- Jako parlamentarzysta i minister ślubowałem Polsce, a nie któremukolwiek prezesowi. Nigdy nie byłem członkiem PiS, a z PO związałem się, gdy sondaże faworyzowały PiS. Dziwi mnie, że stacje telewizyjne powielają obelgi bez sprawdzenia faktów - mówi b. szef MON w rządzie PiS, b. wiceminister spraw zagranicznych w rządzie AWS, kandydat Donalda Tuska na szefa MSZ, Radosław Sikorski. - Szczygło wyjaśnia, że 14 października mówił pan o dobijaniu watahy z PiS. I dlatego jest pan zdrajcą - przypomina "Gazeta". - Na warszawskiej konwencji PO panowała gorąca atmosfera. Gratulowałem Donaldowi Tuskowi zwycięstwa w debacie z premierem i użyłem metafory batalistycznej, mówiąc, że nie doceniłem jego zmysłu taktycznego. Bo wprowadził przeciwnika w zadufanie, a potem jednym śmiałym manewrem zmienił bieg bitwy. I dodałem, że jeszcze jedna bitwa - w domyśle debata z Kwaśniewskim - i dorżniemy watahy. W sensie: osiągniemy pełne zwycięstwo. Jakoś inni nasi konkurenci nie odnieśli tego do siebie. Nie czuję się odpowiedzialny za czyjeś skojarzenia. Nie miałem na myśli kolegów z rządu, w którym uczestniczyłem - podkreśla Sikorski. Pytany o priorytety w polityce zagranicznej w najbliższym półroczu, wymienia: traktat europejski, poprawę stosunków z sąsiadami i negocjacje z USA w sprawie tarczy antyrakietowej. Podkreśla, że przez dziesiątki lat Polska "będzie miała ważne relacje i z Unią, i z USA". A jego zdaniem, można być lojalnym członkiem Unii i dobrym sojusznikiem USA - dokładnie tak, jak robią to Niemcy, Wielka Brytania czy Włochy. - Polska jest dla USA tym ważniejszym sojusznikiem, im lepszą ma pozycję w Unii. I na pewno nie wolno zmuszać supermocarstwa do wyboru między Polską a Niemcami. Bo można przewidzieć, kogo wybiorą - mówi Sikorski. Były szef MON pytany, czy jest jego zdaniem szansa na poprawę stosunków z Rosją, odpowiada: "Może jeśli nie będziemy robić sobie zbyt dużych nadziei, mamy szansę na pozytywne zaskoczenie" - cały wywiad z Radosławem Sikorskim w "Gazecie Wyborczej".