Miesiąc od śmierci Emila Czeczki. "O ile wiem, pogrzebu nie było"

Oprac.: Paulina Eliza Godlewska
O ile wiem, pogrzebu Emila Czeczki nie było, śledztwo jest w toku - podaje dyrektor Systemowego Centrum Praw Człowieka Dzmitryj Bialakow w rozmowie z białoruską gazetą "Narodnaja Wola". Jak dodaje, najprawdopodobniej zmarły zostanie skremowany i "jeżeli uda się porozumieć z polską ambasadą, to jego prochy wrócą do kraju". Od śmierci mężczyzny minął ponad miesiąc.

17 marca Komitet Śledczy Białorusi poinformował o śmierci Emila Czeczki, który w grudniu ubiegłego roku zdezerterował na Białoruś. Według białoruskich władz "został znaleziony powieszony w miejscu zamieszkania". Grupa śledczo-dochodzeniowa, jak podano, prowadzi czynności w celu ustalenia okoliczności śmierci mężczyzny. Zaznaczono, że brane są pod uwagę wszystkie możliwe wersje, w tym udział osób trzecich.
Śmierć Emila Czeczki. "O ile wiem, pogrzebu jeszcze nie było"
Po ponad miesiącu od śmierci dezertera, o sprawę jego pochówku zapytano zastępcę ambasadora RP na Białorusi Marcina Wojciechowskiego. Dyplomata odpowiedział jednak, że nie ma informacji w tym zakresie i odesłał dziennikarzy "Narodnaja Wola" do władz białoruskich.
Gazeta zwróciła się więc z pytaniami do dyrektora Systemowego Centrum Praw Człowieka Dzmitryja Bialakowa, pod którego opieką znajdował się Czeczko. To również on miał odnaleźć ciało Polaka i poinformować służby o jego śmierci.
- O ile wiem, pogrzebu nie było, śledztwo jest w toku - powiedział Bialkow. Według niego ciało Czeczki zostanie skremowane na Białorusi i przekazane do Polski za pośrednictwem polskiej ambasady, "jeśli uda się z nią znaleźć wspólny język".
Kim był Emil Czeczko?
Czeczko to polski wojskowy, który w grudniu ubiegłego roku zdezerterował na Białoruś. Według informacji strony białoruskiej został zatrzymany pod Tuszemlą na Grodzieńszczyźnie, a następnie poprosił o azyl polityczny na Białorusi.
Mężczyzna pełnił służbę w 11. Mazurskim Pułku Artylerii, wchodzącym w skład 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej.
Na Białorusi Czeczko występował publicznie, w tym w białoruskich mediach państwowych, oskarżając polskie władze o zbrodnie na nielegalnych migrantach. Twierdził m.in., że podczas służby na granicy "był zmuszany do zabijania ludzi".
Według polskich władz Czeczko został po ucieczce na Białoruś wykorzystany w operacji informacyjnej przeciwko Polsce.
W Polsce Czeczko został oskarżony o dezercję. Według MON wcześniej miał problemy z prawem.