Artur Rojek o modzie na festiwale. "Coraz trudniej się przebić"

- W Polsce powstała moda na festiwale. Ludzie zaczęli lubić na nie jeździć. Promotorzy to wyczuli, zaczęło ich powstawać coraz więcej - powiedział muzyk Artur Rojek, gość Piotra Witwickiego w podcaście video "Bez uników". W ocenie Rojka festiwalami zaczęły nazywać się imprezy, które nic z tym wspólnego nie mają. - Dzisiaj nie jesteśmy jednym z pięciu, tylko jednym z 50. Nie jest tak łatwo się przebić - dodał.

Artur Rojek: Dziś nie jest łatwo się przebić. Mówi o "modzie na festiwale"
Artur Rojek: Dziś nie jest łatwo się przebić. Mówi o "modzie na festiwale"Interia/Łukasz KalinowskiEast News

Rozmowa Piotra Witwickiego z Arturem Rojkiem szybko zeszła na temat festiwali. Redaktor naczelny Interii zauważył, że zmieniła się konstrukcja tego typu wydarzeń i w Polsce i na świecie.

- Wiele lat temu wystarczyło to, że Program III Polskiego Radia ogłaszał wykonawców i już był wokół tego szum. Teraz musicie być w różnych miejscach. Artyści też mają o wiele więcej propozycji, bo festiwali jest więcej - wskazał.

Zobacz najnowszy odcinek podcastu video "Bez uników" Piotra Witwickiego:

"Piotr Witwicki. Bez Uników": Czy artyści naprawdę są tak trudni do współpracy?Piotr WitwickiINTERIA.PL

- Festiwal to jest taka formuła, którą cały czas musisz się przejmować. Nieważne, czy to jest rok 2006, czy 2026 - ocenił Artur Rojek.

I przyznał: oczywiście czasy się zmieniają. Wokalista wspomniał, że w 2006 było to wydarzenie unikatowe. Wtedy trzecią edycję miał Open'er, piątą Przystanek Woodstock, był też Jarocin. I pojawiły się kolejne trzy, w tym OFF Festival, którego dyrektorem artystycznym jest Artur Rojek.

Moda na festiwale. "Trudno się przebić"

- W kolejnych latach takich imprez zaczęło przybywać, bo w Polsce powstała moda na festiwale. Ludzie zaczęli lubić na nie jeździć. Promotorzy to wyczuli, więc zaczęło ich powstawać coraz więcej - dodał.

Wskazał też, że dzisiaj "festiwalami nazywają się imprezy, które nic wspólnego z pojęciem festiwali nie mają", ale w nazwie to słowo się pojawia. - Ja też byłem parę razy zdziwiony, że jestem na festiwalu - wtrącił Piotr Witwicki.

- Dzisiaj nie jest tak łatwo się przebić - przyznał Rojek - Dzisiaj nie jesteś jednym z pięciu, tylko jesteś jednym z 50. Jesteś też festiwalem, który ma swoją publiczność, ale ona razem z festiwalem się starzeje. Musisz co roku walczyć o nową - wskazał. Dodał, że nie jest to proste.

- Potencjalny uczestnik zrobił się bardzo kapryśny - zauważył Witwicki.

- Do tego się jeszcze dokładają serwisy streamingowe, które umożliwiają nam pozyskania tego, co chcemy, w każdej chwili, w której chcemy. Nie musimy na nic czekać - dodał Rojek.

Rozmówcy zauważyli, że zmieniła się percepcja muzyki i sposób jej konsumpcji.

Artur Rojek: Z hip-hopem nie do końca mi się udało

- Publiczność się starzeje, jest to nieuchronne - wrócił do wątku Piotr Witwicki. Zapytał Artura Rojka, czy osoby, które na organizowane przez niego wydarzenie przychodzą, są sentymentalne, czy szukają jednak nowych rzeczy i ich się domagają.

- Oni mi tego nie mówią wprost. Ci, którzy przyjeżdżają na OFF, to są ludzie, którzy wiedzą, że to jest taki festiwal, a nie inny - powiedział Rojek.

Przyznał, że jest grupa osób, które nie do końca to akceptują i piszą w sieci, nakazując mu wręcz, aby zaprosił kogoś konkretnego. - Albo krytykują. Najczęściej dotyczy to hip-hopu. Ja zawsze miałem takie przeświadczenie, że OFF ma pełnić funkcję edukacyjną - dodał. Jego celem jest m.in., aby ludzie mogli "czegoś więcej dowiedzieć się o muzyce". Przyznał, że przy wprowadzaniu artystów hiphopowych nie do końca się to udało.

Dotychczasowe odcinki videocastu Piotra Witwickiego obejrzysz TUTAJ.

----

Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!