Jak chronić miasta przed atakami terrorystycznymi?
Jak zamachy terrorystyczne zmieniły spojrzenie na architekturę? Które budynki są najlepiej ochraniane na świecie? Jak na tle Nowego Jorku czy Londynu wygląda sytuacja polskich miast i ile kosztuje "uzbrojenie" budynku? Na te i inne pytania w rozmowie z Interią odpowiada ekspert ds. wykorzystywania architektury na potrzeby bezpieczeństwa, prof. Artur Jasiński.
Dariusz Jaroń, Interia: Czy mógłby Pan Profesor wskazać, który budynek jest najlepiej chroniony na świecie?
Prof. Artur Jasiński: Pomijając obiekty tzw. infrastruktury krytycznej, takie jak ośrodki zarządzania kryzysowego czy elektrownie atomowe, najlepiej chronionymi obiektami na świecie są obecnie ambasady amerykańskie. Po serii tragicznych w skutkach zamachów bombowych, które w 1998 roku przeprowadziła Al-Kaida, niszcząc jednocześnie budynki ambasad USA w Tanzanii i Kenii, rząd amerykański podjął bezprecedensową decyzję o budowie ponad stu pięćdziesięciu nowych placówek dyplomatycznych, które będą bardzo dobrze zabezpieczone przed atakiem terrorystycznym.
Na czym polega specyfika zastosowanych w nich rozwiązań?
- Najgroźniejszą i zarazem najbardziej powszechną bronią, którą dysponują obecnie terroryści są bomby samochodowe domowej produkcji. Są tanie i łatwe do skonstruowania, a dzięki swojej wielkiej masie posiadają moc niszczącą podobną do bomb lotniczych. Najlepszą przed nimi obroną jest otoczenie chronionego budynku obszerną strefą bezpieczeństwa, której obrzeże zbudowane jest z masywnych barier i murów, uniemożliwiających ich staranowanie przez rozpędzony samochód, i dokonanie eksplozji w pobliżu budynku. Odległość równa jest bezpieczeństwu, twierdzą specjaliści. Dlatego nowe ambasady amerykańskie wznoszone są z dala od ruchliwych miejskich ulic, na dużych podmiejskich działkach. Są to otoczone masywnymi murami, ufortyfikowane, żelbetowe budowle o małych oknach, przypominające bardziej więzienia, czy dyplomatyczne bunkry, niż dawne, eleganckie ambasady - "salony" dyplomacji.
Czy realne jest stworzenie zabezpieczeń ograniczających w pełni przeprowadzenie ataku terrorystycznego czy mówimy jedynie o zminimalizowaniu ryzyka?
- Wyobraźnia terrorystów jest nieograniczona, czego przykładem może być wykorzystanie 11 września 2001 roku do ataku na USA zwykłych, cywilnych samolotów, które zostały użyte jako latające bomby. Dlatego nie jest możliwe całkowite zabezpieczenie przed zamachem terrorystycznym, szczególnie groźne i trudne do udaremnienia są samobójcze zamachy bombowe. Prewencja antyterrorystyczna ma więc na celu ograniczenie ryzyka zamachu i minimalizację jego ewentualnych skutków.
- Przy czym należy pamiętać, że nie da się zabezpieczyć całego miasta, wszystkich dworców, autobusów i pociągów. Terroryści będą mieli zawsze swobodę w wyborze celów: jeśli pewne dzielnice lub budynki będą dobrze chronione, napastnicy mogą uderzyć w inne cele: przede wszystkim w bezbronnych mieszkańców. Ich cel zostanie osiągnięty, a medialny efekt ataku spotęgowany. Terroryzm ponowoczesny ma bowiem na celu nie zniszczenie wroga, lecz wywołanie destabilizacji i szoku wśród zaatakowanych społeczeństw, a największe przerażenie budzą właśnie bezlitosne akty terroru wymierzone w zatłoczone dworce kolejowe, szkoły, w niewinnych i bezbronnych ludzi.
