Startujący z list Prawa i Sprawiedliwości Łukasz Mejza zdobył w okręgu nr 8 (11. miejsce) 10 162 głosy i zdobył mandat posła. Portal Wirtualna Polska ujawnił, że poseł mógł jednak oszukiwać wyborców. Chodzi o tzw. fabrykę trolli, która miała promować posła PiS w mediach społecznościowych podczas kampanii. Kanthak: Ja pana posła Mejzę lubię O sprawę fikcyjnych kont został w środę zapytany poseł PiS Jan Kanthak. - Nie znam tego artykułu, nie zdążyłem się z nim zapoznać. Czekam na jakieś dowody - powiedział. Dziennikarzom polecił natomiast, żeby lepiej zajęli się sprawą satyrycznego portalu Sok z Buraka. - Jaki tam jest ściek, manipulacje i kłamstwa na polityków Zjednoczonej Prawicy - stwierdził. - Roma locuta, causa finita (Rzym przemówił, sprawa zakończona -red.). Wyborcy wybrali pana Łukasza Mejzę na posła, mimo, że startował z odległego miejsca na liście - zaznaczył. - Nie przeceniałbym roli internetu, jeśli chodzi o wybór konkretnej osoby na posła. Posłem zostaje się dlatego, że ma się kontakt z wyborcami i rozmawia się z nimi na co dzień - dodał. - Ja pana posła Mejzę lubię prywatnie. Jeśli chodzi o te zarzuty, które są wobec niego formułowane, to proszę się jego pytać o jego stanowisko w tej sprawie - podkreślił. Jan Kanthak nazwał dziennikarza "funkcjonariuszem" W trakcie wystąpienia polityka doszło do utarczki słownej z dziennikarzem WP, którego poseł Kanthak nazwał "funkcjonariuszem". - Panie pośle, wypraszam sobie - odparł przedstawiciel mediów. - A jak wy nazywanie dziennikarzy TVP, jak nazywacie Trybunał Konstytucyjny, jaką formułę stosujecie wobec sędziów KRS. Więc nie bądźcie bałamutni i nie stosujcie podwójnych standardów - zaapelował polityk. - Jeśli wy określacie dziennikarzy Telewizji Publicznej funkcjonariuszami, to równie dobrze was można określać tym hasłem - dodał. - Dla was ważniejsza jest pseudoafera, którą wykreowała WP, niż to, ze oskarżany o przyjęcie pięciu mln złotych łapówki Włodzimierz Karpiński wychodzi z aresztu i obejmuje mandat europosła. To jest prawdziwa afera - powiedział Kanthak zwracając się do dziennikarzy. - Nie widzę powodów, żeby pan Mejza oddawał mandat, zanim został zaprzysiężony - podsumował. Ponad sto fikcyjnych kont "Znaleźliśmy ponad sto fikcyjnych kont na Facebooku i powiązaną z nimi sieć stron udających lokalne media" - piszą dziennikarze. Profile były zakładane na fałszywą tożsamość, a zdjęcia profilowe widniejące na tych kontach pochodziły z internetu, lub zostały wygenerowana przez sztuczną inteligencję. "Profile były tworzone według tego samego schematu: pospolite imię i nazwisko - znajdziemy tam m.in. takie nazwiska jak: Wilk, Wrona, Lis, Sowa - i do tego miejsce zamieszkania i pochodzenia koniecznie w miejscowości z województwa lubuskiego. Całość uzupełnia miejsce pracy w dużej firmie (gdzie trudno znaleźć konkretną osobę), ewentualnie szkoła lub uczelnia. I znów - też najlepiej, by była z woj. lubuskiego" - czytamy. Według informacji uzyskanych przez dziennikarzy za akcją tworzenia fikcyjnych kont stał jeden z asystentów społecznych posła Mejzy. - Ekipa, która siedziała w biurze Łukasza Mejzy, miała różne zadania. Raz namawiali chorych na leczenie w Meksyku, a raz zakładali na Facebooku profile udające lokalne portale informacyjne pod wspólną nazwą "Cześć" (z kilkunastu istniejących dziś nie działa już żaden) - opowiada jeden z byłych współpracowników posła PiS. Fałszywe konta miały uaktywnić się już w maju, czyli na pięć miesięcy przed wyborami. "Od 1 do 13 października (czyli ostatniego dnia kampanii) trolle wspierające Mejzę wrzucały po kilka materiałów promujących posła PiS. Na żadnym z kont nie odnotowaliśmy aktywności po wyborach" - wynika z informacji wp.pl. Afera z udziałem Łukasza Mejzy O pośle Mejzie głośno zrobiło się w listopadzie 2021 roku. Wirtualna Polska opublikowała wtedy szereg artykułów, w których opisała działalność dawnej firmy Mejzy oferującej wyjazdy zagraniczne osobom nieuleczalnie chorym (w tym dzieciom), m.in. na nowotwory, Alzheimera czy Parkinsona. Firma miała oferować kosztowne leczenie metodami uznawanymi na całym świecie za niesprawdzone i niebezpieczne. Według portalu interes Mejzy nie wypalił, za to pozostawił po sobie wielu oszukanych pacjentów i ich rodziny. Mejza do publikacji Wirtualnej Polski odniósł się 8 grudnia na konferencji prasowej. Określił je jako "największy atak polityczny po 1989 roku". - Atak ten jest wymierzony we mnie, ale jego celem jest obalenie większości rządowej - powiedział. Pod koniec grudnia polityk poinformował, że podjął decyzję o dobrowolnym podaniu się do dymisji ze stanowiska sekretarza stanu w Ministerstwie Sportu i Turystyki. Źródło: Wirtualna Polska, Interia *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!