O decyzji rosyjskich oficerów mówił przedstawiciel ukraińskich władz w regionie, wiceprzewodniczący Rady Obwodu Bierdiańska Wiktor Dudukałow. - Niektóre helikoptery spłonęły doszczętnie, inne zostały uszkodzone. Okupanci przenieśli je na większą odległość, bo zdali sobie sprawę, że nie można ich tam trzymać - mówił. Zdaniem Dudukałowa, kwestią czasu było, kiedy Rosjanie zdecydują się całkowicie wycofać lotnictwo z terenów okupowanych. Obecnie Siły Zbrojne Ukrainy posiadają pociski, których zasięg pozwala na przeprowadzanie skutecznych ataków na tego typu cele. - Przewidywałem, że Rosjanie nie będą mogli korzystać z lotniska. Dziś boją się skoncentrować lotnictwo na terytorium Ukrainy. Na okupowanych terytoriach mogą jeszcze znajdować się helikoptery, ale koncentracja i wykorzystanie, jak dotychczas, nie są odnotowywane - podkreślił. Ogromne straty po ataku na Ługańsk i Berdiańsk W nocy z 16 na 17 października Siły Zbrojne Ukrainy przeprowadziły udany atak na lotniska znajdujące się w Ługańsku i Berdiańsku. Do przeprowadzenia uderzenia użyto nowej broni, która przybyła ze Stanów Zjednoczonych. Chodzi o rakiety dalekiego zasięgu ATACMS. Z informacji przekazanych przez Sztab Generalny SZU wynika, że w ataku zniszczono dziewięć helikopterów różnej modyfikacji, wyposażenie specjalne, wyrzutnię przeciwlotniczą oraz magazyn amunicji. Sprawdź, jak przebiega wojna na Ukrainie. Czytaj raport Ukraina-Rosja "Skład amunicji w Berdiańsku wybuchł o 4 rano. W Ługańsku pożar trwał do 11. Straty w sile roboczej wroga wynoszą kilkudziesięciu zabitych i rannych. Spod gruzów nadal wydobywane są ciała" - pisano w raporcie. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!