Jak bardzo można utrudnić zadanie terrorystom?
- W prewencji antyterrorystycznej istnieją dwie szkoły. "Twarda" - amerykańska opiera się przede wszystkim na zabezpieczeniach technicznych: budynki otaczane są strefami bezpieczeństwa i fortyfikowane, a ich konstrukcja jest wzmacniana, okna pomniejszane do minimum i laminowane. Daje to najczęściej wrażenie ciężkiej, wręcz pancernej architektury, czego przykładem są choćby budynki amerykańskich ambasad. Utrudnia się też maksymalnie dostęp do budynków publicznych, przed wizytą należy się zarejestrować, wchodzący są poddawani kontroli i skrupulatnie rewidowani - tak jak na lotniskach.
- Natomiast szkoła europejska, głównie brytyjska, jest bardziej "miękka" - tu więcej uwagi poświęca się współpracy policji i służb antyterrorystycznych z biznesem i lokalnymi społecznościami, wierząc że więzi międzyludzkie, solidarność i ostrożność sąsiedzka mogą zbudować równie skuteczny pancerz, jak twarde zabezpieczenia budowlane. Anglicy dużo uwagi poświęcają też systemom monitoringu wizyjnego, przeciętny mieszkaniec Londynu jest fotografowany kilkaset razy dziennie.
Gdzie tkwi granica pomiędzy zapewnieniem bezpieczeństwa, a stworzeniem poczucia zagrożenia przez zbytnią fortyfikację miasta?
- Ta granica jest płynna, a stan równowagi pomiędzy osobistą wolnością a bezpieczeństwem chwiejny. Zgoda na fortyfikację miast i inwigilację przestrzeni publicznej jest na ogół pochodną poczucia zagrożenia wśród ich obywateli. Ludzie chcą oddać część swojej wolności, mając nadzieję na wzrost poziomu bezpieczeństwa. Jest to zjawisko potencjalnie groźne, ale tak było zawsze - ten kto strzegł murów miasta, sprawował kontrolę nad jego mieszkańcami.
W książce pt. "Architektura w czasach terroryzmu" opisał Pan Profesor swoje obserwacje i działania, jakie podjęto w celu zabezpieczenia m.in. Londynu, Nowego Jorku i Waszyngtonu. Zastanawiam się, jakie Pan Profesor ma odczucia spacerując po Krakowie, Warszawie czy Poznaniu. Nasze miasta są bezpieczne?
- Na szczęście Polska nie jest zaliczana do krajów, w których ryzyko ataku jest wysokie, od wielu lat nie doszło u nas do groźnego w skutkach zamachu terrorystycznego. Tym niemniej fakt, że jesteśmy członkami NATO, a wojsko polskie uczestniczyło w operacjach zbrojnych w Iraku i Afganistanie powoduje, że zagrożenie terrorystyczne naszego kraju wzrosło. Nie musimy jednak fortyfikować naszych miast i najważniejszych budynków na wzór Nowego Jorku, czy Waszyngtonu. Jestem w tym wypadku zdecydowanym zwolennikiem szkoły brytyjskiej, uważam że przestrzeń publiczna jest bezpieczna wtedy gdy miasto żyje, gdy ulice pełne są zadowolonych ludzi, żyjących razem i tworzących obywatelską wspólnotę. Należy wzmacniać i utrwalać więzi społeczne, pogłębiać poziom wzajemnego zaufania. Nie należy demonizować zagrożenia terrorystycznego - jest wiele innych poważniejszych problemów, przed którymi stają współczesne metropolie...
To prawda, ale czy budynki Sejmu, sądów, a także słynne zabytki i miejsca kultu są w Polscy odpowiednio zabezpieczone?
