Weronika postanawia umrzeć. Tajemniczy środek zamienia ją w "zombie"

Anna Nicz

Anna Nicz

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Lubię to
like
Super
relevant
3,1 tys.
Udostępnij

Nocuje na przystankach i klatkach schodowych. Atakuje ludzi na ulicy. I zmieniła się nie do poznania. A minął ledwie rok. - Znalazłam ją gdzieś na ulicy, gdy jeździłyśmy z kuzynką po mieście. Leżała na przystanku, krzyczała coś, miała zapadnięte policzki, błądzący wzrok, jak ci ludzie w Ameryce po zażyciu narkotyku-zombie - opowiada o swojej siostrze Kasia. Na ulicach jej miasta coraz częściej widać obrazki przypominające te z USA.

Weronika straciła mieszkanie, nocuje w klatkach, u znajomych/zdj. ilustracyjne
Weronika straciła mieszkanie, nocuje w klatkach, u znajomych/zdj. ilustracyjneAgencja SEEast News

Rok temu 23-letnia Weronika straciła pracę. Niewiele o tym mówiła swoim bliskim. Coś się w niej załamało. Miała próbę samobójczą - zażyła dużo leków antydepresyjnych. Odratowano ją. Mniej więcej w tym samym czasie zaczęła brać dopalacze. Dalej poszło szybko.

- Zaczęły dziać się z nią różne dziwne rzeczy: mówiła o handlu ludźmi u nas w mieście, miała wizje, gdy obejrzała jakiś film, przekładało się to jej na rzeczywistość - opowiada jej siostra Kasia.

23-latka z czasem straciła wynajmowane mieszkanie, a ostatnie pieniądze, które miała na czynsz, chciała zainwestować w narkotyki. - Chciała być jakimś Pablo Escobarem, nie wiadomo kim - wspomina Kasia.

Myśleli, że szybko się skończy. Siostra opowiada dalej: - Rodzice próbowali ją przygarnąć, żeby doszła do siebie, trafiła na odwyk, ale poszła dalej w cug.

Kobieta nie wie, od czego dokładnie uzależniła się jej siostra. Nikt z rodziny tego nie wie. Mówi tylko o objawach: psychotyczne zachowania, utrata wagi, spowolnione ruchy, a czasem zastyganie w miejscu. Wie jedynie, że siostra przyjmuje jeden z wielu rodzajów dopalaczy. Przypuszcza, że może to być alfa-PiHP - substancja psychoaktywna należącą do grupy syntetycznych katynonów. Wywołuje podobne objawy jak amfetamina.

Kasia: Znalazłam siostrę gdzieś na ulicy

- Nocuje na ulicy, na przystankach, w klatkach schodowych, w różnych miejscach, czasem ktoś z narkomańskiego towarzystwa wpuszcza ją do domu, bo nie raz się chwali, że ostatnio ktoś jej dał się wykąpać - opowiada Kasia.

- Niedawno znalazłam ją gdzieś na ulicy, gdy jeździłyśmy z kuzynką po mieście. Leżała na przystanku, krzyczała coś, miała zapadnięte policzki, błądzący wzrok, jak ci ludzi w Ameryce po zażyciu narkotyku-zombie - opowiada Kasia.

Rodzina uzależnionej Weroniki chciała, by kobieta trafiła na odwyk. Próbowali w trzech różnych placówkach. W żadnej z nich Weronika się nie stawiła.

- Wydaje mi się, że narkotyk, który przyjmuje, powoduje duże zmiany w mózgu. Ona nie jest w stanie już samodzielnie podjąć decyzji. Była w szpitalu psychiatrycznym i już miała załatwione miejsce na odwyku, ale w szpitalu powiedzieli, że nie mogą jej tam przewieźć bezpośrednio - musi wyjść ze szpitala i sama udać się na odwyk. A ona gdy wyszła, znowu zaczęła brać. Na odwyk z kolei nie mogą wziąć osoby nietrzeźwej - wyjaśnia Kasia.

Służby nie reagowały

Kobieta mówi o bezsilności. Gdy znalazła siostrę na ulicy, natychmiast zadzwoniła na telefon alarmowy. - Przyjechała policja, zapytali, co się właściwie dzieje. Stwierdzili, że to bezpodstawna interwencja, zagrożona mandatem. Powiedziałam policjantowi, żeby wystawiał. Policja była strasznie niemiła. Poprosili, żebym zadzwoniła znowu na dyspozytornię i poprosiła o przyjazd karetki - opowiada kobieta.

- Podesłali karetkę, pani stwierdziła, że już zna moją siostrę i oni nic nie mogą na siłę zrobić - dodaje.

Innego razu otrzymała informację, że Weronika krzyczy na ulicy i atakuje ludzi. - Mamy w okolicy sklep, którego właściciele pomagają potrzebującym. Siostra potrafiła tam wejść i napluć na kobietę, zwyzywać ją, wybić szybę - opowiada Kasia.

Często o tym, co dzieje się z jej siostrą, dowiaduje się z mediów społecznościowych, z grupek typu "spotted". - Ludzie wolą napisać gdzieś w mediach społecznościowych niż zareagować. Zastanawiam się, dlaczego ktoś nie zgłasza takiego czegoś, tylko pisze gdzieś na forum - mówi.

Narkotyki na polskich ulicach

Na ulicach niedużego miasta na południu kraju, w którym mieszkają siostry, Kasia zauważa coraz więcej uzależnionych osób.

- Chodzą na przykład bez ubrania. Gdy tylko wzywana jest interwencja, każą takim ludziom odejść, jakby to w ogóle były zbędne jednostki. Jakby to była taka selekcja naturalna, nie pomaga się takim ludziom. Widuję też młode dzieciaki na ulicach, nie mają więcej niż 25 lat. W większych miastach nie rzucają się w oczy tak jak tutaj - przyznaje Kasia.

Innym razem spotkała dziewczynę, która wyglądała, jakby była pod wpływem narkotyku-zombie. - Policzki miała wręcz zawinięte pod kości. Była dziwnie ubrana, w wiele warstw odzieży. Przestraszyła się dźwięku autobusu i nagle zmieniła kierunek, w którym szła - opowiada kobieta.

Jak dowiedzieliśmy się od rzecznika miejskiej komendy policji, jednostka nie prowadzi statystyk interwencji wobec osób będących pod wpływem narkotyków.

Po wielu próbach uzyskania instytucjonalnej pomocy dla siostry Kasia i jej rodzice rozkładają ręce. Nie mogą zmusić Weroniki do odwyku, jedynym sposobem jest uzyskanie sądowego nakazu umieszczenia jej w ośrodku. Złożyli już odpowiedni wniosek, teraz czekają na decyzję.

Strach przed najgorszym scenariuszem

Jak zauważa Robert Rejniak, terapeuta i prezes oddziału Polskiego Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii w Bydgoszczy, dopalacze, czyli nowe substancje psychoaktywne, występują regionami. W poszczególnych częściach kraju popularne są różne środki.

- Jeśli ta młoda kobieta jest zagrożeniem dla życia i zdrowia swojego i otoczenia, niezbędna jest interwencja. Mogą to też być objawy już istniejących czy rozwijających się zaburzeń psychicznych. Ale tego nie można stwierdzić bez detoksykacji i obserwacji na oddziale psychiatrycznym. Może się okazać, że po odstawieniu narkotyków objawy ustąpią i stan psychiczny się ustabilizuje. To jednak wielka niewiadoma. Jedno jest pewne - bez pomocy i konkretnych kroków ta osoba może umrzeć - mówi terapeuta.

- Sądowy nakaz to ostatnia deska ratunku. Jeżeli nie umieścimy jej w ośrodku, ona gdzieś umrze. Wiem, że takich przypadków jest wiele. Ale to dla mnie chore, że nie można im pomóc, bo brakuje do tego odpowiednich narzędzi - przyznaje ze smutkiem Kasia. I dodaje: - Jeżeli nie pomoże nam sąd, będę załamana. Równie dobrze będziemy mogli rezerwować dla niej miejsce w kostnicy.

Imiona bohaterek zostały zmienione.

Chcesz porozmawiać z autorką? Napisz: anna.nicz@firma.interia.pl

***

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Video Player is loading.
Current Time 0:00
Duration 0:00
Loaded: 0%
Stream Type LIVE
Remaining Time 0:00
 
1x
    • Chapters
    • descriptions off, selected
    • subtitles off, selected
      reklama
      dzięki reklamie oglądasz za darmo
      Filharmonia zawitała do szpitala. Szumowski: Muzyka pomaga we wszystkim
      Filharmonia zawitała do szpitala. Szumowski: Muzyka pomaga we wszystkimPolsat NewsPolsat News
      emptyLike
      Lubię to
      Lubię to
      like
      1670
      Super
      relevant
      547
      Hahaha
      haha
      243
      Szok
      shock
      233
      Smutny
      sad
      266
      Zły
      angry
      138
      Lubię to
      like
      Super
      relevant
      3,1 tys.
      Udostępnij
      Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
      Przejdź na