Pominięci. Galopujące podwyżki na regionalnej kolei
Od 5 do 40 proc. Tyle wynoszą podwyżki dla pasażerów kolei regionalnych. Ale o nich już się nie pamięta. Marzną na peronach w cieniu afery wokół droższych biletów PKP. I to mimo że stanowią większość korzystających z pociągów. - Przewoźnicy samorządowi nie wprowadzają podwyżek jednocześnie we wszystkich regionach, co utrudnia zajęcie się tematem w Sejmie. Co nie znaczy, że tam wzrosty cen nie bywają skandaliczne - mówi Interii Karol Trammer, redaktor naczelny "Z Biegiem Szyn".
Po wybuchu złości wśród pasażerów i burzy w mediach premier Mateusz Morawiecki zadeklarował na łamach Interii, że "wracamy do wcześniejszych cen biletów PKP Intercity". Stwierdził w rozmowie z Piotrem Witwickim i Bartoszem Bednarzem, że cała Grupa PKP powinna "sama znaleźć jak najwięcej oszczędności", a nie - w domyśle - przerzucać rosnące koszty na podróżnych.
Spółka, zmieniając ceny od 11 stycznia, tłumaczyła decyzję m.in. "putinflacją" oraz rachunkami za energię, które w ciągu paru lat wzrosły z 500 mln zł do 1,5 mld zł. - Zwróciłem się do kierownictwa PKP w tej sprawie. Przegląd kosztów, zmiany operacyjne oraz organizacyjne - to elementarz dobrego menedżera - uznał.
Osieroceni pasażerowie? Coraz drożej nie tylko w PKP Intercity
Szef rządu zapowiedział również, że jeśli kierownictwo kolei nie poradzi sobie z szukaniem dodatkowych pieniędzy w budżecie, to podpowie mu, "jak to się robi w korporacjach". A dzień wcześniej Piotr Müller, rzecznik gabinetu Morawieckiego, przekazał na antenie radiowej Trójki, że ceny biletów na dalekobieżne pociągi może obniżyć "rekompensata wzrostów cen prądu dla PKP".
Prasowe nagłówki o PKP Intercity i bojach, by podróże pociągami tego przewoźnika monopolisty były tańsze, czytali też pasażerowie na co dzień korzystający z usług kolei regionalnej. I mogli zastanawiać się: "A co z nami?". Bo oni pociągiem nie jeżdżą na delegacje czy okazjonalne wycieczki, lecz do pracy, szkoły, urzędu albo i lekarza.
Ostatniego dnia stycznia Urząd Transportu Kolejowego opublikował raport o stanie kolejowych przewozów w zeszłym roku. Wynika z niego, że PKP Intercity miało 17,2 proc. udziałów w rynku pod względem obsłużonych pasażerów.
Bierzemy kalkulator: kolej w Polsce w 2022 roku przewiozła łącznie 342,2 mln osób, co oznacza, że PKP IC dołożyło do tego tortu niecałe 59 mln pasażerów. Pierwsze miejsce na podium należy do Polregio (25,5 proc.), a tuż za nim uplasowały się Koleje Mazowieckie (17,3 proc.).
Zaznaczmy, że PKP IC jest liderem pod względem pracy przewozowej (58,3 proc.), bo pokonuje największe odległości. Zdarza się, że jeden skład jedzie przez ponad 1000 km.
Podwyżki na Mazowszu, Pomorzu czy Małopolsce. Wchodzą w życie po cichu
Ile płacimy za podróż Polregio? To zależy nierzadko od województwa, bo chociaż ta spółka należy w większości do rządowej Agencji Rozwoju Przemysłu, to niemal w połowie jej akcje dzierży 16 wojewódzkich samorządów.
Regiony ustalają lokalne taryfy, niekoniecznie patrząc się na siebie, a także godziny kursowania pociągów oraz ich trasy.
