Sprawa 12-latki, zarówno zgłaszanego przez nią molestowania, jak i jej samobójczej śmierci, jest zdaniem prokuratury skomplikowana i wielowątkowa, a przez niektóre media została przedstawiona jednostronnie. W połowie stycznia prokuratura w Dąbrowie Tarnowskiej postawiła zarzut Przemysławowi R., którego Kinga oskarżyła o molestowanie. Zarzut ten dotyczy doprowadzenia małoletniej poniżej 15. roku życia do poddania się innej czynności seksualnej. Do zdarzenia doszło w czerwcu ubiegłego roku w miejscowości, w której mieszkała Kinga. Według śledczych mężczyzna miał dotykać dziewczynkę, a także siłą przytrzymywać ją, by ta nie mogła się uwolnić. - Przesłuchany w charakterze podejrzanego, nie przyznał się do zarzuconego mu czynu. Złożył bardzo obszerne wyjaśnienia - przekazał Witold Swadźba, zastępca Prokuratora Rejonowego w Dąbrowie Tarnowskiej. Jak dodał, "mężczyzna potwierdził jedynie fakt, że spotkał się z dziewczynką celem odebrania od niej listu, który następnie miał przekazać wskazanej przez nią kobiecie". Prokuratura: 12-latka mówiła o "porozumieniu" z mężczyzną Prok. Swadźba wyjaśnił, że w toku śledztwa przesłuchiwana była też Kinga, która podkreślała, iż zawarła z mężczyzną "porozumienie". Nastolatka - w zamian za dostarczenie listu - zgodziła się na spotkanie, w trakcie którego "miała zgodzić się na wykonanie przez podejrzanego względem niej pewnych czynności seksualnych" - podał prokurator. Jak przekazały służby, według relacji dziecka do spotkania doszło, ale w jego trakcie sama Kinga zdecydowała się je zakończyć; została jednak przez chwilę siłą przytrzymana przez R. Podejrzany z kolei przekonywał śledczych, że nie zawarł z dzieckiem żadnego "porozumienia"; choć spotkał się z dziewczynką, nie doszło między nimi do żadnego kontaktu o charakterze seksualnym - dodali śledczy. Mężczyzna usłyszał zarzut; został też objęty dozorem policyjnym i ma zakaz opuszczania kraju. Nie może również kontaktować się ze świadkami w tej sprawie, czyli z matką Kingi i partnerem kobiety. Prowadzący sprawę prokurator powołał zespół biegłych lekarzy - psychiatrów, psychologa i seksuologa, w celu ustalenia poczytalności podejrzanego w chwili zdarzenia. Medycy mają również stwierdzić, czy u R. nie występują ewentualne zaburzenia preferencji seksualnych. "Wątek zauroczenia starszą kobietą potwierdziła sama Kinga" Przyczyny tego, że dziewczynka odebrała sobie życie, prokuratura, posiłkując się m.in. opinią biegłego psychologa, upatruje przede wszystkim w tym, że Kinga miała być zauroczona dużo starszą od siebie kobietą. Zdaniem śledczych, to właśnie tej osobie R. miał dostarczyć napisany przez nastolatkę list. - Śmierć Kingi w niektórych przekazach medialnych była łączona z tym czerwcowym zdarzeniem z R. Można zakładać, że przez pół roku (do dnia samobójstwa - red.) w tym dziecku narastały ból, cierpienie i trauma. Ale wątek zauroczenia starszą kobietą potwierdziła podczas przesłuchania przed sądem sama Kinga - powiedział prok. Swadźba. Prokurator poinformował, że psycholog badał nastolatkę właśnie wtedy, gdy jej sprawą zajął się sąd. Odbyło się to już na etapie postępowania przygotowawczego, w specjalnym trybie. Umożliwia on przesłuchiwanie pokrzywdzonych m.in. w sprawach o charakterze seksualnym, tylko raz - po to, aby nie potęgować ich traumy ponownym przesłuchaniem w trakcie postępowania sądowego. - Podczas tego październikowego przesłuchania Kinga wprost powiedziała, że wszystkie myśli samobójcze, które deklarowała, i o których informowała otoczenie, mają podłoże w zauroczeniu tą starszą osobą. Kobieta miała zdawać sobie sprawę z uczuć Kingi, w związku z czym nie chciała wchodzić z dzieckiem w tego typu relację - wyjaśnił prok. Swadźba. - Przed sądem dziewczynka była przesłuchana w tzw. przyjaznym pokoju przesłuchań, z udziałem biegłego psychologa i pod nieobecność matki - doprecyzował z kolei sędzia Tomasz Kozioł, rzecznik tarnowskiego sądu okręgowego. Jak wyjaśnił, chodziło o to, aby rodzic nie mógł wpłynąć na treść zeznań nastolatki lub krępować jej swoją obecnością. "Była pod opieką fachowców, ale do samobójstwa doszło" Zastępca prokuratora rejonowego przekazał, że biegła psycholog, która badała wówczas dziewczynkę, zaopiniowała, iż najbardziej