Jak czytamy w oświadczeniu, prezydent RP złożył podpis pod trzema ustawami. Pierwsza to ustawa z dnia 29 listopada 2023 r. "o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych". Przewiduje ona m.in. finansowanie metody in vitro z państwowego budżetu. Ponadto w życie wejdzie ustawa "o zmianie ustaw w celu wsparcia odbiorców energii elektrycznej, paliw gazowych i ciepła", a także ustawa "o zmianie ustawy o doręczeniach elektronicznych". "Podejmując decyzję o podpisaniu ustawy z dnia 29 listopada 2023 r. o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, będącej inicjatywą obywatelską, Prezydent brał pod rozwagę fakt, że metoda in vitro w ocenie części społeczeństwa budzi wątpliwości natury etycznej. Wobec wyzwań demograficznych, dążąc do zapewnienia równych szans wszystkim walczącym z problemem niepłodności, także tym chcącym korzystać z innych metod leczenia, Prezydent zapowiada złożenie projektu ustawy zapewniającego finansowanie ich ze środków publicznych" - poinformowała Kancelaria Prezydenta. Jak dodano, na początku stycznia 2024 r. planowane jest posiedzenie prezydenckiej Rady ds. Ochrony Zdrowia poświęcone przygotowaniu projektu. List do prezydenta Dudy Decyzja Andrzeja Dudy ws. in vitro oznacza, że nie wsłuchał się on w głos Konferencji Episkopatu Polski, która apelowała o zawetowanie nowych przepisów. "Zwracam się z uprzejmą prośbą o odmowę podpisania ustawy z dnia 29 listopada 2023 r. o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych i przekazanie jej do ponownego rozpoznania przez Sejm lub skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego" - napisał abp Stanisław Gądecki w liście do prezydenta przekazanym w piątek. Przewodniczący Episkopatu zwrócił w liście uwagę, że "Episkopat wielokrotnie zabierał głos w sprawie zapłodnienia pozaustrojowego, które nie jest metodą leczenia niepłodności". Abp Gądecki zwrócił uwagę, że Kościół w swoim nauczaniu odwołuje się zarówno do argumentów prawno-naturalnych jak i religijnych. "Ludzkie życie jest wartością podstawową i niezbywalnym dobrem. Domaga się zatem bezwzględnej ochrony, a więc niezależnie od okresu i jakości życia człowieka. Metoda in vitro tymczasem jest eksperymentowaniem na człowieku, jego swoistą 'produkcją' stanowiącą 'formę zawładnięcia życiem ludzkim'" - ocenił hierarcha. Jak zaznaczył, drugi argument odwołuje się do "prawa dziecka, aby być powołanym do życia w wyniku aktu małżeńskiego jego rodziców, a nie w efekcie technicznej procedury za pośrednictwem osób trzecich, których działanie zapewnia powodzenie zabiegu". "Trzeci argument przypomina, że dziecko nie jest rzeczą, do której ktoś miałby prawo posiadania. Dziecko zawsze jest darem, a małżonkom nie przysługuje prawo do posiadania dzieci, a jedynie 'prawo do podjęcia takich aktów naturalnych, które same przez się są przyporządkowane przekazywaniu życia'. Pragnienie dziecka nie może usprawiedliwiać jego 'produkowania', podobnie jak niechęć wobec dziecka już poczętego nie może usprawiedliwiać porzucenia go lub zniszczenia" - podkreślił. Ustawa o finansowaniu in vitro Projekt ustawy ws. in vitro trafił do Sejmu jako obywatelski. Zgodnie z nowelizacją, minister zdrowia ma opracować, wdrożyć, zrealizować i sfinansować program polityki zdrowotnej leczenia niepłodności obejmujący procedury medyczne wspomaganej prokreacji, w tym zapłodnienie pozaustrojowe. W ustawie określono minimalną wysokość środków finansowych pochodzących z budżetu państwa, która corocznie ma zostać przeznaczona na realizację programu - nie mniej niż 500 mln zł. Wnioskodawcy uzasadniali, że z uwagi na dość wysokie koszty procedury in vitro jej dostępność jest obecnie ograniczona. Dlatego konieczne jest finansowanie leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego z budżetu państwa. Program dotyczący refundacji procedury in vitro z budżetu państwa został zakończony w połowie 2016 roku przez ówczesny rząd PiS. - To nie jest tak, że my zabraniamy, ale mówimy, że nie stać budżetu państwa na to, by finansować to z tych środków - tłumaczyła wtedy rzeczniczka rządu Elżbieta Witek.