Na przykład w województwie pomorskim ceny bilety na lokalne pociągi wzrosną o 15 proc. od 1 kwietnia. Natomiast w środę, w tym samym regionie, zakończyła się promocja na bilety kupowane elektronicznie, tańsze do tej pory o 7,5 proc. Teraz przy internetowej transakcji podróżni płacą tyle samo co w kasie czy biletomacie.
Przejazdy Polregio zdrożały też w podstawowym cenniku, w skali kraju: o 5 proc. wraz z Nowym Rokiem. W ciągu ostatnich miesięcy podwyżki wprowadzały też m.in. Koleje Mazowieckie, Koleje Wielkopolskie, Koleje Śląskie, trójmiejska PKP SKM czy Koleje Małopolskie. Powody te same co u PKP - powszechny wzrost cen i rachunków.
Karol Trammer: O podwyżkach w PKP IC mówić łatwiej, bo to temat ogólnokrajowy
Dlaczego o tych zmianach na niekorzyść Polaków nie było tak głośno, jak w przypadku PKP Intercity? Interia zapytała o to Karola Trammera, redaktora naczelnego dwumiesięcznika "Z Biegiem Szyn". Zwrócił uwagę, że zainteresowanie rządu sprawami PKP ma związek z rolą Ministerstwa Infrastruktury, jaką jest organizowanie sieci połączeń pociągów kategorii TLK i Intercity.
- Resort jest odpowiedzialny za to, gdzie te składy kursują, w jakiej częstotliwości, a także - co jasno wynika z ustawy o publicznym transporcie zbiorowym - za ceny biletów. Chcąc zmyć z siebie odpowiedzialność za ten, jak się okazało, gorący temat, minister infrastruktury Andrzej Adamczyk podczas debaty sejmowej stwierdził, że to "nie rząd podnosi ceny biletów i reguluje ceny biletów tylko spółka prawa handlowego, jaką jest PKP Intercity" - stwierdza Trammer.
Przypomniał przy tym, że w zarządzie PKP IC zasiada dwóch jego współpracowników: szef biura i doradca Tomasz Gontarz oraz małopolski działacz PiS Krzysztof Świerczek. Nawiązując do słów Adamczyka, redaktor naczelny "Z Biegiem Szyn" nazywa tę sytuację "kuriozalną".
- Podwyżki cen biletów PKP Intercity wywołały większe zainteresowanie mediów i polityków, bo jest to przewoźnik działający w całej Polsce i temat jest ogólnokrajowy. Natomiast przewoźnicy samorządowi nie wprowadzają podwyżek jednocześnie we wszystkich regionach, co utrudnia zajęcie się tematem w ogólnopolskim serwisie telewizyjnym czy z mównicy sejmowej - dodaje nasz rozmówca.
Polityczna przepychanka wokół cen biletów
Karol Trammer zastrzega przy tym, że na lokalnej kolei podwyżki cen również bywają skandaliczne. Podał przykład relacji Przysucha-Radom, obsługiwanej przez Koleje Mazowieckie (KM).
- Z początkiem 2023 roku bilet na tej trasie zdrożał z dnia na dzień z 7,30 zł na 10,25 zł, a więc o 40 proc. Co ciekawe, po tej stronie temat też jest polityczny, bo bezpośrednio odpowiada za to działacz PSL Dariusz Grajda, który jest członkiem zarządu Kolei Mazowieckich ds. handlowych - podkreśla.
Ekspert nawiązuje do jeszcze jednego aspektu sytuacji na kolei "w powiatach", czyli szorstkiej relacji między rządem a samorządami. Uznaje, że opozycja i bliższe jej media wykorzystały temat podwyżek w PKP Intercity, by skrytykować rząd PiS, ale jednocześnie starały się unikać negatywnych komentarzy wobec samorządowców.
- Co jednak ciekawe, politycy PiS i bliskie im media nie potrafili skontrować tych zarzutów przykładami podwyżek cen biletów kolejowych z regionów, gdzie rządzi PO z PSL. Zamiast tego wchodzili w wycieczki osobiste czy kuriozalne zarzuty, że opozycja krytykując podwyżki, chce bankructwa PKP - przypomina.
