Jak uchronić dziecko przed wykorzystywaniem seksualnym?
- Za dziwnym, nietypowym czy po prostu innym zachowaniem dziecka kryje się jakaś informacja - mówi Jolanta Zmarzlik, terapeutka dziecięca. Ekspertka opowiada też historię trzyletniej dziewczynki, dzięki której udało się namierzyć seryjnego sprawcę wykorzystywania seksualnego.
Publikujemy fragment wywiadu, który ukazał się w książce "Zranieni. Rozmowy o wykorzystywaniu seksualnym w Kościele".
Justyna Kaczmarczyk: Jak poznać, że dziecko jest krzywdzone seksualnie?
Jolanta Zmarzlik: - Odpowiem ulubionym wyrażeniem psychologów: to zależy. Głównie od tego, w jakim wieku jest dziecko i jakie są okoliczności. To nie tak, że wykorzystywanie seksualne daje jakiś zespół objawów. Jak mamy wysypkę, wymioty i gorączkę, to kilka chorób może temu odpowiadać. Tu jest inaczej.
Jakieś znaki chyba jednak muszą być.
- Są trzy ewidentne dowody na wykorzystanie seksualne: ciąża, choroba weneryczna lub obecność nasienia na ciele lub ubraniu dziecka. Pierwszy dotyczy tylko dziewczynek w określonym wieku. Drugi jest niedostępny wzrokowi osób postronnych. Trzeci zdarza się niezwykle rzadko, bo musiałby zostać dostrzeżony natychmiast po krzywdzie. Są jednak inne sygnały, które mogę zebrać pod jednym hasłem - zmiany. To jest pierwsze, co powinno wzbudzić czujność u rodziców: zmiany w zachowaniu i dotychczasowym funkcjonowaniu dziecka. Na przykład pogodna siedmiolatka stała się smutna, przygnębiona, ma kłopoty z jedzeniem, popłakuje po kątach.
Przyczyn mogą być tysiące...
- Miliony. Chomik zdechł. Babcia wyjechała. Mama poszła do pracy. Należy być uważnym i - to chcę podkreślić - trzeba być naprawdę blisko ze swoim dzieckiem. To wcale nie jest takie łatwe. Wielu może się oburzyć, bo uzna, że każdy porządny rodzic wie, co się z dzieckiem dzieje. Odwozi do szkoły, potem na zajęcia. Pyta, jak minął dzień. Sprawdza, czy lekcje odrobione. Ale tu potrzeba więcej - prawdziwego bycia z dzieckiem, obserwowania jego rozwoju, poznawania jego zdania, żeby wiedzieć, czym się interesuje, czego się boi, jakie ma wątpliwości. To więcej wysiłku niż sprawdzanie, czy dziecko jadło, czy ma czyste ubranie i czy osiąga rozliczne sukcesy. Ważne, żeby dać dziecku przestrzeń do tego, by mogło mówić o różnych rzeczach: ile strzeliło bramek, że szlaczki rysuje najładniejsze, ale i że coś nie wyszło, że jest problem. Że szło wieczorem na skróty przez park, chociaż rodzice mówili, że ma iść dookoła, bo w parku jest ciemno. Ale nie posłuchało, ktoś je napadł i ukradł komórkę. I rodzic nie powie: "Sto razy powtarzaliśmy, nic do ciebie nie dociera!", nie potępi dziecka, tylko da wsparcie. W przeciwnym razie nie będzie przestrzeni, żeby zauważyć zmiany.
- To nie działa tak, że powiemy sobie: "Od przyszłego poniedziałku zacznę bacznie obserwować, czy moje dziecko jest wykorzystywane seksualnie". I wystarczy. Mówię wprost - nie wystarczy.
To pewnie nie wystarczy też uczenie dzieci, żeby nie rozmawiały z obcymi?
- Może się wydawać, że sprawca wykorzystywania seksualnego jest taki obrzydliwy i straszny, że dziecko na pewno ucieknie ze strachem. To znacznie bardziej skomplikowane. Wielu sprawców robi wszystko, żeby dziecko sobą oczarować i uwieść. Oplata je pajęczyną niby-przyjaźni, poświęca mu swój czas, uwagę. Daje to, czego dziecko może nie dostawać w wystarczającym stopniu od rodzica, opiekuna, wychowawcy. Czasem chodzi też o potrzeby materialne. Do tego zaczyna być rozbudzane seksualnie. Dlatego dziecko, które jest przez dłuższy czas tak "przygotowywane" przez sprawcę, czuje się otoczone miłością, zainteresowaniem i akceptacją, a do tego jest pobudzone seksualnie, przez długi czas może nie zauważać, że coś jest nie tak. Im młodsze dziecko, tym trudniej mu to zauważyć. Może nie uznawać takiego kontaktu seksualnego za odrażającą rzecz.
Kiedy dziecko zaczyna rozumieć, że relacja nie jest zdrowa?
- To też najczęściej nie dzieje się nagle. Po jakimś czasie dziecko widzi, że sprawca bywa namolny, uparty, zaborczy, ciągnie je w kierunku tylko tej jednej aktywności.
Co to znaczy "po jakimś czasie"?
- Może być po miesiącu, może być po trzech latach. W każdym razie nie należy się dziwić, że dziecko uświadamia to sobie dopiero po czasie, który może się wydawać bardzo długi. To nie jest wina dziecka, że uczestniczy w aktywności, której może do końca nie rozumieć.
Mimo że sprawca będzie próbował pokazać to inaczej?
