Hausner o rozdziale funkcji premiera i szefa SLD
Nawet gdybym był za rozdzieleniem funkcji premiera i szefa SLD, to będę przestrzegał przed naiwną wiarą, że rozdzielenie tych funkcji natychmiast poprawi nam sytuację - mówi wicepremier, minister gospodarki Jerzy Hausner, gość Faktów RMF.
Tomasz Skory: Kiedy Trybuna przypomina słowa podkarpackiego lidera SLD - "plan Hausnera jest dobry dla Polski, ale zabójczy dla SLD", to co pan sobie myśli?
Jerzy Hausner: Ja akurat byłem świadkiem tego wystąpienia. Ono zresztą w sumie namawiało wówczas siedzące kierownictwo SLD, i to parlamentarne, i to partyjne, i to rządowe, żeby absolutnie ten plan realizować, więc intencją Martensa nie było być przeciw. Intencją Martensa było powiedzieć - choć to jest trudne, trzeba to robić, bo na tym polega nasza odpowiedzialność.
Tomasz Skory: Ale ważnym argumentem przeciwko planowi jest to, że dziesiątkuje on szeregi lewicy - jak pisze Trybuna. Niektórzy i niektóre z członkiń SLD przyznają, że tak rzeczywiście jest - nawet z płaczem. Według niektórych ten plan świadczy o odejściu od lewicowości w polityce prowadzonej przez SLD.
Jerzy Hausner: Oczywiście, że nie zgadzam się z taką interpretacją faktów. Nie mamy żadnych narzędzi bardzo ścisłego pomiaru, ile SLD płaci za faktyczne afery - i te, których nie potrafiło wyjaśnić nawet wtedy, gdy powodów do podejmowania ostrych działań nie było. Ile płacimy za nierozwiązywanie skutecznie takich problemów jak sytuacja w służbie zdrowia, a ile jest to wynik w tej chwili przedstawionych propozycji, które przecież wynikają z obiektywnej sytuacji a nie z czyjegoś widzimisię. Ponadto zwracam często swoim kolegom uwagę, że powinniśmy pokazywać nie tylko to, że pewne wydatki społeczne chcemy ograniczyć - bo to faktycznie chcemy zrobić i musimy zrobić - ale także, że chronimy wiele działań w polityce społecznej. Ja mogę przypomnieć takie sztandarowe przedsięwzięcia typu wyprawka szkolna, dożywianie dzieci, ale także bardzo poważne ustawy, jak ustawy o organizacjach społecznych, ustawy o działalności pożytku publicznego, ustawy o zatrudnieniu socjalnym, jak ustawy o świadczeniach rodzinnych czy nową ustawę o pomocy społecznej czy ustawę o minimalnym wynagrodzeniu - to są wszystkie rzeczy, które parlament już uchwalił i one wchodzą w życie lub weszły w życie, albo lada moment uchwali. To także jest dorobek tego rządu.
Tomasz Skory: W tym także lewicowy.
Jerzy Hausner: Zdecydowanie.
Tomasz Skory: A ile lewica płaci za łączenie funkcji premiera i szefa partii?
Jerzy Hausner: Znowu nie ma tutaj jasnej i prostej odpowiedzi. W tej chwili toczy się na ten temat dyskusja. Ja przypominam - doświadczenia poprzedniego rządu i relacje pomiędzy Jerzym Buzkiem a Marianem Krzaklewskim i wszyscy uważali, że rządzenie z tylnego siedzenia jest czymś, co w Polsce już nigdy nie powinno mieć miejsca.
Tomasz Skory: Ależ panie premierze, rządzi premier, a szef partii może mu pomagać.
Jerzy Hausner: Ja mówię o doświadczeniu, które skłaniało wszystkich do tego, by ta sama osoba kierowała rządem i była przywódcą partii politycznej. Też przypominam doświadczenie wtedy, gdy powstawał rząd SLD-PSL, gdy nie szef ówczesny SLD - Aleksander Kwaśniewski a Waldemar Pawlak został premierem i wszyscy uważaliśmy później po pewnym czasie, że może niekoniecznie było to dobre rozwiązanie. Dlatego dzisiaj podchodziłbym do tego spokojnie. Zawsze takie kwestie mają kontekst sytuacyjny i na to trzeba z tej perspektywy patrzeć.
Tomasz Skory: A według pana dzisiaj i spokojnie Leszek Miller powinien pozostać i premierem i szefem SLD?
Jerzy Hausner: Myślę, że trzeba zostawić to SLD i trzeba zostawić to samemu premierowi. Myślę, że on zdaje sobie sprawę z trudnej sytuacji SLD i z trudnej sytuacji rządu i trudnej sytuacji swojej i na pewno w tej sprawie podejmie określone inicjatywy. Jak będę pytany wewnątrz SLD, jaka jest moja opinia, to tę opinię wyrażę i nawet gdybym był za rozdzieleniem tych funkcji, to będę przestrzegł przed naiwną wiarą, że rozdzielenie tych funkcji natychmiast poprawi nam sytuację.
Tomasz Skory: Z jednej strony zapewnia pan, że zamierza w tym roku ograniczyć deficyt o 3 miliardy złotych, a z drugiej - tak jak w piątek na posiedzeniu komisji trójstronnej - okazuje się, że zamiast zapisanej w budżecie podwyżki emerytur i rent o 1,3 procent wyniesie ona 1,8 procent co oznacza pół miliarda wydatków z budżetu dodatkowo. Potrafi pan udowodnić, że jest w tych działaniach konsekwencja?
Jerzy Hausner: Po pierwsze projekt budżetu musi być skierowany do parlamentu do końca września. W związku z tym te ostatnie obliczenia, które robi Ministerstwo Finansów są gdzieś z sierpnia. Wówczas zakładano, że inflacja będzie mniej więcej taka, jaka rzeczywiście była, natomiast nie zakładano, że tak szybko wzrosną płace. Ta różnica nie wynika z inflacji, ta różnica wynika ze znacznie szybszego wzrostu płac, który wystąpił w czwartym kwartale. Szczerze mówiąc sam jestem zaskoczony wynikami, które GUS podał, ale te wyniki obowiązują. My mamy wskaźnik waloryzacji zbudowany na takiej zasadzie - wzrost cen plus jedna piąta realnego wzrostu wynagrodzeń. Jeżeli wzrost realny wynagrodzeń był rzędu 3,9 procent - a tak GUS podał - to my musimy 1/5, czyli prawie 0,8 procent, dołączyć do 1 procentu wzrostu inflacji. Tu nie ma o czym dyskutować.
Tomasz Skory: Czy podtrzyma pan, po tym, co się stało, że będzie pan zbijał deficyt o 3 miliardy?
Jerzy Hausner: Tak, oczywiście. Tu nie ma innego wyjścia. Gdyby się bowiem okazało, że my nie mamy zamiaru trzymać się założonego poziomu deficytu, który i tak jest za wysoki, to napotkamy na problem odpowiedzialności konstytucyjnej. Natomiast gdybyśmy nie chcieli go ograniczać, to napotkamy na problem relacji rynków finansowych. W związku z tym tu nie ma wyjścia. My musimy znacznie mniej wydawać niż jest to zaplanowane w ustawie budżetowej. Tym razem teraz to jest 3,5 miliarda i trzeba to zrobić.
Tomasz Skory: Dziękuję za rozmowę.