Sędzia Aleksandra Kaczmarek po rozpoczęciu rozprawy poinformowała, że zostaną przesłuchani m.in. wychowawcy z zakładu karnego, gdzie przebywał Stefan W. i na czas ich zeznań proces będzie utajniony. Po wysłuchaniu za zamkniętymi drzwiami pracowników z zakładu karnego, przed sądem zeznawała była pracownica ochrony, która pilnowała sceny, gdzie odbywał się w styczniu 2019 r. finał WOŚP. Kinga G. miała wówczas 18 lat. Siedział ze Stefanem W. w jednej celi. "Był prześladowany" - Nie ukrywam, że już bardzo mało pamiętam. Pod wieczór zostaliśmy rozstawieni przy bramkach. Wydaje mi się, że tego dnia przed wydarzeniami na scenie widziałam oskarżonego, wydaje mi się, że widziałam jak przechodzi przez bramkę. Wydaje mi się, że się rozglądał. Było to dziwne, bo wszyscy pchali się żeby być pod sceną. Zdarzeń na scenie nie widziałam, bo byłam odwrócona plecami - mówiła w sądzie Kinga G. Kobieta dodała też, że oskarżony zwracał szczególną uwagę na ochronę, cały czas się rozglądał. Zeznawała też, że nie wie, czy ktoś z ochrony go dokładnie kontrolował. Kolejnym świadkiem był 68-letni Wojciech W. Mężczyzna siedział ze Stefanem W. w jednej celi w dwóch zakładach karnych: w Malborku, a potem na Przeróbce. - Stefana W. poznałem w 2015 r. w Zakładzie Karnym Malbork. Byliśmy w jednej grupie kąpielowo-spacerowej. Rozmawialiśmy. Chodziliśmy razem na spacery. Opowiadał wielokrotnie, że był prześladowany - mówił W. Mężczyzna wspomniał też, że później ponownie spotkali się w zakładzie karnym w Przeróbce. Dzieli razem celę. Mężczyzna opowiadał, że Stefan W. bardzo szybko się uczył i razem grali w szachy. - Był zakochany w Oliwie. W zasadzie nie rozmawialiśmy o polityce. Więzienie jest specyficznym środowiskiem, gdzie w zasadzie nie rozmawia się o polityce - zeznawał Wojciech W. i tłumaczył, że w listopadzie 2017 r. Stefan W. mówił kolegom z celi, "żeby się nie martwili, bo szybko do nich wróci". - Byliśmy zaskoczeni z kolegą, bo tak w więzieniu się nie mówi. Stefan mówił, że jak wyjdzie to szybko wróci, bo ma rachunki do wyrównania. Nie dopytywałem się, co to za rachunki, ale domyślałem się. Stefan W. miał żal do swojego kuzyna, z którym dokonali napadu na bank. Obwiniał go, że go złapali. Mówił, że musi się zemścić na funkcjonariuszu w więzieniu, który go gnębił - zeznawał były kolega spod celi Stefana W. Świadek: To dla mnie abstrakcyjne zachowanie Mężczyzna mówił, że o zachowaniu Stefana powiadomił więziennego psychologa, a ten wezwał go na rozmowę. Wspomniał też, że funkcjonariusze policji chcieli "usilnie wydobyć od niego zeznanie, czy Stefan był psychiczny". - Byliśmy w jednej celi ponad pół roku, nie zauważyłem żadnego incydentu wskazujących na nierównowagę psychiczną - mówił W. - W dalszym ciągu nie mogę sobie tego zdarzenia ułożyć w głowie - tłumaczył w sądzie Wojciech W. pytany o zabójstwo Adamowicza. - Pod koniec listopada 2017 r. jak mówił o tych rachunkach, nas to zaniepokoiło, ale nie przypuszczałem, że to się przerodzi w czyn. Nie mogę tego zrozumieć. Jest to dla mnie abstrakcyjne zachowanie - dodał. Pisma od Kaczyńskiego i Dudy Po zeznaniach W. sędzia Kaczmarek ujawniła, że do sądu wpłynęły dwa pisma wysłane z aresztu śledczego w Gdańsku - jedno rzekomo podpisane przez wicepremiera ds. bezpieczeństwa Jarosława Kaczyńskiego - wnoszące o zwolnienie z aresztu Stefana W. oraz drugie - rzekomo podpisane przez prezydenta RP Andrzeja Dudę - ws. uniewinnienia. Sędzia Kaczmarek stwierdziła, że pismo są podobnie sygnowane, jak te które wcześniej pisał oskarżony Stefan W. Podsądny jednak nie odpowiedział na pytania sądu ws. listów. Konsekwentnie milczy od początku procesu na sali sądowej, choć w areszcie śledczym utrzymuje normalny kontakt z innymi osadzonymi. Dwaj świadkowie, którzy bez usprawiedliwienia nie przyszli na czwartkową rozprawę zostali ukarani grzywnami po 1 tys. zł. Zabójstwo Pawła Adamowicza Stefan W. jest oskarżony o dokonanie zabójstwa w zamiarze bezpośrednim w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, a także o popełnienie przestępstwa zmuszania innej osoby do określonego zachowania. Obu przestępstw oskarżony miał dopuścić się w warunkach powrotu do przestępstwa. Oskarżonemu grozi od 12 lat do dożywotniej kary więzienia. W opinii biegłych, gdy wszedł na scenę WOŚP i zaatakował nożem Pawła Adamowicza, miał ograniczoną poczytalność. Może to wpłynąć na wysokość kary więzienia. Sąd może zastosować jej nadzwyczajne złagodzenie. Proces odroczono do 27 czerwca.