Władze Krakowa muszą znaleźć setki milionów złotych, aby w przyszłym roku autobusy i tramwaje mogły kursować jak dotychczas. W przeciwnym razie krakowianie muszą się liczyć ze zmianami w rozkładzie jazdy. W praktyce oznaczać będzie to cięcia kursów i ich zmniejszoną częstotliwość. Zgodnie z projektem budżetu na przyszły rok miasto na funkcjonowanie komunikacji miejskiej zarezerwowało 640 mln zł. Urzędnicy przyznają, że aby utrzymać obecną siatkę połączeń, potrzeba 970 mln zł. Oznacza to, że brakuje 330 mln zł. Jednym z pomysłów zaproponowanych przez urzędników jest podniesienie ceny za bilet miesięczny. Obecnie kosztuje on 80 zł dla osób płacących podatki w Krakowie. Po zmianach byłoby to 119 zł. Oznacza to blisko 50 proc. podwyżkę. Dla porównania osoby niepłacące podatków w Krakowie wydają obecnie 148 zł, a po zmianach ma to być 159 zł. Wzrosnąć mają także opłaty za bilet miesięczny na jedną linię. Z 54 na 80 zł dla płacących podatki i z 80 na 119 zł dla pozostałych. Urzędnicy wyliczają, że dzięki podwyżkom budżet zyska 50 mln zł. Urzędnicy chcą również, aby kierowcy zapłacili więcej za strefę płatnego parkowania. Obecnie jest tak, że za godzinę postoju w strefie A trzeba zapłacić 6 zł, w strefie B - 5 zł, a w C - 4 zł. Po zmianach opłata w każdym przypadku ma wzrosnąć o 1 zł. Część pieniędzy z opłat jest przekazywane na funkcjonowanie komunikacji miejskiej. Tymczasem projekty podwyżek przygotowane przez urzędników zostały przekazane radnym. Głosowanie w tej sprawie ma odbyć się w środę. To zmiana spowoduje, że ludzie zrezygnują z komunikacji - Uważam, że z dyskusją na temat ewentualnej podwyżki powinniśmy poczekać do nowego roku i połączyć ją z rozmową dotyczącą podniesienia opłat za strefę płatnego parkowania. Obecnie jest tak, że tylko 69 proc. dochodów ze strefy jest przeznaczanych na transport zbiorowy i zieleń publiczną. Pozostałe 31 proc. trafia do budżetu i może być przeznaczone na dowolne wydatki. Trzeba to zmienić tak, aby opłaty ze strefy w całości były przeznaczane na komunikację miejską. To jest ważna dyskusja, dlatego trzeba do tego podejść ze spokojem - mówi w rozmowie z Interią radny Dominik Jaśkowiec. - Kiedy ostatnio wprowadzaliśmy podwyżki cen biletów, urzędnicy argumentowali, że nie dotkną one biletów miesięcznych tak, aby zachęcić krakowian do korzystania z nich. Obecnie proponowana zmiana przewiduje przede wszystkim podwyżki biletu miesięcznego o blisko 50 proc. To jest niedopuszczalne i jednoznaczne wskazuje, że miasto odchodzi od wspierania transportu zbiorowego. Wiele osób może zrezygnować z jazdy autobusem czy tramwajem i przesiąść się z powrotem do samochodu. A to wygeneruje większe korki - dodaje. - Władze Krakowa od dawna powtarzają, że priorytetem dla nich jest transport publiczny. Jednak zaproponowana zmiana pokazuje, że jest zupełnie odwrotnie. Podwyżka biletu miesięcznego wyniesie blisko 50 proc. Urzędnicy tłumaczą to tym, że dodatkowo mieszkaniec otrzyma możliwość jazdy również koleją aglomeracyjną. Jednak trzeba powiedzieć wprost, że krakowianin korzysta głównie z autobusów i tramwajów. Zatem niech to będzie możliwość (bilet zintegrowany - przyp. red.), a nie coś, co jest narzucone z góry. Jeśli ktoś będzie chciał korzystać w ramach miesięcznego biletu z pociągów, to zakupi taką usługę - uważa radny Łukasz Maślona. MPK nie dostało pieniędzy za listopad. Chodzi o 30 mln zł Tymczasem Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne wciąż nie otrzymało pieniędzy za wykonane przejazdy autobusów i tramwajów w listopadzie. Chodzi o kwotę 27,8 mln zł. Na razie nie wiadomo, kiedy zaległości zostaną uregulowane. - Na obecną chwilę, pomimo braku otrzymania zapłaty za wykonaną usługę, MPK na bieżąco reguluje płatności za energię elektryczną i olej napędowy - mówi w rozmowie z Interią Marek Gancarczyk, rzecznik MPK Kraków. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl