Na wtorkowej konferencji prasowej szef rządu zapowiedział, że laboratoria w Polsce przygotowują się do tego, by móc w dużej skali badać koronawirusa pod kątem jego mutacji. - Dziś mowa jest o mutacji Delta, ale przecież już za rogiem czai się mutacja Lambda. To są ryzyka, których można cały czas uniknąć - podkreślił Morawiecki. Na tej samej konferencji obecny był też minister zdrowia Adam Niedzielski, który podał, że w kraju zidentyfikowano 166 mutacji alertowych wirusa SARS-CoV-2, w tym 115 przypadków wariantu Delta. Pozostałe 51 przypadków dotyczy wariantów Bety i Gammy. Wariant Lambda. Co to za mutacja? Wariantu Lambda jeszcze oficjalnie w Polsce nie ma, ale przed nową mutacją koronawirusa ostrzegają naukowcy i media z Australii, gdzie ten wariant już się pojawił. Wariant Lambda jest jednym z 11 oficjalnych wariantów SARS-CoV-2 uznanych przez WHO. Po raz pierwszy wykryto go w Peru w grudniu 2020 roku. Od tego czasu rozprzestrzenił się do 29 krajów. W Australii został potwierdzony po raz pierwszy u przyjezdnego, który w kwietniu trafił na kwarantannę w hotelu w Nowej Południowej Walii. Wariant Lambda a szczepienia Co wiemy o wariancie Lambda? Na razie niewiele. Jedyne dostępne na jego temat badanie nie otrzymało jeszcze recenzji naukowej. Jeśli jednak zawarte w nim ustalenia się potwierdzą, to nie będą to dobre wiadomości. Wariant Lambda ma być bowiem bardziej zakaźny oraz trudniejszy do zwalczenia za pomocą dostępnych obecnie szczepionek. Według ustaleń chilijskiego zespołu naukowców wariant Lambda zawiera mutację L452Q, która jest podobna do mutacji L452R występującej w wariantach Delta i Epsilon. To właśnie mutacja L452R odpowiada za to, że Delta jest bardziej zakaźna, dlatego badacze przypuszczają, że podobnie zadziała L452Q w wariancie Lambda. Czytaj też: Odporność po szczepieniu przeciw COVID-19 - ile trwa? Jak sprawdzić, czy się ją ma? Anomalie temperaturowe na Bałtyku i skwar u Świętego Mikołaja