obciążające dla Kingi były właśnie problemy uczuciowe. Przypomniał, że zajmowało się nią wiele instytucji i specjalistów m.in. poradnia psychologiczna, psychiatra, ośrodek pomocy społecznej, czy kurator sądowy. Dziewczynka trzykrotnie była też hospitalizowana na oddziałach psychiatrii dziecięcej. - Była pod opieką fachowców, szeregu instytucji, ale mimo to do samobójstwa doszło. My jednak nie łączymy go ze zdarzeniem z czerwca. Mimo że był to czyn naganny, karygodny i nigdy nie powinien mieć miejsca, co zapewne znajdzie swoje odzwierciedlenie w toku dalszego postępowania - wskazał prok. Swadźba. W przestrzeni medialnej komentowany był też wątek rzekomego znęcania się nad dziewczynką przez matkę Kingi i partnera kobiety. Choć nie został on jeszcze merytorycznie rozstrzygnięty, to prokuratura wskazuje, że brak jest podstawy, by przyjąć, iż do takich zdarzeń dochodziło. - Wątek znęcania nie potwierdza się, nie mamy podstaw, żeby przedstawić rodzicom, czyli matce i jej konkubentowi, zarzutu popełnienia przestępstwa na szkodę Kingi - powiedział zastępca prokuratora. Prok. Swadźba wskazał, że z opinii przydzielonego rodzinie kuratora wynika, iż w domu nastolatki niejednokrotnie dochodziło do kłótni i ostrej wymiany zdań, a sama dziewczynka była "dzieckiem charakternym, które miało swoje zdanie". Jednak w rozumieniu przepisów Kodeksu karnego nie można uznać tego za znęcanie - wyjaśnił. Kolejnym wątkiem, o którym pisały media, było molestowanie przez partnera matki. Według relacji prokuratora Kinga jednak kategorycznie zaprzeczyła przed sądem, by była molestowana przez tego mężczyznę. - Również w postępowaniu rodzinnym prowadzonym przez Sąd Rejonowy w Dąbrowie Tarnowskiej, element molestowania dziecka przez partnera matki nie został w żaden sposób potwierdzony - przekazał rzecznik tarnowskiego sądu. Ciocia Kingi chciała stać się dla niej rodziną zastępczą Całą sprawę Kingi prok. Swadźba ocenił jako "tragiczną". - Cierpiała z powodu rozterek emocjonalnych, z którymi nie umiała sobie poradzić. Nie wiem, czy instytucje, które zajmowały się Kingą, mogły zrobić coś więcej, by zapobiec tej tragedii. Nie jestem fachowcem w dziedzinie psychologii czy medycyny - podsumował. W sprawie Kingi pojawił się też relacjonowany przez media wątek cioci dziewczynki z innego województwa, u której nastolatka spędzała ubiegłoroczne wakacje. Kobieta miała zabiegać o to, by stać się dla dziecka rodziną zastępczą. W tym zakresie sprawą dziewczynki najpierw zajmował się sąd w Środzie Śląskiej, który w wakacje ubiegłego roku otrzymał wniosek o ustanowienie dla Kingi rodziny zastępczej. - 6 lipca 2021 r. wpłynął wniosek krewnej małoletniej o ustanowienie jej dla dziecka rodziną zastępczą. Ale według Ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, osoba, która go złożyła nie jest uważana za spokrewnioną - przekazała Sylwia Jastrzemska, rzecznik wrocławskiego sądu okręgowego. Jak wyjaśniła, w myśl przepisów tej ustawy, za osoby spokrewnione z dzieckiem uważa się tylko jego dziadków i jego rodzeństwo. - Natomiast ciotka czy wujek nie są już uważani za rodzinę spokrewnioną. Jest to o tyle istotne, że osoba, która nie jest uważana za rodzinę spokrewnioną, aby mogła podjąć się funkcji (bycia rodziną zastępczą - red.), musi przejść specjalne szkolenia, których obowiązek wynika z ustawy, a także uzyskać certyfikat - wyjaśniła sędzia Jastrzemska. Ponadto rzecznik przekazała, że sąd zapoznał się z treścią wniosku i trzy dni po jego wpłynięciu, czyli 9 lipca, drogą elektroniczną przekazał go do sądu w Dąbrowie Tarnowskiej. - Z przekazanych informacji wynikało, że dąbrowski sąd ma już informacje o tym, że w tej rodzinie jest potrzeba rozważenia ingerencji - powiedziała sędzia Jastrzemska. Jak dodała, chodziło o to, żeby sądy w swoich działaniach się nie "dublowały", a to właśnie dąbrowski sąd był w tym przypadku właściwy miejscowo. - Postanowienie, czyli formalną decyzję o przekazaniu sprawy do Dąbrowy Tarnowskiej, sąd w Środzie Śląskiej podjął 12 lipca. To był koniec czynności w naszym sądzie - podsumowała sędzia. Sąd: Były informacje o problemach wychowawczych wokół 12-latki W lipcu ubiegłego roku do dąbrowskiego sądu - jak poinformował sędzia Tomasz Kozioł - wpłynął kolejny wniosek, tym razem Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i Wsparcia Rodziny w Dąbrowie Tarnowskiej. - Jego treść nie była taka, jak treść wniosku cioci dziewczynki. Dotyczył on wglądu przez sąd w sytuację rodziny - wyjaśnił rzecznik. Sędzia doprecyzował, że z wnioskiem wystąpiono z uwagi na pojawiające się "problemy wychowawcze", jakie miała sprawiać nastolatka oraz z "uwagi na atmosferę wzajemnych roszczeń i pretensji", jaka miała panować między dziewczynką a jej matką. Do tego wniosku dołączony został wywiad policyjny, w którym "nie zostało stwierdzone, aby dochodziło do przemocy fizycznej lub psychicznej w stosunku do nastolatki". Po śmierci Kingi postępowanie toczące się przed dąbrowskim sądem prawdopodobnie zostanie umorzone - podał rzecznik - jego przedmiotem było bowiem wydanie zarządzeń dotyczących sytuacji rodzinnej dziecka. Jak wynika z przeprowadzonej kontroli, która odbyła się tam po śmierci Kingi, sąd prawidłowo prowadził tę sprawę. Kontrola dotyczyła też pracy kuratora sądowego, który miał sprawować nadzór nad rodziną dziewczynki; również w tym zakresie nie ujawniono jakichkolwiek nieprawidłowości. Z kolei kontrolę w szkole podstawowej, do której chodziła dziewczynka, przeprowadziło małopolskie kuratorium oświaty. - Kontrola już się zakończyła - powiedział dyrektor szkoły Bogusław Marek. Zapewnił również, że odkąd pojawiły się sygnały, że dziewczynka może potrzebować wsparcia, objęta została ona pomocą psychologiczno-pedagogiczną. - Kinga była naszą uczennicą, chodziła do szkoły praktycznie przez cały czas, więc również cały czas pozostawała pod opieką psychologa i pedagoga - podkreślił Marek. Jak wyjaśnił, szkolna pedagog była równocześnie wychowawczynią klasy Kingi; pedagog i psycholog pozostawały też w stałym kontakcie z matką dziecka, będącą jego opiekunem prawnym. - Matka przez cały czas była o wszystkim informowana, nie mieliśmy zastrzeżeń, co do współpracy z nią. Jesteśmy niedużą szkołą, do której chodzi niewiele ponad setka dzieci. To, co stało się z Kingą, to dla nas wszystkich wielka tragedia - przyznał dyrektor. Pełnomocniczka matki: Ona robiła wszystko, by pomóc Kindze Dąbrowski Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej i Wsparcia Rodziny przekazał, że nie udziela informacji na temat swoich podopiecznych. Instytucja ta podlega burmistrzowi Dąbrowy, który zapewnił, że "po tej tragedii trwają prace stosownych służb i organów". - Trzeba zrozumieć, że instytucje takie jak MOPS, Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie (podległe starostwu - red.), czy szkoła, która była bardzo blisko uczennicy, nie chcą dzielić się wszystkimi informacjami, które są istotne dla toczących się kontroli - powiedział Krzysztof Kaczmarski. - Myślę, że niebawem przyjdzie moment, kiedy te prace ustaną, i wtedy informacja będzie szersza, bardziej precyzyjna i dostępna. Wniesiono dużo pracy i wysiłku, żeby zapobiec tej tragedii. Na pewno we wszystkich nas pozostanie pytanie, czy zrobiliśmy wszystko i jak najlepiej, żeby jej uniknąć - przyznał Kaczmarski. Jego zdaniem "nad takimi tragediami i sytuacjami otoczenie nie zawsze jest w stanie zapanować, mimo dysponowania wieloma narzędziami do pomocy". - Zarówno działania szkoły, MOPS-u i sądu, a także kierowanie dziecka do szpitala - to wszystko miało poprawić jego sytuację. Niestety to się nie powiodło - wskazał burmistrz. - Mogę tylko ubolewać nad tym, co się stało i współczuć tej rodzinie. Ale do trwających działań służb niestety nie mogę się odnosić - powiedział wicestarosta dąbrowski Krzysztof Bryk. Pełnomocnik matki dziewczynki, adw. Justyna Chlastawa zapewniła, że "matka Kingi podejmowała wszelkie działania, by pomóc córce". - Współpracowała ze szkołą, psychologiem, psychiatrami, kuratorem sądowym, wyraziła zgodę na współpracę z MOPS. Wspierała małoletnią, bo to ona była dla niej najważniejsza - podkreśliła adwokat. Jak wskazała pełnomocnik, "dziś Kingi nie ma, a jej rodzina przeżywa żałobę". Pragnie też spokoju, którego nie zaznaje z uwagi na "ataki medialne". - Rodzina dziewczynki prosi o zaprzestanie tych ataków i uszanowanie ich prywatności - zaapelowała adw. Chlastawa. Sprawę dziewczynki jako pierwszy opisał portal TOK FM.