Sprawę, do której odniósł się naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, opisywaliśmy przed kilkoma dniami. Zabrał dzieci w góry, nie zważając na warunki. Interweniował TOPR Przypomnijmy, mężczyzna zabrał w góry swoje dzieci (siedem i dziewięć lat). Wybrał się z nimi w Tatry Wysokie. Dotarli pod Szpiglasową Przełęcz (2110 m n.p.m.), gdzie utknęli w zaspach śniegu. Przed wyjściem na taką wyprawę mężczyzny nie powstrzymały komunikaty informujące o załamaniu pogody i zagrożeniu lawinowym. Zgłoszenie do centrali trafiło we wtorek przed godziną 13. Na pomoc mężczyźnie z dziećmi ruszyli ratownicy. Z uwagi na warunki nie mogli poderwać śmigłowca. Toprowcy znaleźli zagubionych podróżnych i sprowadzili ich bezpiecznie do schroniska nad Morskim Okiem. Akcja zakończyła się przed godz. 20. Akcja ratunkowa pod Szpiglasową Przełęczą. Komentarz naczelnika TOPR W piątek wieczorem do sprawy postanowił odnieść się naczelnik TOPR Jan Krzysztof. Rozpoczął on od zaznaczenia, że nie jest użytkownikiem Facebooka i nie śledzi komentarzy dotyczących zdarzeń opisywanych na profilu TOPR, ale tym razem pragnie zareagować. "Nie jestem użytkownikiem FB i nie śledzę w związku z tym komentarzy dotyczących wielu zdarzeń opisywanych przez nas na profilu TOPR. Tym razem jednak otrzymałem informację o bardzo krytycznych, często wulgarnych komentarzach dotyczących ojca z dziećmi, którym udzieliliśmy pomocy w rejonie Szpiglasowej Przełęczy. Bardzo proszę o zachowanie umiaru w ocenach i zastanowienie się nad konsekwencjami swoich opinii, często nieadekwatnych i nieuzasadnionych" - pisze Jan Krzysztof. Naczelnik podkreślił, że uważa, iż wybór trasy w przypadku tego wyjścia w góry nie był adekwatny, ale zwrócił także uwagę, że ojciec wezwał pomoc, gdy uznał, że warunki się pogarszają. "Rozkręcony w mediach społecznościowych hejt" może przynieść opłakane skutki "Według mojej opinii wybór trasy przez ojca dziewczynek nie był właściwy w tych warunkach. Z pewnością lepszym wariantem było zejście ze schroniska w dół do Wodogrzmotów Mickiewicza. Z chwilą kiedy ojciec uznał, że warunki są coraz trudniejsze, wezwał jednak pomoc i było to działanie jak najbardziej właściwe. Po dotarciu ratowników dzieci były w dobrej formie i raczej traktowały tę sytuację jak kolejną przygodę. Zostały bezpiecznie sprowadzone do Morskiego Oka. Zadaniem policji w takich przypadkach jest podjęcie działań wyjaśniających czy nie doszło do popełnienia przestępstwa. I takie działania zostały podjęte" - opisuje naczelnik Krzysztof. Naczelnik TOPR podkreślił, że opiekunowie dzieci powinni lepiej planować wyjścia, ale trzeba znaleźć umiar i nie pozwalać sobie na hejt, bo w obawie przed nim ktoś potrzebujący pomocy w podobnej sytuacji w górach może zrezygnować z wezwania służb, obawiając się konsekwencji. "Bardzo proszę o krótką refleksję i odnoszenie się raczej do własnych zachowań i wyborów oraz wyciagnięcie z tego zdarzenia wniosków na przyszłość" - zakończył wpis Jan Krzysztof.