Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

"Ziobro i Kaczyński, k..., nie biorą"

"Wiem, k..., że nie biorą. Trzeba skończyć z tym Ziobrą i Kaczyńskim. I wracamy do gry" - takie zdanie pojawia się w nowym spocie wyborczym PiS.

Film reklamowy rozpoczyna scena korupcji. Napis informuje widza, że ma ona miejsce "niedawno temu w Polsce". Polityk przyjmuje walizkę pełną dolarów, a kolejni upychają sobie pieniądze po kieszeniach. - Cześć, mamy ten kontrakt od rządu, trzeba jeszcze tylko posmarować opozycji i sprawa załatwiona. Tak, mamy ich wszystkich w kieszeni - mówi do swojego wspólnika biznesmen. - Mordo ty moja - mówi jeden z polityków ściskając go. Dynamicznie zmontowana akcja toczy się w willi, bohaterowie piją alkohol i palą cygara.

Kolejna scena rozgrywa się "teraz". Rozdrażniony oligarcha krzyczy do telefonu komórkowego: - Wiem, k..., że nie biorą. Trzeba skończyć z tym Ziobrą i Kaczyńskim. I wracamy do gry. Reklamę kończy pytanie: - Czy wrócą? Zdecyduj TY.

Wieczorem spot ukaże się w największych stacjach telewizyjnych.

Jeszcze przed prezentacją filmu poseł PiS Tomasz Dudziński mówił: - Było takie powiedzenie, że pierwszy milion trzeba ukraść. My chcemy to zmienić.

Pomysłodawcą spotu i współautorem scenariusza jest sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński. Dziennikarze pytali o to Dudzińskiego. Polityk zapewnił, że "na pomysł spotu Kamiński wpadł w weekend", więc nie może być mowy o tym, że pracuje dla PiS w trakcie wykonywania swojej - opłacanej przez podatników - pracy w Kancelarii.

Politycy PiS tłumaczyli, że spot nie przedstawia jakiegoś konkretnego wydarzenia, nie jest "materiałem dokumentalnym, czy publicystycznym". Jednak - jak podkreślił sekretarz generalny PiS Joachim Brudziński - definiuje on "konkretne problemy, nie jest literacką czy poetyczną fikcją".

- Te wszystkie fortuny, które wyrosły dzięki kontaktom biznesu z politykami, z rządem, samorządem w naszym kraju, miały miejsce - podkreślił.

PiS zapowiada kolejne spoty. Jak mówił Dudziński, jego ugrupowanie chce "mówić o problemach Polaków", w tym wypadku o korupcji, która jest jednym z najpoważniejszych problemów w naszym kraju.

- Kiedy Amerykanie kręcili film "Dawno temu w Ameryce" problem korupcji mieli dawno za sobą, mam nadzieję, że kiedy będziemy kręcili dalszy ciąg tego spotu, również będziemy to mieli za sobą - mówił Dudziński.

Poinformował też, że spot z pewnością był droższy od przygotowanych z materiałów archiwalnych. Dokładnej kwoty nie znał. Jak mówił, zagrali w nim polscy aktorzy, był przeprowadzony casting.

- Nikt jeszcze tak nie prowadził kampanii, żeby recenzować własną nieudolność i własne ciemne układy. To strzał w kolano, który przebił stopę - skomentował spot PiS poseł PO Rafał Grupiński,

jeden ze strategów medialnych Platformy.

- Spot PiS recenzuje dwa lata rządów PiS i uderza w ich rząd. Pokazuje, że ten rząd miał przez dwa lata jakieś ciemne układy z oligarchami i że wreszcie trzeba zrobić z tym porządek. Rzeczywiście - trzeba wreszcie zrobić z tym porządek, ale zrobi to Platforma Obywatelska - dodał.

W spocie pojawia się m.in. sformułowanie "posmarować opozycji". - W tym PiS jest specjalistą, żeby opluskwić otoczenie i udawać, że samemu jest się białym, mimo słynnego zwrotu premiera Kaczyńskiego: "nie damy sobie wmówić, że białe jest białe, a czarne - czarne" - komentował polityk Platformy.

- To strzał w kolano, który przebił stopę. Nie wiem co się stało z Bielanem i Kamińskim - albo wybierają się na emeryturę polityczną, albo to, że ich nazwiska pojawiły się w raporcie Kaczmarka spowodowało, że postanowili uderzyć we własnych szefów - ocenił Grupiński.

INTERIA.PL

Zobacz także