Jeszcze wczoraj polityk rządu PiS chwalił się w mediach społecznościowych, że po uruchomieniu mObywatel 2.0 Polska będzie największym krajem Unii Europejskiej z dokumentem w aplikacji. Jak się okazuje, rozwiązanie jest na tyle popularne, że część jego użytkowników mogła poczuć się sfrustrowana. W mediach społecznościowych najczęściej można przeczytać o komunikacie dotyczącym "braku połączenia" z internetem. Korzystający z aplikacji piszą też wprost: "nie działa". - Mamy siedem dowodów skutecznie założonych na sekundę. Część użytkowników "odbija się" w aplikacji, co może wynikać z kilku rzeczy, każdy przypadek jest inny. Ktoś może mieć nieaktualne oprogramowanie w telefonie, niekompatybilny model - tłumaczy Interii Cieszyński. Jak podkreśla minister, nie mniej istotny jest problem wydajności rządowego systemu: - Jest najbardziej obciążony w trakcie generowania nowego dokumentu. Mamy tu do czynienia z zaawansowaną kryptografią i szyfrowaniem. Jeżeli chcemy zrobić to wszystko bezpiecznie, musimy oszacować jakieś maksymalne obciążenie. Kiedy dokumenty zostaną wygenerowane, wszystko będzie działać bez problemu - usłyszeliśmy. Spodziewane problemy Rozmówca Interii z rządu nie ukrywa, że twórcy aplikacji przewidzieli, jak może być obciążona. Zwłaszcza w pierwszych dniach funkcjonowania. Janusz Cieszyński podkreśla również, że z punktu widzenia rządu najistotniejsze jest bezpieczeństwo użytkowników. Z czego wynikają ograniczenia w aplikacji mObywatel 2.0? - Inwestowanie w infrastrukturę, która pozwoli tworzyć setki nowych dowodów na sekundę w sytuacji, kiedy nie zdarza się to w normalnych warunkach, generowałoby gigantyczne koszty. Nie miałoby to żadnego ekonomicznego uzasadnienia, bo chodzi o dziesiątki milionów złotych - tłumaczy minister cyfryzacji. Pracę aplikacji porównuje do pracy tradycyjnej drukarni. - Gdyby jutro miliony ludzi miały otrzymać dowody, drukarnia nie dałaby rady. Tylko czy warto z tego powodu budować największą drukarnię świata, żeby wykonać taką operację raz na sto lat? - zastanawia się Cieszyński. - Wydaje się, że nie. Z pewnością sytuacja się ustabilizuje i każdy będzie mógł w pełni korzystać z mObywatela - deklaruje. Co z błędem aplikacji, która pokazuje, że w naszym urządzeniu mobilnym brakuje internetu? - Wyświetla się, kiedy w założonym przez aplikację czasie nie da się skutecznie połączyć z serwerem. Od początku zakładaliśmy granice wydajności, dlatego spokojnie podchodzimy do komunikacji - zdradził minister Cieszyński. Jak usłyszeliśmy, właśnie z tego powodu kampania informacyjna rządu dotycząca aplikacji mObywatel 2.0 zacznie się dopiero za kilka tygodni. Jakub Szczepański