Zeznania Hermana i Wagi
Odwołanie Andrzeja Modrzejewskiego w lutym 2002 roku nie miało związku z kontrowersyjnym zatrzymaniem go przez UOP - do takiej tezy przez kilka godzin przekonywał komisję śledczą Andrzej Herman, ówczesny prezes rady nadzorczej spółki.
Przed komisją ds. Orlenu stanął dziś też bliski współpracownik Jana Kulczyka, Jan Waga.
Herman przekonywał dziś śledczych, że w lutym 2002 Modrzejewskiego odwołano, bo spółka miała kiepskie wyniki i utraciła zaufanie udziałowców. Herman zmienił wtedy plan posiedzenia rady, blokując mu możliwość obrony.
Herman mówił, że zatrzymanie mogło nawet zniechęcić członków rady do głosowania za odwołaniem niewygodnego dla lewicy prezesa Orlenu.
- To jest postawienie rzeczy do góry nogami - komentuje te zeznania śledczy Zbigniew Wassermann.
Z dzisiejszych zeznań wynika, że Herman przed odwołaniem Modrzejewskiego kontaktował się z Janem Kulczykiem. Świadek przekonywał, że rozmowy dotyczyły pogarszającej się kondycji finansowej Orlenu i fascynacji doktora Kulczyka Chinami, nie było zaś mowy o ewentualnej wymianie zarządu.
- Ale oczywiste jest, że musieli omawiać kwestie związane ze składem rady nadzorczej, z odwołaniem Modrzejewskiego i że pan Herman wpisał się jakby w całą układankę zorganizowaną przez Urząd Ochrony Państwa - uważa Roman Giertych.
Przed komisją zeznawał dziś też jeden z najbliższych współpracowników Kulczyka - Jan Waga, który miał być organizatorem lotu przedstawicieli Orlenu na rozmowy z rosyjskimi koncernami paliwowymi w grudniu 2002 r. do Moskwy. Zaraz po tym Orlen podpisał umowy z J&S i Petrovalem.
- To nie były negocjacje. Wobec tego, że kończył się kontrakt na dostawy ropy, a nie było nowych ofert, mieliśmy namówić koncerny do ich złożenia - powiedział o rosyjskich rozmowach Waga.
- Po naszej wizycie Jukos złożył ofertę - podkreślił. Dodał, że po pojawieniu się tej oferty, łatwiej było negocjować przedłużenie umowy z J&S.
INTERIA.PL/RMF/PAP