Gęstnieje atmosfera wśród dziennikarzy mediów publicznych. Kiedy próbujemy rozmawiać o warunkach pracy w spółce, najczęściej nabierają wody w usta. A jeśli już chcą mówić, to z zastrzeżeniem, że ich nazwiska muszą pozostać tajemnicą. - Przede wszystkim ludzie nie chcą tracić pracy. Większość ma kredyty albo dzieci - powtarzają najczęściej. Jednocześnie nasi rozmówcy są przekonani: o problemach publicznego nadawcy powinno się pisać. Faktem jest spora rotacja personalna w TVP. Dziennikarze pojawiają się w firmie, a potem, nawet po kilkunastu tygodniach, rezygnują. O to, na jakich zasadach zatrudnia się w telewizji publicznej, zapytaliśmy zarówno reporterów z wieloletnim doświadczeniem jak i tych, którzy zetknęli się z firmą stosunkowo niedawno. - Przychodzisz do mediów, bo kochasz to, co robisz. Po prostu chcesz pracować w telewizji. To trochę jak narkotyk, ale i toksyczny związek - mówi jeden z naszych rozmówców. - Najpierw dają ci kwiatka, a potem w twarz. A TVP zmienia się jak politycy, którzy rządzą. Co cztery lata. Albo ktoś się dostosuje, albo nie - uważa jeden z doświadczonych dziennikarzy. Ile w tym prawdy? Na pierwszy ogień forma zatrudnienia - według danych przesłanych Interii przez telewizję, w spółce pracuje obecnie niecałe 3 tys. osób zatrudnionych w oparciu o umowę o pracę. "Kilkanaście tysięcy osób współpracuje z Telewizją Polską na podstawie umów cywilnoprawnych, na b2b lub w firmach wieloosobowych" - przyznają służby prasowe telewizji. Jak udało nam się dowiedzieć, średnia płaca w pierwszym półroczu 2024 r. sięgnęła kwoty 11 691 zł. To o 648 zł mniej w porównaniu do średniej z zeszłego roku. "Główny wpływ na spadek średniej ma racjonalna polityka kadrowa, zmniejszenie liczby stanowisk dyrektorskich i kierowniczych" - chwali się Dział Komunikacji Korporacyjnej TVP S.A. W odpowiedzi na pytania, które przesłaliśmy spółce przekazano nam, że telewizja nie zalega z wypłatami dla pracowników oraz odprowadza składki zdrowotne i ZUS od umów o pracę. Nie ujawniono nam natomiast informacji odnośnie do sytuacji osób zatrudnionych na podstawie innych umów lub pracy za pośrednictwem firm. A chodzi przecież o większość. TVP. "Doskonałym przykładem jest redakcja sportowa" Nawet wieloletni pracownicy telewizji publicznej przyznają, że w spółce można zapomnieć o umowie o pracę. Z wyłączeniem stanowisk kierowniczych. - Kiedy zaczynałem pracę w telewizji publicznej, zależało mi na umowie o pracę, chociaż preferowaną formą zatrudnienia była oczywiście jednoosobowa działalność gospodarcza - zdradza kolejny z naszych rozmówców. Po kolejnych rozmowach udało się w końcu wynegocjować kontrakt, o którym marzy większość dziennikarzy. - Od razu usłyszałem, że nie ma etatu, a jedyną formą zatrudnienia jest wierszówka albo kontrakt. Mam rodzinę i dzieci na utrzymaniu, kredyt do spłacenia, więc opłata za poszczególne materiały w ogóle mnie nie interesowała - przekazuje nasze źródło. Jak się okazało, kontrakt to zwykła umowa śmieciowa. W praktyce oznacza to więc, że większości dziennikarzy formalnie nie przysługują chociażby zwolnienia lekarskie czy urlopy. Niemniej, nawet taka forma zatrudnienia okazuje się być zbyt droga dla kierownictwa TVP. Zwłaszcza jeśli chodzi o pracowników stacji, których nie widać na co dzień na szklanym ekranie. - Doskonałym przykładem jest redakcja sportowa TVP. Jeszcze w czasach PiS zmuszono tam większość do przejścia na jednoosobową działalność gospodarczą, czyli założenie własnych firm. Żeby nikt się nie powiedział, że w telewizji łamie się prawa pracownicze - relacjonuje nasz informator. - Kierownictwo obiecywało, że wyrówna ludziom zwiększone opłaty za ZUS (składka preferencyjna wynosi 30 proc. minimalnego wynagrodzenia brutto, zaś składka standardowa to 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego brutto - red.). Efekt? Wszyscy płacą sami - dodaje. Dla poszczególnych dziennikarzy to straty sięgające 1000 zł i wzwyż. W końcu opłaty są uzależnione od zarobków. Przy czym, chociaż dotychczas, co pół roku, odbywały się rozmowy dotyczące podwyżek i renegocjacji umów śmieciowych, po wyborach z października 2023 r., nikt ich nawet nie proponował. Brak opłat na ZUS czy opóźnione wypłaty mają być szarą codziennością dla większości współpracujących, a w praktyce