Spytaliśmy Polaków, czy znają kogoś, kto skorzystał kiedyś z "lewego" zwolnienia chorobowego. 49 proc. badanych odpowiedziało, że tak. Wśród osób aktywnych zawodowo aż co czwarty twierdzi, że zna wiele osób korzystających z "lewego" zwolnienia. Co więcej, co dziesiąta osoba przyznała się, że sama wyłudziła zwolnienie - dwa razy częściej mężczyźni niż kobiety, istotnie częściej mieszkańcy największych miast. - Jak się zapyta obywateli o te "lewe" L4, to odpowiadają, że słyszeli, że "ktoś" próbował je sobie załatwić. Ale podejrzewam, że "ktoś", to może być każdy z nas. Tak jak czasami pytamy o coś "dla kolegi", a w praktyce chodzi o nas. Myślę zatem, że więcej niż 9 proc. Polaków takie zwolnienie próbowało załatwić. Na pewno każdy lekarz rodzinny z taką sytuacją chociaż raz się spotkał - komentuje w rozmowie z Interią dr Tomasz Karauda, specjalista chorób wewnętrznych ze Szpitala Uniwersyteckiego w Łodzi. Symulują nawet na wizytach w gabinecie Lekarz wskazuje, że niewątpliwie łatwiej takie zwolnienie załatwiać drogą elektroniczną lub telefonicznie, bo pacjent nie patrzy wówczas w oczy lekarzowi. - Łatwiej wtedy podjąć próbę symulacji choroby. Jednak lekarze nie wystawiają L4 bez zbadania pacjenta. W pandemii to się zdarzało, teraz nie słyszy się już o takich przypadkach - podkreśla Karauda. Ale to nie powstrzymuje pacjentów. - Ja niejeden raz spotkałem się z sytuacją, w której ktoś podczas wizyty symulował objawy choroby. Odwrócenie uwagi sprawiało, że pacjent nagle "zapominał" prezentować objawy i jest to jakiś sposób na zidentyfikowanie symulanta. A czasami po prostu warto spytać wprost, z zaskoczenia - czy pan na pewno jest chory? I nagle ktoś się zaczyna denerwować, robi się czerwony na twarzy i od razu wiadomo, że coś tu nie gra - opowiada lekarz. Przyznaje też, że zdarzyli mu się i tacy pacjenci, którzy od razu, prosto z mostu mówili: doktorze, szczerze, potrzebuję zwolnienia, bo muszę odpocząć, coś załatwić. - Trudno jest wytłumaczyć pacjentowi, że nie jest to etycznie słuszne i prawnie dopuszczalne - wskazuje. Zwolnienie w kilkanaście minut Wojciech Perekitko, lekarz rodzinny z małej miejscowości w województwie lubuskim pytany o wyniki naszego badania odpowiedział: - Sam dostałem ostatnio mailem reklamę portalu, gdzie można dostać receptę na telefon. Wystarczyło wypełnić formularz i w ciągu kilkunastu minut miał przyjść kod. Oczywiście odpłatnie, bo ktoś sobie z tego robi biznes. I podobnie jak receptę można "załatwić" L4. - Według mnie jest to niedopuszczalne, aby takie "usługi medyczne" były w sieci prezentowane. Ja sobie nie wyobrażam, że można wystawić zwolnienie lekarskie pacjentowi na podstawie samego formularza. To zarówno nieetyczne, jak i bezprawne. Ale, jak widać, proceder "sprzedawania" zwolnień lekarskich w sieci kwitnie - ocenia lekarz. I przyznaje, że w trakcie pandemii wystawiał L4 przez teleporadę. Ale tylko pacjentom, których zna i może zidentyfikować po głosie. - Pracuję w moim małym mieście od 30 lat i znam osoby zapisane do mojej praktyki. Pamiętajmy też, że to były inne czasy. Teraz absolutnie ani ja, ani moi lekarze tego nie robimy, nie wystawiamy zwolnień lekarskich na teleporadzie - podkreśla Wojciech Perekitko. Zaznacza, że zdarzyło mu się kilka razy otrzymać prośbę o L4 od pacjentów, którzy są na liście przychodni, ale rzadko się w niej pojawiali. Opowiada: - Jeden z pacjentów raz przez telefon mi powiedział, że skręcił nogę, a jest teraz we Wrocławiu i chciałby zwolnienie, bo ortopedę ma dopiero za dwa tygodnie. A nie może chodzić. Nie mogę zidentyfikować, czy pacjent faktycznie wymaga zwolnienia. Powiedziałem mu, że jak przyjedzie do poradni, to ja go w każdej chwili mogę zbadać i ocenić sytuację. Ale tego nie zrobił. I już nie dzwonił. Nie wiem więc, czy faktycznie coś sobie z nogą zrobił, czy były inne, pozamedyczne uwarunkowania, w związku z którymi potrzebował zwolnienia. Lekarz ocenia, że jeśli ktoś rzeczywiście jest chory i na teleporadzie sygnalizuje, że potrzebuje zwolnienia, to pojawia się później w przychodni. Może też poprosić o wizytę domową. - Natomiast jeśli ktoś dzwoni i chce zwolnienie, a później się nie chce widzieć lekarza, to zapewne oznacza, że wcale chory nie jest - ocenia. L4 bez wizyty u lekarza Prezes Naczelnej Izby Lekarskiej Łukasz Jankowski wysunął pod koniec ubiegłego roku postulat kilkudniowego L4 na żądanie, bez wizyty u lekarza lub teleporady. O to również spytaliśmy w naszym badaniu. Aż 56 proc. Polaków popiera ten pomysł. Szczególnie często L4 na żądanie wspierają kobiety oraz osoby z grupy wiekowej 25-44. Przeciwko są przede wszystkim emeryci oraz osoby w wieku przedemerytalnym. Wojciech Perekitko uważa, że jest to potrzebne. - Zmniejszyłoby to liczbę wizyt lekarskich, których można byłoby właściwie uniknąć. Przy infekcjach wirusowych czasami dwa-trzy dni zwykłego poleżenia w łóżku i wzięcia paracetamolu wystarczy, aby objawy przeszły. I ten odpoczynek jest wtedy naprawdę bardzo ważnym elementem leczenia. Zdarzało się, że pacjenci przychodzili już do mnie zdrowi po zaległe zwolnienie za wczoraj, bo wtedy bolała ich głowa i czuli się rozbici - mówi lekarz. - Myślę, że to raczej nie byłoby nadużywane, a gdyby były takie obawy, to zawsze pracodawca może zadzwonić do ZUS i poprosić o kontrolę pracownika - wskazuje. Lekarz może wystawić zwolnienie tylko na trzy dni do tyłu Neutralne podejście do L4 na żądanie ma dr Tomasz Karauda. - Jeśli państwo polskie stwierdzi, że stać nas na to, to oczywiście można byłoby wprowadzić takich kilka dodatkowych dni na poratowanie zdrowia. W niektórych miastach bywa tak, że pacjent źle się czuje, a wizyta w sezonie infekcyjnym jest dopiero za kilka dni. Wtedy lekarz nie wystawi zwolnienia na więcej niż trzy dni do tyłu. Wówczas faktycznie to by pomogło. W innych przypadkach, gdzie do lekarza można dostać się z dnia na dzień i otrzymać normalnie zwolnienie lekarskie, nie jest to potrzebne - ocenia. Na ten moment nie trwają żadne prace nad wprowadzeniem takiego rozwiązania. Rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz komentując ten pomysł mówił: - Mamy urlop na żądanie. Jeżeli komuś cokolwiek się dzisiaj dzieje ma prawo zgłosić urlop na żądanie. Nadal w dużej części firm obowiązuje praca zmianowa lub zdalna. Nie jest problemem dzisiaj to, żeby pracownik został w domu i z domu świadczył pracę. Problemem jest to, żeby miał jak najszybszy dostęp do lekarza i leków. Badanie zostało zrealizowane w dniach 29 marca - 3 kwietnia 2023 r. na ogólnopolskiej próbie reprezentatywnej ze względu na wiek, wykształcenie oraz wielkość miejscowości zamieszkania. Wielkość próby - 1115 osób. Badanie realizowano przy zastosowaniu techniki CAWI - na panelu badawczym. Dodaj komentarz tutaj!