Na rosyjskiej stronie z drobnymi ogłoszeniami, dotyczącymi głównie sprzedaży niewielkich przedmiotów, sprzętu domowego czy urządzeń elektronicznych, pojawił się na początku zeszłego tygodnia nietypowy anons. 41-letni dziennikarz z Moskwy, Władymir Mykyrtczian, wystawił na sprzedaż niepozornie wyglądający rysunek, wykonany najwyraźniej techniką hybrydową (trochę ołówka, trochę kredek, trochę farby plakatowej), przedstawiający postać dosiadającą wierzchowca. Przynajmniej tyle można wywnioskować z tytułu dzieła. "Czerwonoarmista na koniu" to obraz stworzony rzekomo przez Mykyrtcziana, kiedy ten był jeszcze dzieckiem. Faktycznie trzeba przyznać, że nie wygląda jakby został sporządzony ręką dorosłego. Autor odnalazł go jakiś czas temu, sprzątając swoje stare rzeczy. Jednak sprawa zyskała rozgłos nie dzięki walorom estetycznym przedmiotu, a przez jego cenę. Malarz-amator chce bowiem dostać za niego co najmniej 140 milionów rubli, czyli trochę ponad osiem i pół miliona złotych. On sam twierdzi, że dzieło jest warte dwa razy tyle, a o jego wyjątkowej wartości stanowi fakt, iż "oddaje ono realia czasów sowieckich widzianych oczami niewinnego, sześcioletniego chłopca". - Malowałem ten obraz w czasach komunistów - mówi w jednym z wywiadów Mykyrtczian. - W mojej pracy oddałem rzeczywistość, która docierała do nas za sprawą telewizji i książek. Interesowałem się wtedy zagadnieniami militarnymi. Włożyłem w to całą swoją duszę. Każdy wie, że ręka artysty jest kierowana przez Boga, co oznacza, że ten obraz podoba się jemu samemu.Według autora dzieła, skontaktowało się z nim już kilku potencjalnych kupców. Każdemu musiał jednak podziękować, gdyż wszyscy pytali o to, czy cena podlega negocjacji. - Cena jest ekstremalnie niska - twierdzi Rosjanin. - Nie oddaje ona realnej wartości przedmiotu, po prostu tyle potrzebuję w tym momencie.