Akcja pod Szpiglasową Przełęczą. Naczelnik TOPR zabrał głos. Chodzi o hejt

Oprac.: Karolina Głodowska
Naczelnik Tatrzańskiego Pogotowia Ratunkowego Jan Krzysztof zdecydował się zabrać głos kilka dni po tym, jak toprowcy przeprowadzili akcję ratunkową pod Szpiglasową Przełęczą. Ratownicy sprowadzili wtedy do schroniska przy Morskim Oku ojca i dwójkę dzieci. Po tym, jak utknęli w śniegu, a warunki zaczęły się pogarszać, mężczyzna wezwał pomoc. Naczelnik postanowił wypowiedzieć się z uwagi na narastający hejt. Według niego nadmierna krytyka takich zachowań może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego.

Sprawę, do której odniósł się naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, opisywaliśmy przed kilkoma dniami.
Zabrał dzieci w góry, nie zważając na warunki. Interweniował TOPR
Przypomnijmy, mężczyzna zabrał w góry swoje dzieci (siedem i dziewięć lat). Wybrał się z nimi w Tatry Wysokie. Dotarli pod Szpiglasową Przełęcz (2110 m n.p.m.), gdzie utknęli w zaspach śniegu. Przed wyjściem na taką wyprawę mężczyzny nie powstrzymały komunikaty informujące o załamaniu pogody i zagrożeniu lawinowym.
Zgłoszenie do centrali trafiło we wtorek przed godziną 13. Na pomoc mężczyźnie z dziećmi ruszyli ratownicy. Z uwagi na warunki nie mogli poderwać śmigłowca. Toprowcy znaleźli zagubionych podróżnych i sprowadzili ich bezpiecznie do schroniska nad Morskim Okiem. Akcja zakończyła się przed godz. 20.
Akcja ratunkowa pod Szpiglasową Przełęczą. Komentarz naczelnika TOPR
W piątek wieczorem do sprawy postanowił odnieść się naczelnik TOPR Jan Krzysztof. Rozpoczął on od zaznaczenia, że nie jest użytkownikiem Facebooka i nie śledzi komentarzy dotyczących zdarzeń opisywanych na profilu TOPR, ale tym razem pragnie zareagować.
"Nie jestem użytkownikiem FB i nie śledzę w związku z tym komentarzy dotyczących wielu zdarzeń opisywanych przez nas na profilu TOPR. Tym razem jednak otrzymałem informację o bardzo krytycznych, często wulgarnych komentarzach dotyczących ojca z dziećmi, którym udzieliliśmy pomocy w rejonie Szpiglasowej Przełęczy. Bardzo proszę o zachowanie umiaru w ocenach i zastanowienie się nad konsekwencjami swoich opinii, często nieadekwatnych i nieuzasadnionych" - pisze Jan Krzysztof.
Naczelnik podkreślił, że uważa, iż wybór trasy w przypadku tego wyjścia w góry nie był adekwatny, ale zwrócił także uwagę, że ojciec wezwał pomoc, gdy uznał, że warunki się pogarszają.
"Rozkręcony w mediach społecznościowych hejt" może przynieść opłakane skutki
"Według mojej opinii wybór trasy przez ojca dziewczynek nie był właściwy w tych warunkach. Z pewnością lepszym wariantem było zejście ze schroniska w dół do Wodogrzmotów Mickiewicza. Z chwilą kiedy ojciec uznał, że warunki są coraz trudniejsze, wezwał jednak pomoc i było to działanie jak najbardziej właściwe. Po dotarciu ratowników dzieci były w dobrej formie i raczej traktowały tę sytuację jak kolejną przygodę. Zostały bezpiecznie sprowadzone do Morskiego Oka. Zadaniem policji w takich przypadkach jest podjęcie działań wyjaśniających czy nie doszło do popełnienia przestępstwa. I takie działania zostały podjęte" - opisuje naczelnik Krzysztof.
Naczelnik TOPR podkreślił, że opiekunowie dzieci powinni lepiej planować wyjścia, ale trzeba znaleźć umiar i nie pozwalać sobie na hejt, bo w obawie przed nim ktoś potrzebujący pomocy w podobnej sytuacji w górach może zrezygnować z wezwania służb, obawiając się konsekwencji.
"Bardzo proszę o krótką refleksję i odnoszenie się raczej do własnych zachowań i wyborów oraz wyciagnięcie z tego zdarzenia wniosków na przyszłość" - zakończył wpis Jan Krzysztof.