- Debata w Sejmie to kolejna bolesna odsłona katastrofy smoleńskiej. "Przepraszam" premiera Tuska i marszałek Kopacz wprowadzają nową jakość do języka rozmowy o Smoleńsku - dodaje. Konrad Piasecki: Po 30 miesiącach premier mówi "przepraszam" i kontratakuje. Nowa strategia Platformy? Grzegorz Schetyna: - Raczej nie, bardziej kolejna bolesna odsłona katastrofy smoleńskiej i debata w parlamencie taka dramatyczna i trudna. Tyle że z tym słowem "przepraszam" do tej pory mieliście potężny problem. - Tak, ale tak naprawdę nie mam wrażenia, żeby tutaj była jakaś zmiana strategii czy opisu rzeczy przez rząd, przez premiera. No nie, ale było tak, że do tej pory Platforma uznawała, że jeśli da krok w tył, to zostanie zgnieciona za błędy smoleńskie, a dzisiaj... - Proszę zobaczyć to, spojrzeć na to przez pryzmat rzeczy, które się stały dotychczas. Trudno powiedzieć, żeby komisja Millera, która miała technicznie wyjaśnić, czy odszukać przyczyny katastrofy, miała zajmować się także polityką, czy żeby miała dodać jakiś polityczny akcent do tej sprawy. Dzisiaj przychodzi czas na politykę, bo debata była bardzo polityczna. I to "przepraszam" było polityczne, wpisane w ten klimat polityczny, który dzisiaj się buduje wokół katastrofy. - To "przepraszam" było potrzebne i ważne, bo wydaje się, że też wprowadza nową jakość do języka smoleńskiego. Ale czy to było "przepraszam" także za skalę tego, co wczoraj Ludwik Dorn nazywał z trybuny sejmowej "ekipą zdezorientowanych ludzi, których sytuacja przerosła o całe kilometry". - Nie mam wrażenia, tak ostro bym ani wtedy, ani dzisiaj nie nazywał tej sytuacji. Nie ma pan poczucia, że rządzący byli wtedy naprawdę zdezorientowani? - Wszyscy byliśmy zdezorientowani. Dzisiaj po 2,5 roku inaczej to pamiętamy. Ja przywołuję sobie te pierwsze dni po katastrofie czy sam 10 kwietnia. To naprawdę był czas dramatyczny i traumatyczny. Tak, tylko, że są też służby, które dramat i traumę powinny od siebie odsuwać i działać zgodnie z procedurami. I tego zabrakło. - I więc zakładaliśmy wtedy, że taką służbą są polscy prokuratorzy, jest przedstawiciel komisji ds. wypadków lotniczych, że to są ludzie, którzy w sposób profesjonalny prowadzą te działania. I się pomyliliście. - Później - chociażby komisja Millera czy jej raport - pokazywał, że nie zawsze było tak, jak nas zapewniano. Czyli powiedzmy sobie dzisiaj wprost, że służby nie zdały w 100 proc. tego smoleńskiego egzaminu. - Ale nie można mówić o setkach czy tysiącach zagubionych ludzi. To jest czysta polityka i to jest nieprawdziwe stwierdzenie i oskarżenia. A można mówić o pojedynczych ludziach czy można mówić o pewnych strukturach państwa? - Panie redaktorze, trzeba powiedzieć, że państwo polskie zdało egzamin. W całości, państwo polskie 10 kwietnia i w następnych dniach zdało egzamin, to jest - uważam - najważniejsze. I to też w jakiś sposób potwierdza ta wczorajsza debata. Zdali egzamin ci prokuratorzy, którzy przylecieli po sekcjach i już nie chcieli ich ponownie przeprowadzać? Służby, które nie były w stanie dopilnować tego, żeby nie było pomyłek przy identyfikacjach? Zdały egzamin służby, które nie były w stanie przeprowadzić ponownie badań DNA w Polsce? - Mówię o państwie, które zdało egzamin. Ale oczywiście - i to też wczoraj w tej debacie bardzo wyraźnie słyszeliśmy - zdarzały się poszczególne błędy, zaniechania, złe decyzje, ale skala tej katastrofy była tak ogromna, że tak się musiało zdarzyć po prostu. Teraz będzie też taktyka: trochę przepraszać, ale i mocniej atakować? - Nie mam takiego wrażenia, że wpisujemy w jakąś taktykę polityczną sprawę smoleńską. Bardziej patrzę na to przez pryzmat kończącego się postępowania prowadzonego przez prokuraturę i widzę w tym nadzieję na zamknięcie następnego etapu katastrofy. Ale widział pan, że wczoraj premier zaczął grać na innych instrumentach, pytając na przykład: "Dlaczego tak spieszono się z przywozem ciała prezydenta do Polski?". Jaka