Sprawa dotyczy obszaru liczącego ponad 911 hektarów, na którym znajduje się huta im. Tadeusza Sendzimira. Właścicielem terenu jest Skarb Państwa, ale w wyniku podpisanych porozumień ponad 90 proc. ziemi ma w posiadaniu wieczystym firma ArcelorMittal. To właściciel krakowskiej huty i największy producent stali w Polsce. Pod koniec sierpnia 2018 r. przedstawiciel firmy wysłał pismo do prezydenta Krakowa. Poprosił on Jacka Majchrowskiego o wsparcie w działaniach zmierzających do rozpoczęcia prac nad planem zagospodarowania dla obszaru, na którym znajduje się huta. Interia zapoznała się z przesłanym listem. "Brak planu stanowi bardzo istotne ograniczenia naszych możliwości rozwojowych" - można przeczytać w piśmie. Siedem miesięcy później, w kwietniu 2019 r. krakowscy radni zdecydowali o tym, aby urzędnicy rozpoczęli pracę nad dokumentem. Trwały one trzy lata i zakończyły się na początku października 2022 r. Z przygotowanego projektu wynikało, że teren krakowskiego kombinatu zostanie podzielony na trzy strefy, w których może być prowadzona działalność przemysłowa. Oddzielone miały być one od siebie drogami ogólnodostępnymi i zielenią. Spotkanie z wiceprezydentem i zmiana zapisów Przygotowany projekt nie spodobał się jednak ArcelorMittal - o czym podczas październikowej sesji poinformował władze miasta i radnych Andrzej Morzonek, przedstawiciel firmy. Przekazał on, że urzędnicy z planu powinni usunąć m.in. drogi publiczne i przekształcić je w wewnętrzne. Plan ostatecznie nie został poddany pod głosowanie radnych. Tymczasem na początku grudnia 2022 r. doszło do spotkania pomiędzy Tomaszem Ślęzakiem, dyrektorem energii i ochrony środowiska oraz członkiem rady nadzorczej ArcelorMittal, a wiceprezydentem Krakowa Jerzym Muzykiem. Przedstawiciel firmy poinformował władze miasta, że chciałby, aby w planie zlikwidowano drogi publiczne oraz niekorzystne linie zabudowy na wybranych obszarach. Tuż po spotkaniu radni klubu prezydenckiego "Przyjazny Kraków" oraz radny niezrzeszony Stanisław Morcy opracowali poprawki do przygotowanego wcześniej planu. Okazało się, że są one tożsame z tymi, które podczas spotkania z przedstawił władzom miasta dyrektor Ślęzak. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia, w połowie grudnia głosami radnych prezydenckich i PiS zmiany zostały przyjęte. Zielone światło dla strefy przemysłowej W najbliższych tygodniach nowy plan zagospodarowania, już z poprawkami, ma trafić pod głosowanie radnych. Dlaczego to takie ważne? Jeśli dokument zostanie uchwalony, da możliwość firmie ArcelorMittal utworzenie strefy przemysłowej, a to może wpłynąć na jakość życia mieszkańców. Dlaczego? Zgodnie z ustawą Prawo ochrony środowiska stworzenie takiego specjalnego obszaru pozwali na emitowanie do atmosfery większej ilości zanieczyszczeń czy możliwość przekraczania norm hałasu. Żeby złożyć wniosek o strefę przemysłową, trzeba mieć: wypis z planu miejscowego, który potwierdza zgodę rady na utworzenie obszaru produkcji, składowania i magazynowania. Trzeba również mieć wypis z ewidencji gruntów i zgodę właściciela terenu. W praktyce oznacza to, że jeśli radni dadzą zielone światło, taka strefa najprawdopodobniej powstania. Zgodę co prawda musi wyrazić jeszcze sejmik województwa, ale tam większość radnych uważa pomysł strefy za dobry. - Zmiany w planie są korzystne dla ArcelorMittal i otwierają drzwi dla utworzenia strefy przemysłowej w Nowej Hucie. Przedstawiciele firmy przekonują co prawda, że nie zamierzają jej utworzyć, ale to tylko ustna deklaracja, która nie ma żadnej mocy prawnej - mówi w rozmowie z Interią Grzegorz Stawowy, miejski rady i przewodniczący komisji planowania przestrzennego. Deklaracja, o której wspomina radny Stawowy, została złożona z mównicy na sali obrad podczas jednej z sesji przez Andrzeja Morzonka. Nie jest ona w żaden sposób prawnie wiążąca i może się okazać, że po uchwalaniu planu firma natychmiast wystąpi o utworzenie strefy. Wówczas urzędnicy nie będą mieli żadnej możliwości reakcji. - Widać w tym pewną niekonsekwencję władz miasta. W Krakowie zabroniono palenia węglem i drewnem. Ostatnio została przegłosowana strefa czystego transportu, która spowoduje, że tysiące osób w mieście będzie musiało wymienić samochody, których celem jest poprawa jakości powietrza. Jednocześnie otwieramy prywatnemu przedsiębiorcy możliwość utworzenia strefy przemysłowej, która pozwoli na przekraczanie norm jakości powietrza bez większych konsekwencji - zauważa Stawowy. Sprzedaż ziemi i urzędnicze plany Dlaczego zatem urzędnicy są zwolennikami planu? Chodzi o strategiczny projekt władz Krakowa "Nowe Miasto". W rejonie Płaszowa i Rybitw urzędnicy chcą pozwolić na wzniesienie budynków o wysokości 150 metrów i stworzyć nową tkankę miejską. Szkopuł w tym, że na tym terenie znajdują się zakłady produkcyjne i gospodarujące odpadami. Władze miasta przekonywały, że jeśli zostanie uchwalony plan dla huty, to zakłady będą mogły tam przenieść swoją działalność. Do tej pory pomiędzy ArcelorMittal a urzędem miasta nie zawarto umowy przedwstępnej gwarantującej Krakowowi wykup części gruntów. Szacuje się, że koszt takiej transakcji może wnieś ok. 100 mln zł. W budżecie miasta nie ma jednak zarezerwowanych takich środków. Na jeszcze jeden szczegół uwagę zwraca radny Łukasz Maślona. - To, z czym radni nie mogą sobie poradzić od początku tej kadencji, to przygotowanie wiarygodnej analizy środowiskowej dotyczącej tego terenu. Wszyscy zgadzamy się, że grunt jest skażony, ale nikt nie wie, jak bardzo - mówił w niedawnej rozmowie z Interią. - Jeśli ArcelorMittal będzie chciał sprzedać ziemię i opuścić teren, to jako miasto, musimy zadbać o to, aby posprzątali po sobie i usunęli wszelkie zanieczyszczenia z ziemi i wody. Inaczej zapłacą za to nowi właściciele, oby nie mieszkańcy Krakowa - dodawał. Co ciekawe, radny zgłosił poprawkę, która nakazywałaby przeprowadzenie na terenie kombinatu badań środowiskowych przed każdą rozpoczynającą się inwestycję. Ten postulat został jednak odrzucony. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl