Rząd Millera trwa!
Sejm RP stosunkiem głosów 236 do 213 podjął o godz. 17.34 decyzję o udzieleniu wotum zaufania rządowi premiera Leszka Millera. Oznacza to, że premier Leszek Miller i jego rząd uzyskali mandat do dalszego rządzenia Polską.
Rząd ma większość, przystępujemy do pracy - tak premier Miller skomentował wynik głosowania nad wotum zaufania dla jego rządu. - To jest większość konstytucyjna - 236 głosów to znaczy, że ma się konstytucyjną większość - powiedział premier. Pytany, czy spodziewał się takiego wyniku głosowania, odparł: - To przeszło moje oczekiwania, nie sądziłem, że będzie takie poparcie, myślałem, że będą dwa, trzy głosy więcej.
Na pytanie, czy zadrżało mu serce, gdy zobaczył, że Katarzyna Piekarska (SLD) zasłabła premier przyznał: - Oczywiście, że zadrżało. Pragnąłem żeby wróciła, bo być może tego głosu by zabrakło.
Pytany, czy wybaczy Izabelli Sierakowskiej, że nie wzięła udziału w głosowaniu Miller odpowiedział, że nie ma nic do powiedzenia w tej sprawie - to sprawa władz klubu.
Traktuję ten sprawdzian bardzo poważnie, jest element ryzyka, może być różnie - tak premier Leszek Miller odpowiedział w Sejmie na pytanie dziennikarzy, czy jest spokojny o wynik głosowania nad wotum zaufania dla rządu. Premier bardzo długo odpowiadał na pytania zadane mu przez posłów.
Marszałek Sejmu Marek Borowski poinformował, że część członków Konwentu Seniorów nie zgodziła się, by na szczegółowe pytania zadane dzisiaj premierowi przez posłów odpowiadali ministrowie. W związku z tym premier odpowiedział też na pytania szczegółowe.
- Niech się państwo przyznają, dlaczego robicie te zdjęcia. Już dla kronik, dla historii, czy jeszcze nie - zwrócił się do dziennikarzy idąc na sejmową salę po przerwie w posiedzeniu Sejmu. - Wszystko policzone? - pytali dziennikarze. - Wszystko zależy od Wysokiej Izby, naprawdę - odpowiedział premier.
Wystąpienie premiera, w którym odpowiadał na pytania posłów zostało przerwane z powodu zasłabnięcia Katarzyny Piekarskiej z SLD. Po wystąpieniu zaproponowano kolejną przerwę, w czasie której zebrał się Konwent Seniorów, który rozstrzygnie czy ministrowie mogą odpowiadać na pytania, co zasugerował Miller.
Złożyłem wniosek o wotum zaufania dla rządu, bo w Polsce powstała zupełnie nowa sytuacja - zakończył się etap walki o członkostwo Polski w UE - powiedział dzisiaj rano w Sejmie Leszek Miller uzasadniając wniosek o wotum zaufania.
5-procentowy wzrost PKB, zmniejszenie liczby bezrobotnych o 250 tys. oraz obniżenie podatków dla prowadzących działalność gospodarczą - to niektóre zobowiązania rządu do końca kadencji przedstawione przez Millera. Premier przyznał, że są obszary, w których efekty pracy rządu są zbyt małe, ale mówił też o sukcesach.
- To było wystąpienie przestraszonego biurokraty, bez energii, bez wiary, bezbarwne i słabe - tak politycy, z lewa i z prawa, oceniają wystąpienie premiera w Sejmie. Posłuchaj relacji reporterów RMF Jana Mikruty, Beaty Lubeckiej i Konrada Piaseckiego:
Premier przekonywał dzisiaj posłów, by zagłosowali za wnioskiem o wotum zaufania dla jego rządu. Posłowie nie z koalicji, lecz z opozycji, raz tylko przerwali wystąpienie premiera brawami - gdy mówił o propozycji wprowadzenia podatku liniowego.
Po ponad trzech godzinach posłowie zakończyli zadawanie pytań premierowi Leszkowi Millerowi. W Sejmie ogłoszono przerwę do godz. 15. O tej godzinie szef rządu zaczął odpowiadać posłom. Około godz. 17. w Sejmie zaplanowane jest głosowanie nad wnioskiem o wotum zaufania dla rządu.
Aby wotum zaufania przyjęto, potrzebna jest większość głosów posłów obecnych na sali. Przy stuprocentowej frekwencji - to 231 głosów. Jeżeli nastąpi pełna mobilizacja, rząd będzie mógł liczyć zapewne na 192 posłów SLD (klub liczy 193 osoby, ale posłanka Sojuszu Izabela Sierakowska albo nie weźmie udziału w głosowaniu, albo się wstrzyma), 16 - koalicyjnej UP, 9 - z koła Partii Ludowo-Demokratycznej, która tworzy koalicję parlamentarną z SLD i UP.