- Tak, to część manipulacji - wywołać w dziecku poczucie winy. A w tym sprawcy są z reguły świetni. Kiedy dziecko zaczyna zauważać, że coś jest nie tak, i próbuje się zbuntować, słyszy: "znienawidzą cię, jak się dowiedzą", "sam chciałeś/sama chciałaś". W przypadku środowiska kościelnego dochodzi jeszcze kwestia grzechu. Sprawca mówi: "zgrzeszyłaś/zgrzeszyłeś, spotka cię kara" albo "zobacz, do jakiego grzechu mnie doprowadziłaś/doprowadziłeś". Straszy piekłem. Cel jest taki - niezależnie od środowiska - żeby wtłoczyć dziecku przerażającą wizję katastrofy, która je spotka, jeśli wyjawi komuś, co się dzieje między nim a sprawcą. Sprawcy posuwają się do przerażających rzeczy, żeby narzucić ofierze milczenie.
- Pamiętam szczególnie jeden przypadek, bardzo drastyczny. Ojciec wykorzystywał seksualnie kilkuletniego syna. Chłopiec miał ukochanego żółwia, któremu ojciec na oczach tego dziecka urwał głowę. Zagroził synowi, że z nim zrobi to samo, jeśli opowie komuś o tym, co się między nimi dzieje. Chłopiec był sparaliżowany przerażeniem. Bał się cokolwiek powiedzieć, ale dramatycznie chciał wezwać pomocy. Znalazł sposób - zanieczyszczał kałem siebie i otoczenie. W końcu trafił do szpitala psychiatrycznego.
Jak informacja o wykorzystywaniu wyszła na światło dzienne?
- Po czasie chłopiec sam zaczął mówić. Pomogło to, że w szpitalu był odseparowany od krzywdziciela. Opisałam skrajny przypadek, ale chcę zwrócić uwagę na to, że za dziwnym, nietypowym czy po prostu innym zachowaniem dziecka kryje się jakaś informacja.
(...)
A w przypadku małych dzieci? Rodzice mogą się obawiać, że nawet jeśli zauważą zmianę w zachowaniu malucha, to nie zorientują się, że chodzi o wykorzystywanie seksualne.
- Małe - przedszkolne - dzieci, często nie zdając sobie sprawy ze znaczenia doświadczeń związanych z wykorzystywaniem seksualnym, wprost odtwarzają w zabawie zachowania, w które zaangażowali je sprawcy. Tak jak się bawią w sklep czy w gotowanie, bo naśladują codzienne czynności dorosłych, mogą pokazać w zabawie zachowania o charakterze seksualnym. Na przykład w przedszkolu udają, że lalki uprawiają seks oralny. Dziecko nie ma bladego pojęcia, że proponując taką zabawę, wywoła trzęsienie ziemi. W każdym razie dobrze, żeby wywołało, bo dorośli nie mogą przejść obok tego obojętnie. Powinni - delikatnie i z wyczuciem - zapytać, skąd dziecko zna takie zachowania. Tylko trzeba to zrobić tak, żeby nie poczuło, że lepiej będzie skłamać albo milczeć. Ale wykluczone, żeby przedszkolak sam wymyślił taką zabawę. Dzieci nie mają pojęcia o seksie, nie działa u nich układ hormonalny odpowiadający za tego rodzaju pobudzenie. Zabawa w seks oralny jest zatem odzwierciedleniem tego, co dziecko przeżyło albo co widziało, na przykład w filmie pornograficznym.
- Znam historię małej dziewczynki, dzięki której udało się wykryć wielką aferę pedofilską. Ta niespełna trzylatka poprosiła któregoś dnia po kąpieli mamę o seks oralny. Oczywiście powiedziała to swoimi słowami. Uznała to za przyjemną zabawę. Matka pobiegła do psychologa. Udało się ustalić, kto tę "zabawę" pokazał trzylatce. Dzięki pracy z tą dziewczynką namierzono seryjnego sprawcę.
(...)
Jak uświadamiać dziecku zagrożenie wykorzystaniem seksualnym?
- Po pierwsze, rozmawiać. Na różne tematy, wtedy mówienie o zagrożeniach nie będzie czymś wyjątkowym i - co za tym idzie - wyjątkowo stresującym. Rozmowa o przeciwdziałaniu zagrożeniom musi być dostosowana do wieku oraz rozwoju dziecka i ukierunkowana na zapewnienie mu bezpieczeństwa. Nasz przekaz powinien być taki: "Masz prawo chronić swoje ciało. Są miejsca intymne, które podlegają wyjątkowej ochronie. Masz prawo powiedzieć 'nie'. Alarmuj, gdy coś cię niepokoi, nawet jeśli ktoś powie, że to tajemnica". (Zobacz niżej "Gadki z psem") Najważniejsze, żeby rodzice sami respektowali te reguły. Jeśli dziecko nie chce dać ciotce buziaka - nie ma obowiązku, i mama albo tata nie powinni do tego zmuszać.
Jolanta Zmarzlik - terapeutka, specjalistka prowadząca diagnozę, interwencję i pomoc dzieciom krzywdzonym i ich rodzinom w Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.
Rozmowa to fragment wywiadu, który ukazał się w książce "Zranieni. Rozmowy o wykorzystywaniu seksualnym w Kościele".
Potrzebujesz pomocy? Sprawdź:
TELEFON ZAUFANIA DLA DZIECI I MŁODZIEŻY 111 116
LINIA WSPARCIA DLA DOROSŁYCH 800 70 22 22
WSPARCIE DLA DZIECI, MŁODZIEŻY I OPIEKUNÓW W SYTUACJI KRYZYSU 800 12 12 12