Zdaniem Trammera postępowanie rządzących ujawniło, że podwyżki w PKP zaskoczyły ich samych. - I między innymi teraz stąd jej odkręcanie. Na spotkaniach premiera, ministra infrastruktury i przedstawicieli PKP Intercity atmosfera wcale nie była przyjemna - kwituje.
Rząd udzielił wsparcia przewoźnikom regionalnym w 2022 r. Wtedy PKP IC obeszło się smakiem
Do kotła w parowozie, który coraz głębiej wjeżdża w polityczną burzę piaskową, swoje dołożyła też lewicowa Partia Razem. Jej działacze pojawili się w czwartek przed urzędem mazowieckiego marszałka i alarmowali, że ceny biletów na KM skoczyły od 1 stycznia "nawet o 140 proc.", co odbije się na domowych budżetach. Chcą, by cennik w Kolejach Mazowieckich wrócił do tego obowiązującego przed rokiem.
- Dziwi nas, że marszałek Struzik, zamiast sięgać do kieszeni pasażerów, nie wystąpił o pomoc publiczną z tarczy antykryzysowej. Chcemy wyjaśnień w tej sprawie, to zupełnie nieracjonalna polityka - oceniała rzeczniczka partii Dorota Olko.
Partia Razem zwróciła również uwagę na koszty miesięcznych karnetów na przejazdy lokalnymi pociągami na Mazowszu. - Zlikwidowano "ofertę specjalną" na bilet miesięczny na trasie Góra Kalwaria-Warszawa. Przed podwyżką kosztował 231 zł, teraz 320. To aż 90 zł różnicy - wyliczała liderka ugrupowania w okręgu podwarszawskim Julia Zimmermann.
Karol Trammer nadmienia, że w 2022 roku przewoźnicy regionalni dostali wsparcie od państwa w związku z rosnącymi cenami prądu, a PKP Intercity - nie.
Rząd obiecywał: Cięcia siatki połączeń regionalnych nie będzie
W rządowym komunikacie z połowy listopada czytamy: "Minister Infrastruktury podjął starania mające na celu zminimalizowanie skutków wzrostu cen energii elektrycznej w publicznym transporcie zbiorowym. Podpisana 2 listopada br. przez Prezydenta Andrzeja Dudę ustawa (...) objęła wsparciem transport zbiorowy, za który odpowiadają jednostki samorządu terytorialnego".
Jak wtedy dodano, wsparcie zaplanowano dla regionalnych spółek kolejowych, których zapotrzebowanie na prąd w 2022 roku wynosi około 50 proc. "całkowitego zapotrzebowania na energię dla wszystkich przewoźników kolejowych w Polsce świadczących usługi przewozowe".
"Niezależnie od wzrostu cen energii elektrycznej na rynku hurtowym w 2023 r. przewoźnicy kolejowi, których dotyczy wsparcie, będą mogli rozliczać się za energię elektryczną po cenie maksymalnej w wysokości 785 zł/MWh" - tłumaczyli rządzący.
To oznacza, że niektóre podwyżki na kolei regionalnej wprowadzono po tym, jak rząd udzielił jej wsparcia. W tym samym komunikacie zapewniano, że pomoc "niewątpliwie przyczyni się do ustabilizowania sytuacji na rynku kolejowych usług użyteczności publicznej" oraz "utrzymania oferty przewozowej".
Na razie nie słychać o wielkich cięciach w ofercie komunikacyjnej na powiatowej kolei, w przeciwieństwie do doniesień o podwyżkach cen. W Polsce były jednak przypadki, gdy połączenia ścinano jedno za drugim bez wcześniejszego ostrzeżenia, bo tak chcieli decydenci, również polityczni. Najbardziej spektakularne było "ostre cięcie" z 2000 roku, gdy podczas zapaści kolei pociągi zniknęły z niemal 2 tys. km tras. Pisaliśmy o tym w "Tygodniku" Interii.
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: wiktor.kazanecki@firma.interia.pl