Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Rokita do życia przywrócony

Wg Jana Rokity, na aferze Rywina najbardziej stracą wszelkiej maści złodzieje, oszuści, łapówkarze i malwersanci. Nie zaprzecza on tezie, że udział w komisji śledczej "przywrócił do życia Rokitę-polityka", ale nie odpowiada na pytania dotyczące swojej dalszej politycznej przyszłości. 

/INTERIA.PL

Paweł Amarowicz: Komisja śledcza rozpoczyna już prawdopodobnie ostatnią serię przesłuchań świadków w aferze Rywina. Jak Pan ocenia postanowienie sądu, który z przesłuchiwaniem świadków chce poczekać do zakończenia przesłuchań przed komisją śledczą?

Jan Rokita: Myślę, że to dobry precedens, bo sąd w ten sposób swoją decyzją wypełnią pewną lukę, która powstała w ustawie o komisji śledczej. Lukę polegającą na tym, że nie ma rozstrzygnięcia, co się dzieje, jak jednocześnie odbywają się dwa postępowania dowodowe. Komisja śledcze powinna zakończyć postępowanie dowodowe i może pracować nad raportem, a sąd rozpocznie swoje postępowanie dowodowe po zakończeniu postępowania dowodowego komisji. Rozumna decyzja, bo dwa postępowania dowodowe w tej samej sprawie nie powinny mieć miejsca.

Paweł Amarowicz: Czego spodziewa się Pan po przesłuchaniach Lwa Rywina przed sądem? Czy według Pana usłyszymy od niego coś poza odmową odpowiedzi?

Jan Rokita: Do pierwszej rozprawy mamy jeszcze trochę czasu. Ale po pierwsze, nie wiemy, czy będzie on kontynuował w sądzie linię milczenia czy też nie. Po drugie, jeśli Lew Rywin coś by w sądzie mówił, to wszystko, co powie, należy traktować jako linię obrony. W prawie karnym jest taka mądra zasada, iż oskarżonemu pozwala się mówić, ale oskarżonemu się nie wierzy, chyba że są inne dowody.

Paweł Amarowicz: Czy sąd powinien wezwać na świadka także premiera?

Jan Rokita: Trudno mi sobie wyobrazić, aby proces sądowy w sprawie Lwa Rywina odbył się bez przesłuchania w charakterze kluczowych świadków: Adama Michnika, Aleksandra Kwaśniewskiego i Leszka Millera.

Paweł Amarowicz: Jak Pan ocenia dotychczasowe publiczne wystąpienia Lwa Rywina w swojej sprawie: list do "GW", że został wmanewrowany, albo wyznanie dla "Super Expressu", że u Michnika był pijany? Czy naprawdę Rywin "padł ofiarą drapieżnego koncernu Agora"?

Jan Rokita: Ja nie czytuję publikacji Lwa Rywina. Wszystko, co pan Rywin mówi, odkąd stał się człowiekiem oskarżonym w procesie karnym jest, jak rozumiem, wyrozumowaną i przygotowaną przez niezłych adwokatów strategią obrony w tym procesie, w związku z tym nie jest żadnym świadectwem prawdy. Może być interesujące z punktu widzenia adwokatów Rywina i prokuratora, który będzie musiał odpierać stworzoną strategię procesową. Z punktu widzenia ustalania prawdy, bo to jest celem komisji, nie ma żadnego znaczenia. My jesteśmy organem, który ma wyjaśnić prawdę. Stąd prokuratorzy powinni czytać oświadczenia Lwa Rywina, bo są one sporządzone przez adwokatów na ich użytek, ja nie mam takiej potrzeby.

Paweł Amarowicz: Czy dałby Pan rację bytu tezie, że aferę Rywina wywołano w celu skompromitowania Agory i Gazety Wyborczej, gdyż ostatnie tropy i zeznania, jak i same zachowania red. Michnika wydają mu coraz mniej pochlebna opinie?

Jan Rokita: To jest teza, który była prezentowana przed komisją jako jedna z trzech możliwych interpretacji całej tej afery przez przedstawicieli Agory i Gazety Wyborczej. W toku 8-miesięcznych przesłuchań w komisji nie pojawił się żaden ślad, żadne zeznanie, które potwierdzałoby tę hipotezę o prowokacji, jak to nazwał Adam Michnik. Ja tu nie widzę prowokacji, ja widzę tu raczej chęć wzięcia pieniędzy i ubicia interesu.

Paweł Amarowicz: Czy wie Pan na temat tej afery dużo więcej niż Polacy śledzący obrady komisji śledczej?

