W prowadzonym przez Prokuraturę Regionalną śledztwie zarzuty usłyszał Artur J., który mieszał w lokalu, w którym doszło do zdarzeń skutkujących śmiercią chłopca - dowiedział się Polsat News. Mężczyźnie zarzucono "nieudzielnie pomocy zamieszkującemu wspólnie z nim 8-letniemu Kamilowi, który znajdował się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia". Śmierć Kamilka z Częstochowy. Artur J. usłyszał zarzuty Jak ustalono podejrzany nie interweniował, gdy Dawid B. dopuszczał się aktów przemocy wobec chłopca, jak również po tym zdarzeniu, nie podjął czynności mających na celu udzielenie dziecku pomocy. Podejrzany przyznał się do zarzuconego mu czynu i złożył obszerne wyjaśnienia. Zobacz: Kamilek z Częstochowy nie żyje. Prokuratura zmienia zarzuty Śledczy z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku ponownie przesłuchali też podejrzanych Wojciecha J. oraz Anetę J. ustalając kolejne okoliczności dramatu w domu chłopca. Maltretowany przez ojczyma Kamilek. Nowe fakty ze śledztwa Wraz z biegłymi, w miejscu zamieszkania chłopca, śledczy dokonali oględzin lokalu i jego urządzeń, w tym pieca i bojlera. Prokuratorzy przesłuchali także nowego świadka w sprawie. Z kolei w czwartek śledczy poinformowali o zmianie zarzutów wobec 27-letniego Dawida B., ojczyma Kamilka z Częstochowy. Odpowie on za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Prokuratura zdecydowała też o zmianie zarzutu dla Magdaleny B., matki chłopca. Wcześniej śledztwo toczyło się w sprawie usiłowania zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, spowodowania obrażeń zagrażających życiu i znęcania się. - Ojczymowi chłopca Dawidowi B. zarzucono zabójstwo chłopca ze szczególnym okrucieństwem w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie poprzez m.in. polewanie go wrzącą wodą, uderzanie prysznicem i pięściami po ciele, rzucenie pokrzywdzonego na rozżarzony piec węglowy. Skutkiem działań podejrzanego było spowodowanie u 8-letniego chłopca ciężkich obrażeń ciała, które po pozostawieniu go w stanie bezpośredniego niebezpieczeństwa utraty życia, bez udzielenia pomocy, doprowadziły do jego śmierci - powiedziała rzeczniczka prokuratury w Gdańsku. Ojczym chłopca również z zarzutami znęcania się ze szczególnym okrucieństwem Zarzuty śledczych - podała prokuratura - obejmują również trwające od listopada 2020 roku do 3 kwietnia 2023 roku znęcanie się psychiczne i fizyczne ze szczególnym okrucieństwem nad małoletnim pasierbem poprzez m.in. bicie go rękoma po całym ciele, rzucanie o podłogę i meble, kopanie po ciele i głowie, przypalanie papierosami, skutkujące szeregiem obrażeń ciała doznanych przez dziecko. Jak ustalili śledczy, podejrzany dopuścił się zarzucanego mu czynu w warunkach recydywy. Według śledczych, podstawą do jej przyjęcia było wcześniejsze skazanie go m.in. za przestępstwo rozboju i odbycie kary łącznej dwóch lat pozbawienia wolności. Przedstawiony podejrzanemu zarzut obejmuje także dokonane w tym samym okresie znęcanie się psychiczne i fizyczne ze szczególnym okrucieństwem nad drugim pasierbem, 7-letnim Fabianem. Matce chłopca Magdalenie B. zarzucono pomocnictwo do zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie poprzez - pomimo ciążącego na niej obowiązku - zaniechanie działania i niepodejmowanie reakcji chroniących małoletniego przed aktami przemocy ze strony ojczyma oraz nieudzielenie pomocy skatowanemu chłopcu znajdującemu się w stanie bezpośredniego zagrożenia życia, czym ułatwiła Dawidowi B. dokonanie jego zabójstwa. ZOBACZ: Nie żyje ośmioletni Kamil z Częstochowy. Był maltretowany przez ojczyma Przedstawione kobiecie zarzuty obejmują również pomocnictwo do fizycznego i psychicznego znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad jej synami Fabianem i Kamilem przez Daniela B. poprzez niepodejmowanie reakcji chroniących małoletnich, pomimo ciążącego na niej takiego obowiązku. Jak ustalono kobieta akceptowała, wyrażała zgodę i tolerowała podejmowane przez Daniela B. brutalne akty przemocy wobec jej dzieci. Dawid B. złożył wyjaśnienia przyznając się jedynie do niektórych agresywnych zachowań wobec małoletniego Kamila. Magdalena B. nie przyznała się do zarzucanego jej czynu i złożyła wyjaśnienia. Wstrząsające informacje o maltretowanym ośmioletnim chłopcu z Częstochowy pojawiły się na początku kwietnia, gdy dziecko z ciężkimi obrażeniami zostało znalezione przez biologicznego ojca w mieszkaniu matki i jej partnera. Kamilek został zabrany do szpitala. Lekarze jego stan od początku opisywali, jako ciężki - chłopiec miał rozległe oparzenia całego ciała, ślady po papierosach i złamania kończyn. Zmarł 8 maja na oddziel Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II w Katowicach. "Bezpośrednią przyczyną śmierci była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi" - podano.