W Platformie cisza przed burzą
Chwilowo zażegnano konflikt między Donaldem Tuskiem a Grzegorzem Schetyną. Nowy układ sił sprawia, że napięcia będą powracać - informuje "Rzeczpospolita".
Ubiegłotygodniowe spotkanie Donalda Tuska i Grzegorza Schetyny, na którym doszło do porozumienia między nimi, nie oznacza końca wojny, jaką toczą szef PO i jej sekretarz generalny. Ta wynika bowiem z zupełnie nowego układu sił, jaki powstał w Platformie w ostatnim roku. Jaki to układ?
Choć przywództwo Tuska w partii wydaje się niekwestionowane, jego władza nie jest absolutna. I jego sympatycy, i przeciwnicy w PO są zgodni: jego celem jest zwycięstwo w wyborach parlamentarnych w 2011 r. i objęcie szefostwa koalicyjnego rządu (z PSL lub SLD).
I jedni, i drudzy są przekonani, że największe zagrożenie dla tego projektu może wyniknąć z dekompozycji PO i walk wewnętrznych. Zapewne dlatego tuż przed wyborami samorządowymi, a rok przed parlamentarnymi, Tusk postanowił zawrzeć kompromis ze Schetyną i zapowiedział rezygnację z powiększenia zarządu PO do rozmiarów, które władzę w partii złożyłyby w ręce lidera.
Dlaczego Schetyna z najbliższego przyjaciela Tuska zmienił się w jego konkurenta? Jak mówią stronnicy sekretarza, stanie się on zagrożeniem dla premiera po wyborach parlamentarnych.
Schetyna dzięki osobistym kontaktom i doświadczeniu marszałka Sejmu ma doskonałe relacje z liderami PSL i SLD. I tego ma się obawiać Tusk - że w koalicji w przyszłym parlamencie z SLD lub/i PSL to Schetyna byłby łącznikiem. To pozwalałoby mu nawet walczyć o fotel premiera albo - gdyby szefem rządu został Tusk - sterować koalicją z tylnego siedzenia.
Nową siłą w PO stał się prezydent Komorowski. Mimo że przy kompletowaniu swej kancelarii raczej stronił od czynnych polityków, by uniknąć oskarżeń o budowanie silnej pozycji, Pałac Prezydencki w sposób naturalny będzie odgrywał coraz większą rolę. Komorowski, dysponując sporą kancelarią i kilkunastoma posadami w randze ministra, będzie mógł włączać się w spory Tuska i Schetyny.
Dlaczego Tusk i Schetyna postanowili porozumieć się przed zjazdem krajowym? W Wałczu premier wyznał, że nie chce konfrontacji ze Schetyną i obawia się o jej negatywne skutki dla PO.
Tydzień temu przeciwnicy Schetyny spotkali się w Zakopanem, by policzyć poparcie dla obu stron. Tyle że trudno przewidzieć, jak zachowają się delegaci. W wielu okręgach szef popiera Tuska, jego zastępca Schetynę, a działacze są niezdecydowani. Dlatego Tusk ani Schetyna nie odważyli się na otwartą konfrontację.
Więcej na ten temat - w dzisiejszej "Rzeczpospolitej".
INTERIA.PL/PAP