5 lutego (czyli w najbliższą niedzielę) w życie wchodzi unijne embargo na rosyjskie produkty naftowe, w tym diesla. To druga część embarga na import rosyjskiej ropy naftowej drogą morską, które weszło w życie 5 grudnia 2022 roku. W związku z kolejnym pakietem sankcji na początku stycznia pojawiły się obawy, że cena diesla na stacjach może widocznie wzrosnąć. Sam premier mówił o kłopotach na europejskim rynku. - Są duże deficyty diesla w Europie, to bardzo poważny problem. Mam nadzieję, że nasz koncern multienergetyczny poradzi sobie i z tym - stwierdzał na początku roku premier Mateusz Morawiecki. Jak sytuacja wygląda na kilka dni przed wejściem w życie zakazu importu rosyjskiego diesla? Pytaliśmy analityków rynku paliw, w tym głównych ekonomistów Orlenu. Orlen: Nie importujemy diesla z Rosji od dawna Diesla nie zabraknie - mówią Interii analitycy rynku paliw. - Europa ma rafinerie przygotowane pod produkcję benzyn i jest jej eksporterem. Natomiast w przypadku olejów napędowych w znacznej mierze jesteśmy uzależnieni od importu. Szacowano, że udział UE, Wielkiej Brytanii i Norwegii w imporcie rosyjskich olejów napędowych sięgał nawet 46 proc. przed wojną. W październiku - zgodnie z danymi Eurostatu - UE samego diesla importowała z Rosji około 13-14 proc. W Polsce produkcja olejów napędowych wzrastała i sięgnęła ponad 14 mln ton w 2022 roku. Pod tym względem wypadamy dobrze na tle Zachodu - stwierdza Maciej Miniszewski z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. W jego opinii nie powinniśmy się obawiać "o ilość oleju napędowego na rynkach". - Nawet duże firmy europejskie nie zakładają, że będziemy się mierzyć z niedoborami diesla - dodaje. Orlen zapewnia, że jest przygotowany na embargo. - Diesla z Rosji nie importujemy już od początku wojny w Ukrainie, uzupełniając dostawy z innych kierunków. Od dawna realizujemy więc obostrzenia, które formalnie wejdą w życie 5 lutego - podkreśla dr Adam Czyżewski, główny ekonomista w PKN Orlen. - Nie ma dziś powodu, by sądzić, że wystąpią jakieś perturbacje. Przy obecnych cenach rynek jest dobrze zaopatrzony. Diesla globalnie jest wystarczająco dużo. Wyzwaniem dla tych, którzy do tej pory importowali tańsze paliwa z Rosji może być zmiana tras dostaw, bo Rosja zaopatrywała Europę w ponad 700 tys. ton baryłek oleju napędowego dziennie - dodaje. Teraz te dostawy muszą zostać zastąpione paliwem z innych kierunków. Skąd Europa weźmie diesla? - Przede wszystkim z rynków ARA (Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia -red.), na które trafia produkt z różnych kierunków, głównie z Bliskiego Wschodu, Stanów Zjednoczonych oraz z Chin, Indii - wylicza główny ekonomista Orlenu. Odleglejsze kierunki dostaw przełożą się na wyższe koszty transportu. - Kiedy do Polski sprowadzono rosyjski olej napędowy, płynął on z Primorska, z portu oddalonego od Gdyni o dwa dni drogi, teraz diesla sprowadzamy z kierunków odległych nawet o kilkadziesiąt dni - wskazuje Maciej Miniszewski z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Zwraca uwagę, że także zmiana w podejściu Chin powinna wpłynąć na obniżenie cen paliw w najbliższych miesiącach. - W 2022 roku Chiny ograniczyły eksport swoich paliw o 75 proc. względem średniej z lat 2018-2021. Natomiast zapowiedziały zwiększenie kwot eksportowych w 2023 roku. Zwiększona podaż z rynku chińskiego będzie wpływać na luzowanie ogólnej sytuacji na rynku - wskazuje. Skoro diesla nie braknie, to czy jego cena również nie ulegnie zmianie? Niekoniecznie. Cena diesla na stacjach wzrośnie? Prognozy Analitycy dość zgodnie podkreślają, że trudno określić dokładną cenę diesla w przyszłości. Precyzyjniej można natomiast mówić o kierunku zmian. - Spodziewam się zmiany na stacjach już po 5 lutego, ale nie podejrzewam, żeby ona była skokowa. Myślę, że czekają nas wzrosty na poziomie kilkunastu groszy za litr. Będziemy bliżej 8 zł, natomiast te wcześniejsze prognozy mówiące o cenach 9-10 zł za litr