Bawarska prokuratura zapowiada, że jeśli Rokita odmówi zapłacenia grzywny w wysokości 3000 euro za lutowe zamieszanie na pokładzie samolotu Lufthansy w Monachium, czeka go w Niemczech miesiąc wiezienia. Do Niemiec - jak stwierdza Rokita - w najbliższym czasie się nie wybiera. Poza tym niemieckie więzienie nie jest dla niego "jakimś wielkim strachem". Na razie zamierza zostać we Francji, bo - jak podkreśla - tu czuje się bezpieczniej niż w Polsce. - Mając w pamięci heroiczną obronę Romana Polańskiego przez ministra Bernarda Kouchnera, mam wrażenie, że stąd nie zostanę wydany - mówi Rokita. Według niego szef paryskiego MSZ broniłby go w razie potrzeby bardziej żarliwie niż Radosław Sikorski. Posłuchaj: Rokita przyznaje, że rozważał proces przeciwko Lufthansie, ale odradzili mu to adwokaci: "Gdyby to był sąd polski lub francuski, może miałoby to większy sens, ale w warunkach niemieckich - nie. Szanse na wygraną byłyby niewielkie, koszty - znaczne. Proces to wydatek co najmniej 10 tysięcy euro". Posłuchaj: Zaznacza, że niemiecka prokuratura wycofała się z części zarzutów. - Został jeden. Zażądali, bym opuścił samolot, a ja odmówiłem. I rzeczywiście mają rację. Stąd też jest duże prawdopodobieństwo przegrania tego procesu - wyjaśnia Rokita.