Wszystko wskazuje na to, że wynik niedzielnego referendum będzie najgorszym w historii. Cząstkowe dane dot. frekwencji plasują się na poziomie 7,48 proc., co niemalże kłóci się z poparciem, jakie Paweł Kukiz zanotował w wyborach prezydenckich. Nasuwa się wniosek, że liczba woJOWników radykalnie się zmniejszyła. - Czar Kukiza się ulotnił. Kukiz był autorem pierwszego pytania, natomiast ono dla większości było mocno niezrozumiałe. Faza przejściowa pomiędzy kampanią prezydencką a niedzielnym referendum była dla ekipy Kukiza pandemonium. Brak klarownego programu, kłótnie - ekipa po prostu się rozczarowała - tłumaczy politolog z Uniwersytetu Gdańskiego. Porażka referendum równa się porażka w wyborach parlamentarnych? - Prostego powiązania między wynikiem referendum a wynikiem wyborów parlamentarnych nie ma. To referendum było takim wydarzeniem, które wyskoczyło jak królik z cylindra. Pomysłodawca, ojciec całego zdarzenia, czyli Bronisław Komorowski postawił na to referendum, myśląc że to pomoże mu wygrać wybory prezydenckie. Po przegranej Komorowskiego referendum zostało osierocone - wyjaśnia ekspert. - Pytania wzbudzały wiele wątpliwości, przez co można stwierdzić, że referendum było poronionym pomysłem. Efektem jest bardzo mizerna frekwencja. Dostaliśmy obszerny sondaż - co Polacy sądzą na temat tych trzech pytań, jednak odpowiedzi te nie mają żadnej mocy wiążącej. Trudno powiedzieć, czy to przełoży się na wynik wyborczy Kukiza. Mamy jeszcze prawie dwa miesiące kampanii i wiele może się wydarzyć, np. w obieg kampanijnej argumentacji mogą wejść problemy, z którymi boryka się teraz Europa - dodaje. "Za 7 tygodni weźmiemy odwet na Systemie" Wynik niedzielnego referendum skomentował główny zwolennik jego przeprowadzenia. Zdaniem Kukiza referendum "przejdzie do historii jako dzień triumfu reżimu partyjnego nad Obywatelem". "Pamiętajcie - my już wygraliśmy. Mamy czyste sumienia i do historii przejdziemy jako bohaterowie. Jesteście Wielcy i Wspaniali. Jesteście obywatelską elitą, twardzi jak skała, niepokonani. Za 7 tygodni weźmiemy odwet na Systemie" - napisał Kukiz na swoim profilu na portalu społecznościowym Facebook. - Moim zdaniem Kukiz nie porzuci idei JOW-ów. Ale problem jest taki, że JOW-y to niezbyt istotny element życia społecznego. Ludzie czekają na społeczno-ekonomiczne wątki, czyli na to, co Kukiz myśli np. o bezrobociu. Kukiz będzie jedynym chorążym niosącym JOW-y, bo ludzie chcą zmian, ale nie takich. Bez odpowiedniego zaplecza, czyli ludzi głosujących za takimi zmianami w parlamencie, nie można liczyć na cokolwiek. To się wszystkim odbije czkawką, bo być może ludzie widzą w JOW-ach szansę, ale jest też brak świadomości, że świat zaczyna odchodzić od klasycznych jednomandatowych okręgów wyborczych - mówi dr Piekarski. Politolog nie ocenia szans Kukiza tak optymistycznie, jak sam kandydat. - Paweł Kukiz będzie na granicy wejścia do Sejmu. Może mu minimalnie zabraknąć lub może być minimalnie ponad 5-procentowym progiem wyborczym - przewiduje ekspert.