Jak zginęła Ula Olszowska? Śledczy badają tajemniczą śmierć w Tatrach
Ula Olszowska uwielbiała górskie wędrówki. Ciało fotoreporterki "Gazety Krakowskiej" znaleziono w Tatrach w 2010 r. Śledczy początkowo twierdzili, że dziewczyna zginęła w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Sekcja zwłok wykluczyła śmierć z powodu upadku z wysokości. Po latach pojawiło się wiele wątpliwości. Tajemniczy świadek przypadkiem zdradził szczegóły, które mogła znać tylko osoba wiedząca, co działo się z Ulą Olszowską w ostatnich chwilach jej życia. Aktualnie sprawą zajmuje się Prokuratura Krajowa, która wykonuje czynności procesowe.
28 lipca 2010 r. Ula Olszowska ubrała górskie buty, założyła plecak i wyszła z domu. Tacie powiedziała, że idzie na Rynek Główny w Krakowie spotkać się ze znajomymi. O godz. 10.40 dziewczyna wsiada jednak do autobusu linii "Szwagropol".
Następnego dnia zaginięcie 24-letniej studentki Uniwersytetu Pedagogicznego będącej na stażu w "Gazecie Krakowskiej" na policję zgłasza jej ojciec. Sam również rozpoczyna poszukiwania. Znając zamiłowanie córki do górskich wędrówek, jedzie w Beskidy, Bieszczady, Tatry, tam rozwiesza jej zdjęcia i rozmawia z napotkanymi osobami. Informację o zaginięciu Uli przekazuje także ratownikom TOPR.
Przeczytaj także: Co się stało z Dorotą Białowąs? Po zaginięciu jej mąż rozpalił ognisko
7 sierpnia w okolicy wodospadu Siklawa w Tatrach grupa turystów znajduje plecak, w którym są dokumenty dziewczyny. Mimo że ten trafił do ratowników, żaden z nich nie skojarzył znaleziska ze sprawą zaginięcia Uli. Miesiąc później do schroniska, w którym turyści zostawili plecak, dotarł tata dziewczyny. Jedna z pracownic skojarzyła zdjęcie Uli z niedawnym znaleziskiem. Ratownicy wyruszają w góry i niedaleko wodospadu Siklawa, w potoku Roztoka, 15 września odnajdują ciało dziewczyny.
Początkowo śledztwo prowadzi Prokuratura Rejonowa w Zakopanem, a po kilku tygodniach przejmuje je Prokuratura Okręgowa w Nowym Sączu.
Tymczasem znaleziony plecak trafił do laboratorium kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie pod koniec 2010 r. Śledczy zabezpieczyli na nim ślady krwi, a na szczotce męski włos. Przeprowadzone badania ujawniły, że krew oraz włosy należą do jednego z zakopiańskich policjantów.
Z pisma prokuratora: "Policjant dotykał przedmiotów w sposób niebezpieczny, jedynie rękami, bez rękawiczek. Nie był w stanie odnieść się kategorycznie do tego, w jaki sposób jego ślady zostały pozostawione na niektórych przedmiotach".
Kiedy informacja o znalezieniu ciała Uli trafiła do mediów, policja odebrała telefon od tajemniczego mężczyzny. Ten chciał podzielić się informacją, że pod koniec lipca 2010 r. przebywał w Tatrach w okolicy wodospadu Siklawa i słyszał "podniesione głosy, w tym głos kobiety". Dodatkowo miał widzieć w tamtym rejonie na szlaku samotną młodą kobietę, a także idącego za nią mężczyznę w towarzystwie małej dziewczynki. Dorosły miał mieć zabandażowaną rękę i zachowywać się dziwnie. Wedle relacji dzwoniącego mężczyzna miał polecić dziecku samodzielne udanie się do schroniska, a sam poszedł w kierunku kobiety.
Informator dzwonił do śledczych trzykrotnie. Wersji, którą przedstawił, nigdy nie potwierdzono. Jednak przypadkiem zdradził on szczegóły, które mogła znać tylko osoba wiedząca, co stało się z Ulą Olszowską w ostatnich chwilach jej życia.
Śledczy ustalili, że mężczyzna dzwonił z numeru na kartę, ale nie zgłosił operatorowi swoich danych personalnych.
Pod koniec grudnia 2011 r. Prokuratura Okręgowa w Nowym Sączu umorzyła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci Uli Olszowskiej. Śledczy uznali wówczas, że Ula najpewniej zboczyła ze szlaku, poślizgnęła się lub straciła przytomność i wpadła do potoku. Śledczych w tej wersji utwierdziła opinia psychologiczna, sporządzona przez Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie. W dokumencie Ula została przedstawiona jako dziewczyna chaotyczna i mało uważna, co zwiększało ryzyko nieszczęśliwego wypadku.
Szkopuł w tym, że wyniki sekcji zwłok nie potwierdziły wersji zakładanej przez śledczych. Jedyne urazy, jakie potwierdziły badania, to złamanie żuchwy i wybite górne zęby. Obrażenia powstały już po śmierci dziewczyny, są nietypowe i mogły powstać w wyniku ciągnięcia zwłok.
Zobacz także: Tajemnicze zabójstwo Pawła. Po jego śmierci zniknęły ubrania żony
Specjaliści z Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie nie wykluczyli, że przyczyną zgonu mogło być utopienie lub uduszenie.
Jakiś czas temu akta sprawy Uli Olszowskiej trafiły do Prokuratury Krajowej. "Małopolski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie zakończył analizę akt postępowania. Aktualnie wykonywane są czynności procesowe. Z uwagi na dobro postępowania na obecnym etapie nie udzielamy bliższych informacji co do wykonywanych i planowanych czynności procesowych" - czytamy w komunikacie prokuratury przesłanym Interii.
Uwagę śledczych zwróciło kilka szczegółów. Plecak Uli został znaleziony przy wodospadzie Siklawa, jednak jej ciało znajdowało się 150 metrów poniżej, w potoku i było niemal całkowicie rozebrane. Dziewczyna miała rozpięte i spuszczone poniżej kolan spodnie.
Peleryna z wywiniętymi rękawami została znaleziona 100 m od wodospadu. Kurtkę i porozrzucane rzeczy Uli znaleziono kilkanaście metrów poniżej miejsca, gdzie znajdowało się ciało dziewczyny. Wraz z nimi znaleziono kilka innych przedmiotów, m.in. niebieską czapkę i górski kij, które nie należały do dziewczyny.
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl