Jerzy Dziewulski: Ewentualni terroryści będą teraz ostrożniejsi

Aleksandra Gieracka

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Udostępnij

Upublicznienie liczby osób, którymi interesuje się ABW, spowoduje, że ewentualni terroryści zmienią formy kontaktu i będą zachowywać się jeszcze ostrożniej niż dotychczas - ocenia w rozmowie z Interią Jerzy Dziewulski, były poseł, antyterrorysta i specjalista do spraw walki z terroryzmem.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjneStrozyk/REPORTEREast News

- Cieszę się, że ABW rozmawiało z komisją do spraw służb specjalnych, ale niestety jako twórca tej komisji, muszę z przykrością stwierdzić, że liczyłem na to, że dotrzyma ona minimum standardów, a nie dotrzymuje żadnych. Nie może być sytuacji, kiedy zaraz po rozmowie z komisją wszyscy wiedzą, iloma osobami zajmuje się ABW w zakresie kontroli operacyjnej - mówi Jerzy Dziewulski.

Zdaniem eksperta, opublikowanie informacji o liczbie osób, które są monitorowane przez ABW w kontekście powiązań z muzułmańskimi terrorystami, wpłynie na pogorszenie możliwości ABW w rozwinięciu kontroli operacyjnej. - Oznacza to, że wszyscy ci, którzy mają coś na sumieniu, i mają kontakty z Państwem Islamskim, zmienią formy kontaktu, będą starali się zachowywać jeszcze ostrożniej niż dotychczas, bo zdają sobie sprawę z tego, że wśród tych 200 osób mogą być właśnie oni - podkreśla Jerzy Dziewulski. 

W ocenie Dziewulskiego, przez ujawnienie danych, chciano uspokoić ludzi i pokazać, że ABW zajmuje się kontrolą obcokrajowców. - Kontrola operacyjna ustala tylko to, na co pozwolą ci, którzy współpracują z Państwem Islamskim. To jest generalna podstawa jakiejkolwiek walki z terroryzmem - tłumaczy ekspert. Upublicznienie liczby osób, którymi interesuje się ABW jest "niepotrzebne i bezsensowne".

Zapytany o to, czy w Polsce istnieje realne zagrożenie atakiem terrorystycznym, Dziewulski przypomina, że skoro Polska sprzyja państwom, które są atakowane i należy do tej samej organizacji militarnej, to "może nas dotknąć to samo, co dotyka Hiszpanię, Francję, Wielką Brytanię, Stany Zjednoczone i Włochy".

- Musimy działać tak, jakbyśmy byli stale zagrożeni i stale w gruncie rzeczy powinniśmy się obawiać. Jeżeli się nie boimy, to neutralizujemy swoje działania. Gdy wybucha bomba we Francji, to my nagle zwracamy uwagę na wiele elementów, np. ludzie dzwonią na policję, informują o podejrzanych zachowaniach.  Ale czas mija, ludzie się uspokajają, przestają być zainteresowani, bo nic się nie dzieje, a wtedy lada moment jest atak - przestrzega w rozmowie z Interią ekspert.

Przejdź na