Rząd poprze zapewne 6 byłych posłów SLD, dziś niezrzeszeni oraz 2 posłów mniejszości niemieckiej, którzy zazwyczaj wspierali rząd. Wspólnie daje to rządowi 225 głosów. To wciąż mało.
Nie wiadomo, jak zachowa się 5 posłów Polskiego Bloku Ludowego. Jego lider Wojciech Mojzesowicz zażądał wczoraj odwołania ministra rolnictwa Adama Tańskiego w zamian za poparcie dla rządu Millera.
PBL jest więc w tej chwili języczkiem u wagi. Drugim jest Samoobrona. Andrzej Lepper zapowiedział co prawda, że w jego ugrupowaniu wprowadzona została dyscyplina głosowania przeciw wyrażeniu wotum zaufania rządowi Millera, jednak nie potrafił wczoraj odpowiedzieć na pytanie, czy klub Samoobrony stawi się w komplecie.
Borowski: wotum zaufania - szczególny przypadek
Wotum zaufania, składane przez rząd dobrowolnie, to "szczególny przypadek", ujęty w konstytucji - powiedział marszałek Sejmu Marek Borowski.
- Przy wotum zaufania, żeby osiągnąć wotum zaufania, bo tu się głosuje pozytywnie, pytanie jest: kto jest za udzieleniem wotum zaufania, wystarczy większość zwykła w obecności co najmniej połowy posłów - wyjaśnił Borowski.
Wstrzymujący się - dodał - działają za, albo przeciw rządowi.
- Nie jest to klasyczna debata - powiedział marszałek. Regulamin określa sposób prowadzenia debaty. Będzie bez oświadczeń klubów i kół. Najpierw wypowiedź premiera, potem pytania posłów. - Po wypowiedzi premiera przystępujemy wyłącznie do zadawania pytań - powiedział Borowski. Według ustaleń czwartkowego Konwentu Seniorów, pytania mogą potrwać 3,5 godziny. - Potem trzeba będzie dać przerwę rządowi, żeby pozbierał te pytania i żeby premier oraz być może ministrowie udzielili odpowiedzi - mówi marszałek. Później będzie głosowanie. Marszałek szacuje, że odbędzie się ono - biorąc pod uwagę przerwę, o którą rząd zapewne poprosi - około godz. 16.
- Pomysł, żeby np. nie głosować, wyjść z sali - zdaje się upada - powiedział Borowski. Podkreślił, że to dobrze, bo byłaby to "praktyka obosieczna, która może paraliżować Sejm".
Jeśli rząd nie uzyska wotum zaufania, to premier wraz z rządem musi podać się do dymisji. Dalej, jak powiedział marszałek, nastąpi "praktyka trzech kroków".
Te kroki byłyby takie; "prezydent przyjmuje dymisję, powierza kierowanie rządem do czasu wyznaczenia następcy, następnie prezydent wyznacza kandydata na premiera, kandydat na premiera prezentuje się razem z rządem Sejmowi, musi uzyskać wotum zaufania. Jeśli je uzyska, to wtedy jest rząd. Jeśli nie, to ruch przechodzi do Sejmu i Sejm teraz próbuje wyłonić kandydata. Jeżeli w danym czasie nie wyłoni kandydata albo ten kandydat nie uzyska wotum zaufania, to sprawa z powrotem wraca do prezydenta. Prezydent jeszcze raz próbuje to robić, jeżeli to nie wychodzi - rozwiązuje się Sejm" - opisał tę ewentualność marszałek Sejmu.
Rokita: targowisko w Sejmie; Jaskiernia: nie ma targowiska
Jan Rokita (PO) zarzuca SLD, że jego przedstawiciele kupują głosy posłów przed głosowaniem wotum zaufania dla rządu. Zaprzecza temu poseł Jerzy Jaskiernia (SLD).
- Ja z przykrością stwierdzam, że atmosfera w Sejmie, która towarzyszy temu dzisiejszemu głosowaniu, jest bardzo zła (...) I jest to na dodatek atmosfera, która na dłuższą metę będzie też psuć autorytet polskiej polityki - powiedział Jan Rokita.
Poseł PO wyjaśnił, że z "Gazety Wyborczej" dowiedział się, że "nawet poszczególni posłowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej chodzą po posłach Samoobrony, proponując im rozmaite stanowiska, np. posłowi Czechowskiemu stanowisko wiceministra przemysłu, nieistniejącego nawiasem mówiąc resortu, więc to zabawne są obietnice w zamian za pozytywne głosowanie za tym rządem".