tu jest sugestia? - Nie chciałbym tak analizować, bo mógłbym mówić długo i o wielu naprawdę ważnych rzeczach. Patrzę na to przez pryzmat kroków, które powinniśmy jako państwo przeprowadzić. Mówię o komisji Millera, mówię o zamknięciu postępowania prokuratorskiego. To stwarza nową rzeczywistość w tej kwestii. Pan by nie chciał odpowiadać, a ja bym chciał jednak usłyszeć tę odpowiedź: dlaczego premier pyta o ten pośpiech ze sprowadzeniem ciała Lecha Kaczyńskiego? O co w tym chodzi? Co to jest za sugestia? - Trudno mi powiedzieć. Ja nie wiem, jaki był kontekst tego pytania. Ale też tak naprawdę wszystkim nam zależy - chciałbym, żeby tak było - na wyjaśnieniu całego kontekstu tych tragicznych zdarzeń z 10 kwietnia. To może w takim razie utwórzmy tę komisję obywatelską, o której mówił wczoraj Dorn. To wydaje się całkiem sensownym pomysłem. - Jeżeli będą pytania, które pozostaną bez odpowiedzi - a wydaje mi się, że w perspektywie miesięcy będziemy wiedzieć, czym zakończy się postępowanie prokuratury - to będzie temat, o którym być może - jeżeli sprawy ciągle nie będą wyjaśnione - będziemy mogli rozmawiać. Dzisiaj nie ma tego tematu... A ta idea się panu podoba? - Mi podoba się presja na prokuraturę, żeby zakończyła jak najszybciej postępowanie i żebyśmy mogli powiedzieć, czy ono kończy się czymś konkretnym, czy też nie. A jak się panu podobają słowa: Rodziny Gosiewskiego, Kurtyki i Wassermanna niech zapłacą za niepotrzebne ekshumacje, bo nie może być tak, że będą obciążały Skarb Państwa tego rodzaju żądaniami? - Nie podoba mi się to, bo nie można tak mówić... Stefan Niesiołowski tak mówi. To jest trudne. Rozumiem, że wszyscy możemy spodziewać się następnych wniosków o ekshumacje, szczególnie po sprawie Anny Walentynowicz. Ale uważam, że państwo musi być cierpliwe i musimy dać rodzinom prawo do takich żądań i oczekiwań. Jak można mówić takie rzeczy? Proszę pytać tych, którzy tak mówią. Ja mam inne zdanie w tej sprawie. Nasi słuchacze również pytają, jak to jest możliwe, że taki człowiek był wicemarszałkiem Sejmu, dzisiaj jest szefem Komisji Obrony i Platforma mu cały czas na to pozwala. Bardzo proszę pamiętać, że tutaj emocji jest naprawdę bardzo wiele i rzeczy, które nie zawsze są potrzebne, padają ze wszystkich stron. Po prostu tak jest w tej dramatycznej kwestii. Czyli to, co mówi Niesiołowski, jest niepotrzebne? Uważam, że prawo do ekshumacji i te kwestie, które się z tym wiążą, po prostu będą taką immanentną cechą całej tej sprawy. To zmieniając na koniec temat: Schetyna gra na osłabienie partii i sondaży i zmuszenie Tuska by zrezygnował z przywództwa. Tak mówi konserwatywny poseł Żalek. Ciekawe. Ciekawe, ale nieprawdziwe i absurdalne. Podobnie wcześniej chciał wprowadzać monarchię w Polsce. No ale co się dzieje w Platformie, jeśli takie sądy i takie opinie na pański temat są publicznie głoszone? Proszę pytać tych, którzy mówią takie bzdury. A pan go nie pyta na korytarzu? Nie interesuje mnie to. Uważam, że akurat kontekst i sprawa, która jest tak ważna i jeszcze kontekst smoleński w tym wszystkim, tych ostatnich i tak - po prostu bezrozumna - wypowiedź... Czyli co, należy pozbyć się takiego człowieka z partii? Nie, wytłumaczyć mu, na czym polega obecność w życiu publicznym i z czym to się wiąże. Przede wszystkim z odpowiedzialnością i przyzwoitością, a ani z jednym, ani z drugim takie wypowiedzi nie mają nic wspólnego. Po prostu. A Gowin, który mówi, że pan popiera lewicowe mrzonki, że trudno, żebyście panowie współpracowali w tej sytuacji? Nie popieram żadnych lewicowych mrzonek. Nie znam niczego takiego, co można by tak opisać. Mamy różnicę zdań w sprawie in vitro, pewnie konwencji w sprawie przemocy... Ale Gowin jako minister budzi w panu uznanie i szacunek. Uważam, że - i chciałbym, trzymam kciuki za niego - żeby te wyzwania, które podjął, żeby je zrealizował, bo to jest ważne dla państwa polskiego i dla Platformy Obywatelskiej. Dla niego także.