Absolwent Theresianische Militärakademie, analityk wojny w Ukrainie na antenie Kanału Politycznego przeanalizował wydarzenia frontowe z ostatnich miesięcy. Zdaniem Bartłomieja Małczyka, ukraińskie wojsko popełniło wiele błędów już na etapie planowania ofensywy, co w konsekwencji doprowadziło do porażki. Wojna w Ukrainie. Lista błędów - Uderzenie na południu nie powiodło się ze względu na to, że Rosjanie mieli zbyt dużo czasu, by przygotować teren pod siebie. Mieli rozpoznane pozycje Ukraińców, możliwe osie natarcia, umocnienia. Przygotowani byli do tego stopnia, że umocnienia obronne były zbudowane jako fortyfikacje stałe, z użyciem zbrojonego żelbetonu - twierdzi. - Drugi błąd to podzielenie kierunków uderzenia. Jeden kierunek to południe w stronę Melitopola, drugi to Bachmut. Dużo łatwiej byłoby przeprowadzić jedno uderzenie na Bachmut, ze względu na to, że tam niedawno zakończyły się walki o miasto. Strona rosyjska nie miała czasu, żeby przygotować sobie inżynieryjnie okolice miasta do obrony. Uderzenie na dwa kierunku znacząco osłabiło możliwości ofensywne Sił Zbrojnych Ukrainy - dodaje. Według eksperta, w ostatnich miesiącach coraz wyraźniej widać także problemy wewnątrz ukraińskiej armii. Chodzi o utratę najbardziej doświadczonych żołnierzy, którzy przechodzili szkolenia na Zachodzie jeszcze przed rozpoczęciem wojny. Coraz słabsze kadry - Jest jeszcze jeden czynnik, na który niewiele osób zwraca uwagę, a mianowicie wykrwawianie się kadr. Oficerowie wyszkoleni przez wojska NATO- wskie po 2014 roku albo już nie żyją, albo są ciężko ranni i nie są w stanie walczyć. Zastępuje się ich ludźmi z rezerwy, czyli wyszkolonymi w czasach postsowieckich i oni odwzorowują taktykę, której ich nauczono, czyli walczą jak Rosjanie. Widać to po stosunkach strat - zauważa. Jak podkreśla Małczyk, wymuszona rotacja wśród dowódców spowodowała odejście od skutecznego sposobu walki. - Ta kontrofensywa powinna zostać zatrzymana po trzech, góra czterech tygodniach walk. Jeżeli ofensywa trwa dłużej, to nie jest to już ofensywa, tylko prowadzenie wojny na wyniszczenie. Skuteczne uderzenie polega na szybkim przerwaniu frontu i wejściu na zaplecze przeciwnika. To się nie udało do tego stopnia, że Ukraińcy nie osiągnęli, w dużej mierze, nawet pierwszej linii obrony wojsk rosyjskich. Oni się wykrwawili na przedpolu - stwierdza ekspert. Bartłomiej Małczyk: Politycy żądali od wojskowych bezsensownej walki Zdaniem eksperta, podsumowując ponad pięciomiesięczną ofensywę, coraz głośniej słyszane są głosy wskazujące, że najwyższe władze w Kijowie wpływały na prowadzone działania. Jedną z osób, które szczególnie naciskały na generałów był prezydent Wołodymyr Zełenski. - Wydaje mi się, że generał Załużny, widząc niepowodzenie, domagał się zatrzymania ofensywy, ale należy spojrzeć na aspekt polityczny. Najwyższe władze ukraińskie przez cały ten okres mówiły, że potrzebują więcej środków do prowadzenia ofensywy. Powstaje zatem pytanie, bardzo niepopularne, kto jest winny? Żołnierze czy politycy? W mojej opinii, w tym przypadku, przede wszystkim politycy. Widać to w rankingach zaufania Wołodymyra Zełenskiego. Sam prezydent, wśród żołnierzy obecnych na linii frontu nie jest, mówiąc łagodnie, specjalnie popularny - zauważa. - Należy przypomnieć sobie sam początek konfliktu. Wojsko ukraińskie walczyło w taki sposób, żeby oszczędzić jak najwięcej żyć, sprzętu. Celem było się nie wykrwawić. Generał Załużny wtedy prowadził takie działania, więc byłoby bardzo dziwne, gdyby po roku nagle zmienił swój pogląd o 180 stopni. Dlatego, widząc to wszystko uważam, że winni są przede wszystkim politycy, a nie dowództwo wojskowe - dodał. "Trzecia przegrana bitwa" Bartłomiej Małczyk zwrócił uwagę, że nieudana ofensywa najprawdopodobniej jest już trzecią bitwą, która przegrana została przez Ukraińców z powodu zbytniego zaangażowania polityków w strategię walki. - Bachmut to była, z punktu widzenia militarnego, zupełnie niepotrzebna obrona. Prowadzona była tzw. uporczywa obrona, która miałaby sens, gdyby wystąpiło kontrnatarcie, czyli zaraz po zajęciu miasta powinna zostać rozpoczęta ofensywa, co się poniekąd stało, ale powinno być to zorganizowane na dużo większą skalę - podkreślił. Sprawdź, jak przebiega wojna na Ukrainie. Czytaj raport Ukraina-Rosja - A bezsprzecznie błędną decyzją, z naciskiem polityków, było wykrwawienie się w kontrofensywie na południu. Stracono tam około 20 procent Leopardów, Bradley'ów jeszcze więcej (...) Czy znajdą się kraje Zachodu, które będą chciały wyrównać te straty? Z Leopardami sytuacja wygląda tak, że jedynym krajem, który może je wysłać do Kijowa jest Polska, tylko musielibyśmy dostać coś w zamian, a na to się nie zanosi. Ukraińcy po prostu nie będą mieli teraz takich sił, żeby prowadzić kolejne, mówmy wprost, głupie działania - podsumował. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!