Jak udało się nieoficjalnie ustalić "Rz", politycy PO uzgadniali pod Tatrami wymierzoną w Grzegorza Schetynę strategię przed zaplanowanym na koniec września zjazdem partii. Według informatorów gazety, inicjatorem zakopiańskiego zjazdu miał być minister infrastruktury Cezary Grabarczyk. Bezpośrednim pretekstem stały się zaś 50. urodziny jego bliskiego partyjnego współpracownika z regionu Andrzeja Biernata, szefa łódzkiej Platformy. Część polityków przyznaje, że prócz towarzyskich powodów, dla których blisko 40 osób zjechało pod Tatry, były i polityczne. Dlaczego? Na zaplanowanym na 26 września zjeździe krajowym PO może dojść do ostrego starcia między zwolennikami szefa partii Donalda Tuska i sekretarza generalnego Grzegorza Schetyny. Premier i jego stronnicy dążą bowiem do marginalizacji marszałka Sejmu, który wcześniej uchodził za wszechmogącego. Ten usiłuje się jakoś bronić. Zaczął starania o obsadzenie swoimi ludźmi zarządu, który ma pochodzić z wyboru. To pozwoliłoby mu utrzymać decydującą pozycję w partii. Szukał również poparcia u szefów regionów. Na czwartek zaprosił ich do siebie na spotkanie. Oficjalnie w celu omówienia strategii kampanii samorządowej. Zaproszeni podejrzewają, że chodzi o partyjne wybory. I właśnie obawa przed kontratakiem marszałka Sejmu miała być jednym z powodów zakopiańskiego spotkania. Jego uczestnicy chcieli policzyć, iloma głosami dysponują. Wyszło im, że na 1200 delegatów przeciw Schetynie głosować będzie blisko 900. Z informacji "Rz" wynika, że Schetyna wie o zakopiańskim spotkaniu. Ale wierzy, że ostateczne decyzje podejmie z Tuskiem tuż przed zjazdem. Więcej na ten temat - w dzisiejszej Rzeczpospolitej".