zatrudnionych z TVP. TVP: Dla gwiazd do 35 tys. zł Zmiana władzy w Polsce mocno uderzyła w ludzi zatrudnionych w TVP S.A. Poszczególni dziennikarze zaczęli tracić swoje programy, a etaty usuwano. - Ludzie zwolnieni musieli dzwonić albo się umawiać, żeby dowiedzieć się, czy dalej pracują... Nikogo się tak nie traktuje, niezależnie od opcji. Wszyscy zasługują na to, żeby przestrzegać prawa pracy - mówi Interii dziennikarz z wieloletnim doświadczeniem. Jak relacjonuje nasz rozmówca, w gorszej pozycji znaleźli się wszyscy, którzy pracowali w czasach PiS w redakcjach związanych z informacją. Niezależnie od tego, kiedy zaczynali swoją przygodę z TVP. - Wynagradzani są ludzie, którzy zostali zaproszeni do pracy. Kara się tych, co otarli się o czasy PiS, ale też pracowali dla telewizji od dekad - zżyma się kolejny z naszych rozmówców. Dziennikarz TVP: - Proszę zobaczyć, jakie gwiazdy ściągnięto obecnie do telewizji publicznej. Z politycznych to na przykład Justyna Dobrosz-Oracz czy duet ze "Szkła Kontaktowego" TVN, Katarzyna Kasia i Grzegorz Markowski, którzy otrzymali program "Kwiatki polskie" - wylicza nasz rozmówca. - Takie gwiazdy jak Łukasz Piszczek czy Jakub Błaszczykowski jako eksperci na Euro też nie pracowali za darmo - dodaje. Zwróciliśmy się do władz telewizji z prośbą o ujawnienie zarobków największych gwiazd. W swoim zapytaniu poprosiliśmy o udostępnienie pensji takich gwiazd jak Maciej Orłoś, Justyna Dobrosz-Oracz oraz Katarzyna Kasia. Odpowiedź? "Wynagrodzenia dyrektorów (ścisłe kierownictwo TVP zarabia od 35 do 48 tys. zł brutto - red.) upubliczniliśmy. Wysokości uposażenia dziennikarzy nie możemy podawać, ponieważ nie pełnią oni funkcji publicznych" - twierdzi telewizja finansowana z podatków Polaków. "Zaznaczamy jednak, że wynagrodzenia najlepiej zarabiających dziennikarzy nie przekraczają pułapu 35 tysięcy złotych" - przekazano Interii. Co dalej z publicznym finansowaniem TVP? Jednocześnie od dawna słychać o problemach finansowych TVP i mediów publicznych. Jak podał press.pl, władze Polskiego Radia poinformowały swoich pracowników o opóźnieniu w wypłacie dodatków do pensji. Powód? Opóźnienie dotacji z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. "Zapewniamy, że jak tylko otrzymamy dotację, a będzie to w tym tygodniu, natychmiast wypłacimy Państwu wszystkie należne pieniądze. Z góry dziękujemy za Państwa cierpliwość i przepraszamy za tę niedogodność" - stwierdzają w liście do pracowników likwidator spółki Paweł Majcher i jego doradca Juliusz Kaszyński. Jak podawaliśmy w Interii, TVP zrezygnowała ostatnio z kosztorysów wynikowych dla producentów zewnętrznych przy audycjach informacyjnych i publicystycznych. Warunek? Kwota musi być niższa niż 100 tys. zł. "Każda audycja ma swój kosztorys, który przed podpisaniem umowy sprawdzany i akceptowany jest przez odpowiednią jednostkę merytoryczną" - tłumaczy się spółka. "Nie ma zatem możliwości, by wcześniej zatwierdzone koszty produkcji audycji wzrosły" - stwierdzono w oświadczeniu wydanym po naszym tekście. Z informacji Interii wynika, że dotychczas MKDiN przekazało TVP ponad 1,01 mld zł. Ostatnia transza sięgająca 40 mln zł trafiła do spółki w tym miesiącu. Jak jednak słyszymy, to wciąż za mało. - Zastaliśmy firmę z rocznymi kosztami na poziomie blisko 4 mld zł, z czego brakuje ok. 3 mld zł. W Karcie Powinności na ten rok dla TVP zapisano 2,680 mld zł rekompensaty z tytułu utraconych wpływów abonamentowych (...). Do brakującej kwoty należy dodać 316 mln zł z tytułu środków abonamentowych zamrożonych na depozytach sądowych - przekazało nam TVP. Spółka, w ramach oszczędności, zlikwidowała 16 stanowisk dyrektorskich (ok. 5 mln zł rocznie - red.), stanowiska doradców zarządu (ok. 2 mln zł rocznie - red.), zmniejszyła liczbę kierowników (ok. 3,5 mln zł rocznie - red.) czy zrezygnowała z Wydziału Bezpieczeństwa Korporacyjnego (ok. 1,5 mln zł rocznie - red.). Kolejnym pomysłem na oszczędności są zwolnienia wśród pracowników oddziałów regionalnych. Stawki dziennikarzy oraz realizatorów mają zostać "urealnione". W 16 ośrodkach TVP zatrudniono ok. 770 osób. Reszta załogi, bez umowy o pracę, to ok. 3 tys. ludzi. Nie wiadomo, ile z nich straci posady. Jakub Szczepański ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!