Boisko w Dąbrowie Zielonej, wiosce niedaleko Częstochowy, otoczone jest biało-czerwoną taśmą z napisem "policja". Z boku murawy znajduje się niewielka murowana altana, obok niej kilka ławek. W centralnym punkcie grill. Miejsce spotkań lokalnej młodzieży. Teraz oddzielone policyjną taśmą. Niedaleko dwóch policjantów po cywilnemu przygląda się leniwie temu, co dzieje się w okolicy. Boisko położone jest w centrum, obok znajduje się ośrodek zdrowia, szkoła, plebania, kilka sklepów. Stoimy naprzeciwko miejsca, gdzie w piątek rano znaleziono zwłoki mężczyzny z raną postrzałową. Było tak: pracownik techniczny urzędu gminy Dąbrowa Zielona w piątkowy poranek szykował się do koszenia trawy na miejscowym boisku. Przy kamiennej altanie dostrzegł leżące ciało, było zakrwawione. Podszedł bliżej. Zawiadomił służby. - Kiedy rano przyjechałam do sklepu, zobaczyłam policyjne radiowozy. Byłam z mężem, strażakiem ochotnikiem. Podszedł tam, ale nic nie widział. Na początku mówiono, że znaleziono kogoś martwego. Przeraziłam się, bo mam nastoletnią córkę, a altana jest miejscem, gdzie często przesiaduje młodzież. Potem ktoś powiedział, że to mężczyzna po pięćdziesiątce. Później, że to Jaworek - opowiada nam jedna z kobiet, mieszkanka Dąbrowy Zielonej. W piątek informacja o tym, że znaleziony mężczyzna może być poszukiwanym od trzech lat Jackiem Jaworkiem, obiegła media. Jednak czy tak jest w rzeczywistości? To pytania wciąż pozostaje bez odpowiedzi. Jacek Jaworek - kim był człowiek, którego szukała Polska Jacek Jaworek urodził się w maju 1969 roku w Częstochowie. Pracował jako robotnik budowlany za granicą, m.in. w Niemczech i we Włoszech. Jednak z powodu pandemii koronawirusa wrócił do kraju. Ma trójkę dzieci. W marcu 2021 roku trafił do aresztu. Spędził w nim trzy miesiące, bo nie płacił alimentów. Porywczy, agresywny, impulsywny, mający ciężki charakter - tak o Jaworku trzy lata temu mówili dziennikarzom ci, którzy go znali. A to jedna z historii, która to potwierdza. Była partnerka Jaworka mieszkała z córką, która mu przeszkadzała. Nie przepadali za sobą. Podczas jednej z rozmów mężczyzna nazwał młodą kobietę "szmatą". W obronie dziewczyny stanął jej chłopak i uderzył Jaworka w twarz. Ten zgłosił pobicie na policji, ale po namowach partnerki wycofał oskarżenie. Inna sytuacja. Jaworek chciał kiedyś, żeby kolega postawił mu wódkę. Ten jednak ze względów finansowych kupił piwo. Kiedy Jaworek to zobaczył, powiedział, że go "odstrzeli". Borowce - to tutaj doszło do tragedii Budynek z czerwonej cegły został wybudowany na szarej podmurówce. Otoczony jest brązowym, drewnianym płotem, ale farba już wyblakła. Okna są uchylone, ogród przed budynkiem utrzymany w czystości. Daleko na podwórku jest wysoka trawa, a od frontu skoszona. O historii tego domu opowiada nam jeden z mieszkańców Borowców. Budowa zaczęła się w 1968 roku, a rozpoczęli ją dziadek i ojciec Jacka Jaworka. Ceglany dom zastąpił drewnianą chatę. Wychowywały się w nim cztery pokolenia rodziny. Borowce to mała wieś niedaleko Częstochowy, oddalona kilka kilometrów od Dąbrowy Zielonej. Otoczona jest lasami, przez miejscowość prowadzi jedna droga. Mieszka tu niespełna sto osób. - Tu kiedyś w wiosce było sto krów, teraz może ze dwie. Młodzi wyjeżdżają, starzy umierają. Domy stoją puste - opowiada jeden z mieszkańców. Dom, w którym mieszkali Jaworkowie, jest niezamieszkały od trzech lat. - Czasem przyjedzie ich siostra, otworzy okna, przewietrzy, oporządzi - dodaje mieszkaniec. W Borowcach mało kto dziś chce rozmawiać o wydarzeniach sprzed trzech lat. - Niech to wszystko się już skończy. Będziemy mieli spokój - mówi jedna z kobiet. - Pamiętam tamten wieczór. Siedzieliśmy tutaj z żoną na ławce. Janusz i Justyna poszli przejść się na spacer. Potem