Skomplikowany system amerykańskich wyborów prezydenckich powoduje, że realna kampania toczy się w zaledwie kilku tzw. stanach wahających się. Dodatkowo każdy region ma swoje ustawodawstwo w kwestii głosowania. Niejasności chce wykorzystać w swojej retoryce Donald Trump. Republikański kandydat ma plan w razie niepowodzenia w listopadowym głosowaniu. Jego sztab chce sięgnąć po sprawdzony zestaw oskarżeń z poprzedniej kampanii prezydenckiej, kiedy Trump przegrał z Joe Bidenem. Wybory w USA. "Zestaw wymówek" Trumpa. Znamy taktykę na okres po wyborach Chodzi m.in. o możliwość wcześniejszego oddawania głosów w niektórych stanach. Na wiecu w Pensylwanii republikański kandydat uznał za "głupią" koncepcję wypełnienia i wrzucenia karty wyborczej na 45 dni przed faktyczną datą wyborów. Z kolei w poniedziałek Donald Trump oskarżał demokratów, że chcą wykorzystać głosowanie migrantów przebywających poza Stanami Zjednoczonymi bez "jakiejkolwiek weryfikacji obywatelstwa lub tożsamości". Jak podkreślał, podobnie wygląda sytuacja w kwestii głosowania wojskowych stacjonujących w zagranicznych bazach. W 2020 roku ówczesny sztab Trumpa najgłośniej krytykował częściowe lub całkowite korespondencyjne wybory w niektórych stanach. Ta taktyka ma - w razie porażki - powrócić w listopadzie 2024 roku. Zdaniem zwolenników byłego prezydenta taka forma głosowania umożliwia fałszerstwa. Na początku września Donald Trump podnosił sprawę konieczności zmian w prawie. Zachęcał swoich sojuszników w Izbie Reprezentantów do wprowadzenia obowiązku legitymowania się w lokalu wyborczym dowodem amerykańskiego obywatelstwa. W tej chwili nie jest to wymagane. Głosować może każdy Amerykanin, który się wcześniej zarejestrował. Ostatecznie pomysł przepadł. Wybory w USA. Republikanie wysyłają obserwatorów Republikanie zadecydowali, że będą pilnować przebiegu wyborów. Wysłali do obwodów głosowania około 175 tys. ochotników, którzy mają za zadanie obserwować i raportować o ewentualnych nieprawidłowościach. Europejska Prawda przywołała oświadczenie republikańskiego spikera Izby Reprezentantów Mike'a Johnsona. Ten w zeszłym tygodniu zapowiedział uznanie wyników listopadowej elekcji, jeśli potwierdzi się, że wybory były wolne, uczciwe i bezpieczne. Źródło: Axios, Europejska Prawda ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!