Jan Rokita: Wiem niewiele więcej, bo znam pewne materiały, które są poufne, a które nie zostały ujawnione w trakcie prac komisji. Ale przygniatająca część wiedzy, 90 procent, jest dostępnych publicznie, chociażby na stronach internetowych. Wiem może trochę więcej, ale oczywiście dużo więcej od przeciętnego człowieka w tej sprawie rozumiem. Z bardzo prostego powodu: każdy z nas może obserwować motyle na łące, ale entomolog, który rok zajmuje się nimi, wie o nich więcej od przeciętnego człowieka... Na takiej zasadzie rozumiem więcej...

Paweł Amarowicz: Kto według Pana na tej aferze najwięcej straci?

Jan Rokita: Wszelkiej maści złodzieje, oszuści, łapówkarze i malwersanci, dlatego, że tok przesłuchań przed komisją śledczą, a także atmosfera w kraju, która wokół tego powstała, atmosfera ujawniania rozmaitych skandali z przeszłości spowodowała, że - jak mi się wydaje - wszelakiej maści ujawnieni i nieujawnieni (zwłaszcza ci ostatni!) oszuści, malwersanci i złodzieje są w tej chwili w sporym strachu, a przez 13 lat w Polsce raczej się nie bali. Traci ten, kto powinien stracić...

Paweł Amarowicz: Komentatorzy sceny politycznej twierdzą, że udział w komisji śledczej i ciężka, ale efektowna w niej praca "przywróciły do życia Rokitę-polityka"? Czy tak jest w istocie?

Jan Rokita: To jest z pewnością prawda. Półroczne telewizyjne transmisje, cały ten show, ta teatralna strona komisji śledczej - wszystko to pozwoliło mi na pewien dialog także z polską opinią publiczną. Dla polityka taka szansa dialogu z opinią publiczną za pośrednictwem tych przesłuchań przez wiele tygodni i to nie w błahych, ale najważniejszych sprawach państwa, jest oczywiście zawsze wielką szansą. Opinia publiczna ma okazję dowiedzieć się znacznie więcej o polityku niż mogłaby w jakikolwiek inny sposób.

Paweł Amarowicz: Czy będzie Pan kandydował do Parlamentu Europejskeigo czy jednak starał się Pan będzie o fotel prezydencki? Co Pan powie o spekulacjach na temat Rokity-prezydenta?

Jan Rokita: Nie, nie. Z Polski się nie wybieram... Zamierzam tu mieszkać i pracować do śmierci, w związku z tym do żadnych parlamentów europejskich ani światowych nie wybieram się ani teraz, ani w przyszłości. Bardzo lubię Polskę i bardzo dobrze mi się tu mieszka i pracuje, natomiast poza tym moje plany w tej chwili są takie: chcę, ażeby został przygotowany i przyjęty raport pokazujący prawdę o aferze Rywina, to po pierwsze, a po drugie, chcę, żeby kierowany przez mnie od 2 miesięcy klub parlamentarny Platformy Obywatelskiej był klubem perfekcyjnym, sprawnie pracującym i budzącym zaufanie ludzi jako alternatywa polityczna i nadzieja na przyszłość. Można powiedzieć, że te dwa projekty na najbliższe miesiące w całości wypełniają moje polityczne plany. Innych planów na razie nie mam, bo trudno w Polsce planować coś na dalszą przyszłość.

Paweł Amarowicz: Jakie jest Pańskie zdanie na temat polskiej prawicy? Może wybory do Parlamentu Europejskiego pozwolą jej stworzyć spójną alternatywę dla lewicy, wspólny blok?

Jan Rokita: Taki blok jest. Jest nim faktyczna parlamentarna koalicja Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości. Te dwie partie i dwa kluby współpracują z sobą bardzo blisko i myślę, że po następnych wyborach będą tworzyć rząd. I raczej nie spodziewam się, żeby wybory europejskie coś istotnego w tej sprawie zmieniły. Nie spodziewam się - wbrew licznym spekulacjom, artykułom i analizom dziennikarzy i politologów - żeby wybory te wprowadziły jakieś istotne zmiany w polskiej polityce wewnętrznej.

Paweł Amarowicz: Co Panu przede wszystkim przychodzi do głowy, jak Pan sobie przypomni, że Jan Paweł II już 25 lat jest papieżem?

Jan Rokita: Myślę, że dobrze by było, jakby był przez następne 25.

Paweł Amarowicz: Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL

Zobacz także