na razie wyglądają mało realnie - mówi Interii dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw z e-petrol.pl - Początkowo możemy obserwować delikatny wzrost cen. Jednak raczej na pewno nie zobaczymy na stacjach ceny 10 zł za litr diesla - stwierdza z kolei Maciej Miniszewski z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. - Jestem przekonany, że dziś żaden odpowiedzialny analityk rynku nie powie, że czekają nas jakieś nagłe i horrendalne wzrosty - przekonuje z kolei Marek Garniewski, ekspert biura relacji inwestorskich, PKN Orlen. - Cena nie powinna się zwiększyć, bo aktualna marża pozwala na import paliw z innych kierunków. Natomiast marża naszej konkurencji, która kupowała diesla z Rosji, skurczy się, ale oni również przygotowali się na embargo, budując zapasy i zwiększając import diesla z nowych kierunków. Wyszliśmy z okresu letniego, kiedy konsumpcja paliw jest wyższa, do okresu zimowego, kiedy ona spada, a mimo to obserwowaliśmy istotny wzrost importu diesla do Polski - tłumaczy Garniewski. Diesel. Kiedy cena może znacznie wzrosnąć? Specjaliści Orlenu podkreślają, że na ceny paliw wpływa wiele czynników, dlatego trudno jednoznacznie określić, co dokładnie w przyszłości konsumenci zastaną na stacjach. - Ponieważ od ponad roku diesel jest wykorzystywany w energetyce, jako substytut droższego gazu, na jego ceny wpływają też inne czynniki, m.in. warunki atmosferyczne oraz ceny gazu na rynku. Obecnie mamy cieplejszą zimę i obserwujemy spadek cen gazu ziemnego, co powoduje spadek zapotrzebowania na diesla w energetyce. Przypomnę, że kryzys na rynku diesla zaczął się jeszcze przed wojną. Gaz zrobił się tak drogi, że zaczęto wykorzystywać diesla w energetyce. Obecnie, z powodu cieplejszej zimy i tańszego gazu sektor energetyki będzie wykorzystywał mniej diesla, więc popyt na niego będzie łatwiej zaspokoić - mówi dr Antoni Czyżewski z Orlenu. Analitycy Orlenu przekonują, że czynnikiem, który mógłby spowodować skok ceny diesla, byłby właśnie nagły wzrost cen gazu. Na to jednak obecnie się nie zanosi. Do wzrostu cen mogłaby doprowadzić także panika konsumentów i nagłe wykupywanie surowca, co obserwowaliśmy tuż po wybuchu wojny, kiedy Polacy masowo ruszyli na stacje, robiąc zapasy. Czytaj: Ceny ropy naftowej i paliw. Co podrożeje? Analityk Orlenu: Wstrząsu nie będzie - Obecnie na ceny ropy i paliw największy wpływ mają decyzje rządów UE i Stanów Zjednoczonych w kwestii sankcji i oraz Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową w kwestii limitów produkcji. Dlatego nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć jednoznacznie, jak embargo wpłynie na finalną cenę na stacjach paliw. Natomiast patrząc na czynniki ekonomiczne, czyli relację podaży do popytu, nie ma powodu spodziewać się wstrząsu cenowego, bo rynek jest zrównoważony przy aktualnej cenie - podkreśla dr Adam Czyżewski z Orlenu. Przekonuje, że zwiększone koszty transportu diesla do Europy z nowych, odleglejszych kierunków nie są czynnikiem, który ma decydujący wpływ na ostateczną cenę. - W tej chwili cena diesla nie zależy głównie od kosztów jego produkcji i transportu, ale faktu, że paliw jest mało. Cena ustawiła się na takim poziomie, by zrównoważyć popyt z dostępną podażą. Barierą dla wzrostu podaży są moce produkcyjne globalnych rafinerii - uważa. Główny ekonomista Orlenu zwraca uwagę, że choć otwarto nowe kierunki dostaw i zgromadzono zapasy, rafinerie nie są w stanie zwiększyć produkcji w reakcji na wzrost ceny. - Diesel jest towarem jak każdy inny, w momencie kiedy go brakuje, jego cena rośnie. To klasyczna gra popytu i podaży, która determinuje finalną cenę produktu. Gdyby nie było deficytu diesla, to płacilibyśmy za niego niższą cenę, biorąc pod uwagę aktualną cenę ropy i klasyczne marże. Ponieważ na europejskim rynku diesla jest mniej, mamy wyższe ceny, ale dzięki temu rynek jest zrównoważony i na stacjach paliw nie mamy braków - konkluduje główny ekonomista PKN Orlen.