To - zdaniem Rokity - taka sytuacja, kiedy "bardzo słaby rząd, pozbawiony społecznego autorytetu (...) chce się utrzymać w atmosferze takiej, w której kilku poszczególnych posłów, którzy nie wiedzą co w przyszłości ze sobą zrobić, zapewni mu poparcie i zapewni mu ten jeden głos przewagi (...). To jest kolejny dzień, w którym autorytet polskiej polityki ulega degradacji."
Szef klubu SLD Jaskiernia ripostował, mówiąc, że "sprowadzanie tego aktu do takiego targowiska jest jakimś wielkim nieporozumieniem". Zacytował słowa premiera, który wcześniej deklarował, że nie będzie targów typu stanowiska w zamian za głosowanie na tak.
Jaskiernia podkreślił: "To jest poważne głosowanie, każdy poseł ma swoje nazwisko, każdy poseł odpowiada za podjętą decyzję (...). Nie ma targowiska, natomiast każdy rozumie, że jak są partnerzy koalicyjni, nawet mali, to przecież oni nie wchodzą do rządu i nie popierają na piękne oczy tylko dlatego, że im się podoba premier. Sprawowanie polityki to jest udział w podejmowaniu decyzji, to są również sprawy kadrowe. Jeżeli jest jakiś mały koalicjant, oczywiście że ma oczekiwania kadrowe (...) i to jest naturalne. Natomiast dla nas punktem ciężkości nie jest żadne targowisko. Premier wyraźnie powiedział: tutaj nie będzie żadnego ustępowania, żadnego poddawania się presji".
Po przegranej Miller wycofa się z kandydowania na funkcję szefa SLD
Leszek Miller powiedział wczoraj na spotkaniu z klubem SLD, że jeśli dziś przegra głosowanie w sprawie wotum zaufania dla rządu, to wycofa się z kandydowania na funkcję szefa SLD - pisze "Gazeta Wyborcza". Według niej, sytuacja premiera jest trudna.
Z rozmów reporterów gazety z posłami wynika, że aż 46 głosów jest niepewnych, a większość z nich to raczej głosy przeciw. To znaczy, że Miller może przegrać głosowanie - ocenia "GW". Wczoraj SLD przez cały dzień ciułało głosy na "tak". Ile ich ma? Twierdzi, że około 230, ale koło Polskiego Bloku Ludowego Wojciecha Mojzesowicza wciąż się waha i targuje.
Opozycja też próbuje zewrzeć szeregi, ale brakuje wspólnego pomysłu - uważa gazeta. PSL zachęca do bojkotu głosowania. PO i PiS przekonują: idźmy, zagłosujmy. Podobnie Samoobrona. Andrzej Lepper nie jest jednak pewien, czy wszyscy jego posłowie będą na sali.
A SLD - czy murem za premierem? W kuluarach sejmowych mówi się, że dwóch-trzech posłów się zbuntuje - raczej nie głosując, niż głosując przeciw. Otwarcie zapowiedziała to Izabela Sierakowska. Kto jeszcze? Wiesław Kaczmarek? Ryszard Kalisz? - zastanawia się "GW".
Haki na posłów, którzy chcą głosować "przeciw"
W kuluarach sejmowych huczy, że premier zbierał haki na posłów, którzy mogliby przyczynić się do upadku rządu. "Super Express" dowiedział się, że wczoraj Ministerstwo Sprawiedliwości wydało polecenie prokuraturom apelacyjnym w całym kraju. Miały przekazać informacje w sprawach korupcyjnych, w których występują osoby pełniące funkcje polityczne.
To żądanie sformułowane kilkadziesiąt godzin przed głosowaniem w Sejmie wotum zaufania dla Leszka Millera, nabrało znaczenia politycznego - ocenia gazeta. Według "SE", takie polecenie przyszło przed południem do Warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej, w której prowadzone są najpoważniejsze w Polsce śledztwa. Wykaz miał być gotowy do godz. 14. Podobne żądanie dotarło do dziewięciu prokuratur apelacyjnych w Polsce. Im dano czas do godz. 16.
W kuluarach sejmowych "SE" usłyszał, że SLD zbiera "haki" na Samoobronę, która będzie głosować przeciwko rządowi Millera, a także na posłów z koła PBL Wojciecha Mojzesowicza. Informator gazety z SLD twierdzi jednak, że cel tego działania jest inny. Leszek Miller potrzebuje - według niego - informacji z prokuratur, bo przed głosowaniem mogą paść pytania np. o śledztwa wobec członków Sojuszu.
Chodzi o to, by premier mógł z trybuny sejmowej odeprzeć te ataki przykładami polityków opozycyjnych zamieszanych w afery - zapewniał informator "SE" z SLD. Również urzędnicy ministerstwa sprawiedliwości upierali się, że nie ma to nic wspólnego z dzisiejszym głosowaniem. - Zbieramy te informacje na potrzeby prokuratury krajowej - tłumaczył gazecie zastępca prokuratora generalnego, Kazimierz Olejnik.
RMF/PAP