O co chodzi w eksperymencie Kentlera? Zmarły w 2008 roku Helmut Kentler to psycholog, pedagog i seksuolog, który wypromował w Niemczech pomysł, by bezdomne dzieci oddawać pod opiekę pedofilom. Jego idea zyskała aprobatę władz Berlina Zachodniego. Proceder trwał od początku lat 70. do 2000 roku i był finansowany z pieniędzy publicznych. Dzieci odebrane z patologicznych rodzin albo żyjące bez opieki na ulicy trafiały do samotnych rodziców zastępczych, którzy odbyli karę więzienia za przestępstwa seksualne. Kentler przekonywał, że pedofile otoczą miłością i troską małoletnich, którzy doświadczyli trudnego życia na ulicy, a z nim przemocy, głodu, prostytucji i narkotyków. To miało pomóc w procesie resocjalizacji. A problem bezdomności wśród dzieci w Berlinie Zachodnim był duży. Symbolicznym miejscem była okolica przy stacji kolejowej "Ogród Zoologiczny". Życie "dzieci dworca zoo" opisano w głośnej książce, potem filmie i serialu. Sieć powiązań I tak przez 30 lat - za zgodą Senatu Berlina - w Niemczech trwał proceder świadomego, opłacanego z publicznych środków oddawania dzieci w ręce pedofilów. Do teraz nieznana pozostaje liczba osób skrzywdzonych w ten sposób. Niemcy próbują zmierzyć się z trudną przeszłością. Działa niezależna komisja do spraw wykorzystywania seksualnego dzieci, a naukowcy związani z Uniwersytetem w Hildesheim przygotowali kolejny już raport w sprawie eksperymentu Kentlera. Na jaw wychodzą nowe sprawy - najnowsze dokumenty skupiają się już nie na samym eksperymencie, a na odtworzeniu sieci powiązań organizacji propagujących pedofilię. Na seks z dziećmi do Polski? Pojawia się też wątek naszego kraju. W dokumencie - trzecim z kolei raporcie - ujawniono notatkę z dyskusji członków tzw. grupy roboczej pedofilów, którzy planowali spotkanie. Miejsce: berlińskie sale Federalnego Stowarzyszenia na rzecz Homoseksualizmu (BVH). Cel: wymiana doświadczeń. Tematy: sytuacja prawnokarna, berlińskie miejsca, gdzie można uprawiać odpłatnie seks z małoletnimi oraz "podejście do seksturystyki". Przy ostatnim punkcie mowa o "raportach z podróży" m.in. do Polski. Notatka pochodzi z połowy lat 90. XX wieku. Zdaniem Adama Żaka, jezuity, szefa Centrum Ochrony Dzieci, oznacza to istnienie w Polsce dobrze zorganizowanej siatki, zdolnej zapewnić odpowiednią "ofertę" dla zainteresowanych "turystów". - Z raportu poważnej komisji wynika, że m.in. nasz kraj był celem turystyki oferującej seks z małoletnimi. Czy nadal jest? Sprawa Kentlera i sieci pedofilskich w Niemczech to sprawa rozwojowa - mówi w rozmowie z Interią. Jak podkreśla, konieczne jest dokładne zbadanie tego wątku przez polskie służby. - Niemcy za nas tego nie zrobią - komentuje. O polski wątek w niemieckim raporcie pytamy Błażeja Kmieciaka, przewodniczącego komisji ds. wyjaśniania przypadków pedofilii. - Tego aspektu do tej pory nie badaliśmy - mówi. Policja sprawę komentuje krótko. - My ze strony niemieckiej żadnych informacji o tym procederze nie otrzymaliśmy - przekazał podinsp. Tomasz Szyda, p.o. naczelnika wydziału do walki z handlem ludźmi biura kryminalnego Komendy Głównej Policji. Niewolnictwo naszych czasów Agata Witkowska z Fundacji Czas Wolności, która zajmuje się pomocą osobom zmuszanym do prostytucji, zwraca uwagę, że ten problem w naszym kraju na pewno istnieje, ale jest bardzo słabo zbadany. - O handlu ludźmi w Polsce w ogóle zaczęło się mówić około roku 2000, niestety dzisiaj nadal większość społeczeństwa uważa, że to przestępstwo w Polsce nie występuje, a połowa lat 90. jest zupełnie owiana tajemnicą - mówi Interii. Czy dziś w Polsce dzieci padają ofiara wykorzystywania seksualnego do celów komercyjnych? - Tak. Co 10. ofiara seksbiznesu ma 13-15 lat. Nie jesteśmy Tajlandią albo Kambodżą, gdzie nikogo nie dziwi, że można kupić sobie sekswycieczkę, ale to nie znaczy, że problemu nie ma. Na przykład podczas organizowanego przez Polskę i Ukrainę Euro w 2012 roku, obserwowaliśmy wzmożoną "ofertę" usług seksualnych - komentuje Witkowska. - Prawda o biznesie usług seksualnych jest tak brutalna, że ludzie nie chcą w nią wierzyć. Uważam, że dobrze tę rzeczywistość oddaje film Patryka Vegi "Oczy diabła", ale proszę poczytać komentarze. Ludzie uważają, że aż tak straszne rzeczy nie mogą się dziać. A dzieją się - dodaje. Jak mówi, niewolnictwo naszych czasów nie ma kajdanek. - Osoby wykorzystywane seksualnie są szantażowane. Wystarczy powiedzieć: mamy twoje filmy, pokażemy w twojej szkole. Albo: pokażemy twojemu dziecku - komentuje.