliśmy do rodziców kolegi - opowiada o niedzielnym poranku. Dom jest odcięty, samochód nie mógł dojechać. Drogi nie ma, jest bagno przez pola. Postanowili pójść na piechotę. Starszy pan, do którego szli, krzyczał i instruował, ich którędy mogą iść. Nie widzieli co jest pod nogami, a chwilę wcześniej w pobliżu zawaliła się stodoła. Dom dziecka jest zaraz obok. - Zapytałam, czy ktoś u nich był, zapytać czego potrzebują. Powiedzieli, że nie. Tam jest około 20 dzieci. Nie wiem, dlaczego nie można ich stamtąd zabrać, żeby miały jakiekolwiek warunki, ciepłą wodę - podkreśla Iwona. - Rozmawialiśmy z panem, który tam mieszka i przeżył powódź w 1997. Mówił, że żeby teraz dostać prąd, musi całkowicie woda zejść, żeby dostać pitną wodę, muszą czekać dwa tygodnie, żeby sanepid zatwierdził - dodaje. W domu dziecka zapytali opiekunów, czy mają zapasy dla dzieci. Szczęśliwie na razie dostawę zrobił mąż jednej z pracownic ośrodka. Musiał pokonać te samą drogę, którą przejechała Iwona z mężem. Opowiada też, że w ośrodku widziała bardzo małe dzieci, na oko w wieku od 4 do 12 lat. - Mnie się to w głowie nie mieści. Jeżeli władze od kilku dni trąbią, że taka sytuacja ma być, to priorytetem jest ewakuować dom dziecka - zaznacza Iwona. W tym rejonie w poniedziałek znowu będzie padać. Jednocześnie zasięgu albo nie ma, albo jest bardzo słaby. AKTUALIZACJA: We wtorek 17 września starosta głubczycki Anna Kobierska-Mróz przekazała Interii, że dzieci zostały ewakuowane z Krasnego Pola i obecnie przebywają w innym ośrodku. Jakub Krzywiecki Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na jakub.krzywiecki@firma.interia.pl ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!