Rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak powiedział w poniedziałek, że policja prowadziła działania w związku ze złożeniem kwiatów na cmentarzu żołnierzy radzieckich w Warszawie "od wczesnych godzin rannych". Nadkom. Marczak: Liczne zgromadzenia - Otrzymaliśmy zgłoszenia dotyczące licznych zgromadzeń, chociażby w tym miejscu, w którym miało się odbywać (złożenie kwiatów przez ambasadora Rosji) - powiedział nadkom Sylwester Marczak. Jak stwierdził "mieliśmy ich ogromną liczbę już od kilku tygodni, jeżeli chodzi o Warszawę". Dodał, że chodziło o zgromadzenia zarejestrowane i spontaniczne. Jego zdaniem w poniedziałek takich zgromadzeń było zgłoszonych kilka. - Stąd obecność policjantów od wczesnych godzin - powiedział Marczak. Rzecznik zaznaczył, że podczas zgromadzeń nie zabrakło emocji. Przyznał, że na terenie cmentarza pojawiło się "wiele osób i delegacji składających kwiaty". - Apogeum tych emocji nastąpiło przed godziną 12, kiedy to na miejscu pojawiła się ta główna delegacja, na czele której stanął ambasador Rosji - stwierdził Marczak. Następnie doszło do oblania dyplomaty farbą. Nie został on dopuszczony do cmentarza, protestujący uniemożliwili mu złożenie kwiatów. - Na miejscu byli obecni policjanci, umożliwiliśmy zaraz po tym wydarzeniu bezpieczny odjazd ambasadorowi z tego terenu - powiedział rzecznik KSP. - Podejmowane były z naszej strony działania - dodał i wyjaśnił, że nie zostały one zakończone po odjeździe Andriejewa. - One cały czas trwały, bo emocje nie opuszczały uczestników - wyjaśnił policjant - Mamy tutaj do czynienia z emocjami związanymi z tym, co się dzieje na terenie Ukrainy - powiedział. - Z naszej strony wykonanych zostało szereg czynności - powiedział - materiały dowodowe podano analizie prawno-karnej. Rzecznik: Policja nadal obecna na cmentarzu radzieckim Rzecznik wyjaśnił, że "policja nadal jest obecna na terenie radzieckiego cmentarza". Marczak zaznaczył, że nie może podać np. liczby osób, którym będą stawiane zarzuty. Jak dodał, takiej informacji udzieli "w terminie późniejszym". Przyznał jednak, że w tej sprawie "nie ma osób zatrzymanych". Rosyjski ambasador oblany czerwoną farbą. Incydent przed Cmentarzem Żołnierzy Radzieckich w Warszawie Zapytany, czy interwencja funkcjonariuszy nastąpiła odpowiednio wcześnie powiedział, że garnizon stołeczny zajmuje się zabezpieczeniami wydarzeń publicznych "od wielu lat". - Policja po każdym zgromadzeniu spotyka się z pytaniami odnośnie tego, czy dobrze zadziałaliśmy, czy niedobrze, czy spóźniliśmy się, czy nie. W tym przypadku nasza obecność była od samego początku. To byli policjanci zarówno umundurowani jak i nieumundurowani. Świadczy przede wszystkim fakt, że ambasador w sposób bezpieczny opuścił teren mauzoleum - powiedział Marczak. Jak wyjaśnił "tam, gdzie jest potrzebna interwencja ze strony policjantów, my ją po prostu podejmujemy".