wrócili. Widzieliśmy też Jacka. Szedł sobie przez wieś, tak normalnie. Nie był agresywny, był normalny. Nie wiem, co mu do głowy przyszło, żeby potem coś takiego zrobić - mówi jeden z naszych rozmówców. Tragiczna noc z 9 na 10 lipca 2021 roku Jest wieczór 9 lipca 2021 r. Jacek Jaworek spotyka się z trzema kolegami w lesie. Rozpalają ognisko, piją alkohol. Rozstają się około północy, każdy idzie w swoim kierunku. Jaworek, aby ułatwić sobie powrót do domu, świeci latarką zamontowaną w telefonie komórkowym. Mężczyzna, odkąd wyszedł z więzienia, gdzie przesiedział trzy miesiąca za niepłacenie alimentów, mieszka razem ze swoim bratem Januszem i jego rodziną. Często dochodzi między nimi do kłótni. Zarzewiem sporu ma być konflikt o spadek po ojcu. Kiedy Jaworek wraca do domu, dochodzi do awantury. Mężczyzna wyciąga broń, celuje w brata i strzela. Justyna, żona Janusza, chwyta za telefon i wybiera numer alarmowy. W tle słychać krzyki, przekleństwa i domową awanturę. Połączenie trwa kilka sekund, a potem się urywa. Kobieta pada martwa na podłogę i umiera od strzałów z pistoletu Jaworka. W obronie kobiet próbuje stanąć jej starszy syn Jakub. Chłopiec niebawem ma skończyć 18 lat. Ginie od kul pistoletu. W domu przebywa jeszcze 13-letni Gianni - młodszy z braci. Chłopak nie śpi. Kiedy słyszy strzały i krzyki, ukrywa się w szafie. Później ucieka do sąsiadów. Do tragedii dochodzi między 1 a 2 w nocy. Tymczasem operator Centrum Powiadamiania Ratunkowego przekazuje informację o awanturze policjantom. Funkcjonariusze na miejscu pojawili się po kilkunastu minutach. Jaworek po zabiciu najbliższych wychodzi z domu. Mimo że przed budynkiem stoi samochód jego brata, nie wsiada do pojazdu. Oddala się pieszo i ucieka przez okoliczne lasy. Psy tropiące prowadzą do miejsca, gdzie przed tragedią Jaworek spotkał się z kolegami przy ognisku. Tutaj trop się urywa. Tajemnicze zdjęcia z miejsca zdarzenia. "Sam się chyba nie pobił" - Kiedy umarła Justyna, umarła cała wieś - mówi nam jedna z mieszkanek Dąbrowy Zielonej. - Ona miała donośny głos, wszędzie ją było słychać. Była młoda, animowała życie Borowców. Przywoziła tutaj samochodem starsze osoby po zakupy. Tydzień przed śmiercią jej starszy syn szedł do bierzmowania - dodaje. - Czy ciało znalezione w Dąbrowie Zielonej to poszukiwany od trzech lat Jacek Jaworek? - pytamy. - A widział pan zdjęcie? - odpowiada kobieta. W rzeczywistości zdjęcia są dwa. Oba pojawiły się w internecie już po znalezieniu zwłok w Dąbrowie Zielonej. Kto je wrzucił do sieci? Nie wiadomo. Na pierwszym widać leżącego obok murowanej altanki mężczyznę. Ciało jest ułożone w kształcie litery "L". Twarz denata jest zwrócona do ziemi, widać ślady krwi. Obok prawej dłoni leży niewielki pistolet, dokładnie taki sam, jakiego Jaworek użył do zabicia rodziny. Mężczyzna na nogach ma klapki. Na murze altany widać krew. Na drugim zdjęciu widać twarz mężczyzny. Jest zakrwawiona, a prawe oko jest napuchnięte. Nos wygląda jakby był złamany. Denat podtrzymywany jest najprawdopodobniej przez jednego z policjantów lub techników kryminalnych, ponieważ na zdjęciu widać dłoń w niebieskiej lateksowej rękawiczce. - Sam się chyba nie pobił, nie? - słyszymy od jednej ze spacerujących po okolicy mieszkanek. - W tej sprawie są same pytania, a żadnych odpowiedzi - mówi nam inna z mieszkanek Dąbrowy Zielonej. - Nikt we wsi nie słyszał strzału. Nikt. Było cicho. Ktoś mówił jedynie o odjeżdżającym samochodzie. On się tu nie zastrzelił, ktoś go tu przywiózł - uważa inna. Jacek Jaworek wrócił? Ruszyło go sumienie? Sprawdzamy. Pod altanę rzeczywiście można podjechać samochodem. Jednak aby to zrobić, trzeba przejechać tuż przed wejściem do budynku szkoły, minąć plac zabaw. Miejsce jest monitorowane, więc całe