- Powtarzam, należy przyjąć i dopuścić maksymalnie wysoki, akceptowalny poziom ryzyka. Nie możemy uchronić się - jako jednostki - przed ryzykiem choroby lub wypadku. Podobnie - jako społeczeństwo - nie możemy zabezpieczyć się całkowicie przed ryzykiem ataku terrorystycznego. Oczywiście, odpowiednie działania prewencyjne należy prowadzić, przede wszystkim w stosunku do obiektów należących do siedzib najwyższych władz i infrastruktury krytycznej państwa, ale ważniejsze jest doskonalenie systemu zarządzania kryzysowego, zarówno w skali centralnej, jak i lokalnej, tak, aby aparat władzy oraz służby porządkowe i ratunkowe mogły podjąć skoordynowane, szybkie i skuteczne działania w wypadku zaistnienia każdej sytuacji kryzysowej, nieważne, czy chodzić będzie o katastrofę przemysłową, zamieszki wywołane przez pseudokibiców czy atak terrorystyczny.
Czy po 11 września zmieniło się w Polsce podejście do wykorzystania architektury miejskiej na potrzeby bezpieczeństwa?
- System ochrony antyterrorystycznej naszego kraju jest wzorowany na doświadczeniach brytyjskich i opiera się na czterech filarach. Są to zapobieganie, ochrona, ściganie i reagowanie. Za ochronę infrastruktury krytycznej państwa odpowiedzialna jest Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a instytucją koordynującą działania antyterrorystyczne w skali kraju jest utworzone w 2008 roku Centrum Antyterrorystyczne ABW. Praktycznym poligonem dla polskich służb i procedur prewencyjnych stały się ostatnie mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Doświadczenia wyniesione z EURO 2012 służyć będą prawdopodobnie za wzór, stosowany do zabezpieczeń innych obiektów, wydarzeń i imprez masowych, które mogą zostać uznane za potencjalny cel ataku terrorystycznego. Tak na marginesie - moją uwagę zwraca wysoki poziom społecznej akceptacji dla powszechnego już monitoringu wizyjnego, stosowanego w przestrzeni publicznej. Kamery pojawiły się już nawet w autobusach i tramwajach. Świadczy to zapewne o tym, że Polacy wysoko sobie cenią własne bezpieczeństwo.
Czy dostaje Pan Profesor zlecenia zaprojektowania budynku spełniającego podwyższone normy bezpieczeństwa?
- Większość projektowanych przez nas budynków publicznych posiada wiele różnych systemów zabezpieczeń, przede wszystkim są to instalacje przeciwpożarowe, alarmowe, antywłamaniowe i kontroli dostępu. Specjalistyczne, budowlane zabezpieczenia antyterrorystyczne projektuje się rzadko: dotyczą one między innymi budynków ambasad i sądów wyższych instancji. W Polsce brak jest ujednoliconych przepisów i standardów dotyczących zabezpieczeń antyterrorystycznych. Kwestie te są każdorazowo ustalane przez odpowiednie służby, zajmujące się zabezpieczeniami danych obiektów. O szczegółach oczywiście nie mogę tu nic powiedzieć.
Ile kosztuje odpowiednie "uzbrojenie" budynku narażonego na atak terrorystyczny?
- Z dostępnych publicznie informacji wiadomo, że koszt zaawansowanych technicznie zabezpieczeń antyterrorystycznych budynków ambasad amerykańskich sięga 25 proc. całości kosztów inwestycyjnych. Tym bardziej należy się dobrze zastanowić przed podjęciem decyzji o konieczności ich zastosowania. Amerykański politolog, profesor Todd Swanstrom stwierdził kiedyś, że "największe zagrożenie dla miast przynosi nie sam terroryzm, lecz polityka antyterrorystyczna, która może zagrozić wolności myśli i poruszania się, a więc wartościom, które stanowią o istocie miasta".
***
O ekspercie: Prof. nadzw. dr hab. inż. arch. Artur Jasiński jest prodziekanem Wydziału Architektury i Sztuk Pięknych Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego i dyrektorem biura architektonicznego Artur Jasiński i Wspólnicy. Autor książki "Architektura w czasach terroryzmu".