Niemiecka polityk o deportacji Mołdawian: Miejsce dla uchodźców z Ukrainy

Oprac.: Harald Kittel
Senator ds. wewnętrznych Berlina zaproponowała, by ze stolicy Niemiec szybko deportować 600 Mołdawian, aby na ich miejsce przyjąć uchodźców wojennych z Ukrainy - pisze "Die Tageszeitung". Niezadowoleni są politycy Lewicy i Zielonych, którzy argumentują, że umowa koalicyjna zabrania deportacji zimą ze względów humanitarnych. Gazeta przypomniała, że uchodźcy z Mołdawii to często Romowie, których wnioski azylowe są w Republice Federalnej zazwyczaj odrzucane.

Dziennik "Die Tageszeitung" pisze w swoim portalu o "wartym uwagi uzasadnieniu senator spraw wewnętrznych Berlina", które ma usprawiedliwić wydalenie przed świętami Bożego Narodzenia około 600 migrantów z Mołdawii.
"Potrzebujemy zakwaterowania" - wyjaśniła w poniedziałek Iris Spranger (SPD) na posiedzeniu komisji spraw wewnętrznych. Senat Berlina spodziewa się bowiem wielu uchodźców wojennych z Ukrainy. "Musimy ich przyjąć" - relacjonuje słowa polityk SPD gazeta.
Senator ds. wewnętrznych "zdaje się nie mieć problemu z taką klasyfikacją", czytamy w tekście. "Mołdawia jest gotowa przyjąć z powrotem deportowanych, ponadto rząd niemiecki przekazuje 32 mln euro na lokalne wsparcie" - miała argumentować polityk. "W sumie w Berlinie przebywa nawet 3200 osób z Mołdawii, które są zobowiązane do opuszczenia kraju" - przypomniała.
Niezadowolenie Lewicy i Zielonych
- Naszą humanitarną troską są uchodźcy wojenni z Ukrainy - podkreśliła Spranger.
Taka postawa rozwścieczyła jej partnerów koalicyjnych - Lewicę i Zielonych, pisze "TAZ". Partie uważają, że zapowiedź Spranger jest złamaniem umowy koalicyjnej, przewidującej, że w zimie odstępuje się od deportacji ze względów humanitarnych.
Niemiecki dziennik przypomniał jednocześnie, że uchodźcy z Mołdawii są często Romami, którzy według organizacji humanitarnych, takich jak Pro Asyl i Berlińska Rada ds. Uchodźców są systematycznie dyskryminowani.
W Niemczech wnioski Romów o azyl nigdy nie są uznawane i zazwyczaj odrzucane jako nieuzasadnione bez dokładnego rozpatrywania każdego przypadku - pisał z kolei "TAZ" w październiku.