zdarzenie powinny uchwycić kamery. Tylko że akurat tego dnia nie działały. - Nie budzi to panów wątpliwości? Jeszcze tydzień temu działały, a teraz akurat nie? O co tu chodzi? - zastanawia się jedna z mieszkanek. - Jeśli to Jaworek, to myśli pani, że ruszyło go sumienie? - pytamy. - Ktoś, kto siedem razy strzela do brata, nie ma sumienia. Nie ruszyło go żadne sumienie, bo on go nie ma. Nie wierzę, że po trzech latach go ruszyło - słyszymy. Mieszkańcy, z którymi rozmawiamy, w samobójstwo nie wierzą. Ich zdaniem sekwencja była następująca: mężczyzna został zamordowany gdzieś indziej, a do Dąbrowy Zielonej jedynie przywieziono jego ciało. Zostawiono je w bardzo widocznym miejscu, niemal w centrum miejscowości. - Wstępne wyniki sekcji zwłok wykazały, że przyczyną zgonu mężczyzny były obrażenia głowy powstałe w wyniku postrzelenia z broni palnej - mówi prokurator Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. - Na ciele mężczyzny nie ujawniono żadnych obrażeń, zwłaszcza takich, które mogłyby przyczynić się do jego śmierci. W trakcie sekcji zwłok pobrano próbki materiału biologicznego celem przeprowadzenia badań histopatologicznych i toksykologicznych - dodaje prokurator. Wciąż nie mamy potwierdzenia, że mówimy o zwłokach Jaworka. Sprawa Jacka Jaworka. Przesłuchano ponad 100 świadków Częstochowska prokuratura już w połowie 2023 r. miała zebrany niezbędny materiał pozwalający na rozpoczęcie procesu sądowego przeciwko Jaworkowi. Brakowało najważniejszego: Jaworek, mimo że minęły wtedy dwa lata od potrójnego zabójstwa, pozostawał nieuchwytny. Przez ten czas śledczym udało się jednak przesłuchać ponad 100 świadków, w tym 13-letniego ocalałego syna zamordowanych małżonków, mieszkańców wsi, rodzinę i znajomych Jaworka. Zebrano też kilkanaście opinii biegłych m.in. z zakresu genetyki sądowej, daktyloskopii czy broni i fonoskopii. Prokurator przedstawił Jackowi Jaworkowi zarzut zastrzelenia brata, bratowej i 17-letniego bratanka. Zarzuty przedstawione podejrzanemu dotyczą także posiadania broni palnej bez wymaganego zezwolenia i gróźb karalnych. "W życie dobrych ludzi wkradło się zło" Na pogrzeb Justyny, Janusza i Jakuba przyszły tłumy: najbliżsi, znajomi, sąsiedzi, mieszkańcy, nieznajomi. Uroczystość pogrzebowa odbyła się 10 dni po tragedii. Msza pożegnalna została odprawiona w kościele pw. św. Jakuba Apostoła w Dąbrowie Zielonej. - Dom Justyny i Janusza to był dobry dom. Małżeństwa jakby od początku stworzonego dla siebie, bo przecież urodzili się tego samego dnia i tego samego dnia rodzą się dla nieba (...). Tamtej nocy w życie dobrych ludzi wkradło się zło - mówił podczas kazania biskup pomocniczy diecezji częstochowskiej Andrzej Przybylski. "Nie chcemy go tu na cmentarzu" - Jeśli to Jaworek, nie chcemy go tu na cmentarzu. Nawet jego duszy tu nie chcemy - mówią dziś mieszkańcy. O ewentualny pogrzeb pytamy proboszcza z Dąbrowy Zielonej. - O czym tu rozmawiać? Gdzie byliście trzy lata temu? Wtedy doszło do wielkiej tragedii. A dziś? Zastrzelił się i tyle - słyszymy od księdza z miejscowej parafii. Czy jeśli okaże się, że zwłoki znalezione w Dąbrowie Zielonej to Jacek Jaworek, to go pochowa? - Na szczęście na razie takiego dylematu nie mam - dodaje. Jacek Jaworek czy ktoś inny? Wyniki do końca tygodnia W październiku 2023 r. po tym, jak w lesie koło Częstochowy znaleziono ciało mężczyzny, pojawiły się spekulacje, iż może to być poszukiwany. Jednak przeprowadzona sekcja zwłok dała wówczas wynik negatywny. Prokuratura Okręgowa najprawdopodobniej do końca tygodnia potwierdzi bądź zaprzeczy, czy ciało znalezione w Dąbrowie Zielonej to poszukiwany od trzech lat Jacek Jaworek. Chcesz porozmawiać z autorami? Napisz: lukasz.szpyrka@firma.interia.pl; dawid.serafin@firma.interia.pl