Takie niedoszacowanie poziomu zakażeń zostało wykazane w kompleksowym epidemiologicznym badaniu populacyjnym, analizującym zachorowalność i umieralność na COVID-19. W trzech dużych miastach aglomeracji śląskiej przeprowadzili je naukowcy ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego (SUM) w Katowicach. Badacze podkreślili, że niedoszacowanie rzeczywistych skutków pandemii jest uniwersalnym problemem. W województwie śląskim do listopada 2020 r. tzw. skumulowany odsetek zakażonych koronawirusem, obliczony na podstawie wyników badania wymazowego, prowadzonego przez Państwową Inspekcję Sanitarną, wynosił 2,8 proc. Wyniki prac prowadzonych przez Zespół Katedry Epidemiologii SUM wykazały wielokrotnie większą częstość zakażenia. Na podstawie określenia obecności przeciwciał swoiście związanych z infekcją koronawirusem ujawniono co najmniej czterokrotnie większą liczbę osób zakażonych. W tzw. populacji generalnej, obejmującej wszystkie grupy wiekowe, zakażenie dotyczyło nie co trzydziestego, ale co dziesiątego mieszkańca Aglomeracji Górnośląskiej (11,4 proc.). Zobacz też: Rok z pandemią. Jaka jest kondycja psychiczna Polaków? Wskazują, jakie działania należy podjąć Co więcej, w przypadku osób, które miały w przeszłości kontakt z osobą z rozpoznaną lub podejrzaną infekcją koronawirusową, częstość zakażenia sięgała 20 proc. i były to - w analizowanym okresie - prawie wyłącznie zakażenia nie wymagające interwencji lekarskiej, a więc w dominującej części nierozpoznane wcześniej. Zdaniem badaczy z SUM niedoszacowanie zdrowotnych skutków pandemii COVID-19 jest faktem, który wskazuje na konieczność podjęcia stosownych działań. - Po pierwsze, konieczne jest udrożnienie i przyspieszenie funkcjonowania systemu oficjalnej sprawozdawczości, wraz z poprawą dostępności do tych danych. Po drugie, konieczne są wiarygodne badania dotyczące populacyjnego wymiaru pandemii, możliwe pod warunkiem wykorzystania nowoczesnego instrumentarium epidemiologicznego - wylicza szef zespołu badawczego, kierownik Katedry Epidemiologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach prof. Jan Eugeniusz Zejda. - Po trzecie, konieczne jest uwzględnienie tzw. grup szczególnego ryzyka w planowaniu przeciwepidemicznych działań systemu ochrony zdrowia. Po czwarte, konieczne jest upowszechnienie sprawdzonych metod monitoringu rozpowszechnienia zakażenia koronawiusem w populacji, zwłaszcza w związku z wdrożeniem narodowego programu szczepień - dodał. Dlaczego tak znacząco wzrosła liczba zgonów? Wyniki badań pokazały też, że w całym województwie w 2020 r. liczba zgonów wzrosła o 15-17 proc. w porównaniu z okresem 2017 - 2019. Ogółem w 2020 roku zmarło 60,1 tys. mieszkańców województwa, podczas gdy w latach 2017-2019 umieralność ogólna wynosiła kolejno 51,4 tys., 52,1 tys. i 51,7 tys. zgonów. Najwięcej osób zmarło w październiku i listopadzie 2020 roku - a więc podobnie, jak to miało miejsce w skali całego kraju, w szczycie drugiej fali pandemii. W listopadzie - przy porównaniu miesiąc do miesiąca - wzrost umieralności sięgnął aż 85-87 proc. - Analiza dynamiki umieralności z powodu poszczególnych przyczyn w całym województwie nie jest jeszcze możliwa ze względu na brak dostępnych danych w skali regionu. Możliwe natomiast okazało się prześledzenie aktów zgonów odnotowanych w trzech miastach: Katowice, Gliwice, Sosnowiec. W tych miastach na przestrzeni lat 2019-2020 doszło do 6,5 procentowego zwiększenia liczby zgonów z powodu chorób układu krążenia i 22,6 procent zwiększenia liczby zgonów z powodu chorób układu oddechowego - poinformował prof. Zejda. Zobacz też: Świat po pandemii. Powrót do normalności czy nowa normalność? - Nie można wykluczyć, że wzrost zgonów był spowodowany pogorszeniem korzystania z opieki zdrowotnej i pogorszeniem jej funkcjonowania, co przełożyło się na zwiększenie umieralności z powodu głównych niezakaźnych przyczyn. Za takim wyjaśnieniem przemawia ewidentne zwiększenie umieralności z powodu chorób układu krążenia i układu oddechowego, odnotowane choćby w trzech wymienionych miastach - powiedział naukowiec. Innym wytłumaczeniem może być niedostateczne rozpoznanie, a tym samym zgłaszalność, zgonów z powodu COVID-19. - Za taką interpretacją przemawia natomiast radykalne zwiększenie umieralności z powodu chorób układu oddechowego, a przecież poważne uszkodzenie tego układu jest dominującym objawem w ciężkim przebiegu COVID-19 - wskazuje prof. Zejda. Choroby współistniejące dodatkowy problem w szacunkach Dodatkowym problemem w szacowaniu udziału COVID-19 w nadumieralności jest fakt, że znaczna część umierających z tego powodu ma także choroby współistniejące, co ma ogromne znaczenie i potwierdziły to wyniki badania. W województwie śląskim w analizowanym okresie procent zmarłych tylko z powodu COVID-19, wśród wszystkich leczonych szpitalnie z powodu tego zakażenia, wyniósł 6,5 proc. Natomiast 22,8 proc. zmarłych leczyło się na dwie choroby współistniejące, u 36,4 proc. odnotowano obecność co najmniej trzech chorób współistniejących. W tym ostatnim przypadku statystyczne ryzyko zgonu wzrastało ponadośmiokrotnie. - Ta obserwacja wskazuje na konieczność objęcia szczególnym, nawet aktywnym, nadzorem i opieką osób z przewlekłymi chorobami, a więc starszych i co więcej znanych skądinąd z imienia i nazwiska lekarzom rodzinnym - podkreśla prof. Zejda. Badanie finansowane przez Agencję Badań Medycznych obejmowało wyłącznie osoby wylosowane w sposób legalny przez Ministerstwo Cyfryzacji spośród mieszkańców trzech miast: Gliwic, Katowic i Sosnowca. Polegało na pobraniu krwi w celu oznaczenia miana przeciwciał antywirusowych. Wynik pozwoli określić, czy i w jakim stopniu osoba badana przebyła zakażenie wirusem - nawet jeśli nie miała objawów - i jak na to zakażenie zareagował system odpornościowy jej organizmu. Przekaż 1 proc. na pomoc dzieciom - darmowy program TUTAJ