Jakub Szczepański, Interia: To prawda, że jest pan samorządowcem związanym z PO, który wytoczył polityczną wojnę Patrykowi Jakiemu oraz jego tacie, szefowi spółki Wodociągi i Kanalizacja w Opolu? Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola: - Bzdura. Przede wszystkim nie jestem związany z Platformą, bo odszedłem z tej partii w 2013 r. Po drugie, byłem w tym ugrupowaniu razem z europosłem Jakim. To nas łączy, tylko on chyba nie chce tego przypominać. Po trzecia, ta sprawa nie ma nic wspólnego z polityką. Chodzi o krzywdę, jaką wyrządzano pracownikom komunalnej spółki, w czasie gdy jej szefem był tata europosła. Ująłem się za mobbingowanymi pracownikami. To moja rola. Po czwarte, oskarżenia potwierdziła Państwowa Inspekcja Pracy w Opolu. A tej instytucji nie można zarzucić, że jest dzisiaj opanowana przez ludzi PO i prowadzi walkę polityczną. Widział pan raport przygotowany przez PIP? Wiadomo, że procedura nie dobiegła końca, a w opolskim WiK trwa druga kontrola. Kontrola po kontroli. - Nie do końca. Do spółki dotarły zalecenia pokontrolne od inspektorów, w których potwierdzono mobbing i dyskryminacje pracowników. To oznacza, że kontrola się skończyła. Do tego czasu cały czas formalnie trwała. Dokument trafił do zarządu spółki, a więc również do Ireneusza Jakiego. Kiedy to się wydarzyło, prezes WiK poszedł na zwolnienie zdrowotne. Wie pan, co zawarto w zaleceniach? W praktyce, biorąc pod uwagę działalność Sekcji Kontroli Wewnętrznej Głównego Inspektoratu Pracy, mamy dwie kontrole. - Tak naprawdę to jedna kontrola. Jednak pańskie słowa potwierdzają ingerencję europosła Patryka Jakiego, który u głównej inspektor pracy Katarzyny Łażewskiej-Hrycko bronił seniora, czyli swojego ojca. Przecież przyznał się do tego Interii. Formalnie kontrola była prowadzona przez oddział opolski, po interwencji europosła włączyli się w nią przedstawiciele inspekcji generalnej. Patryk Jaki rzeczywiście powiedział nam o swoim spotkaniu z główną inspektor pracy. Europoseł nie ukrywał interwencji w sprawie swojego taty. Jak pan to ocenia? - Przecież nie mówimy o kimś z ulicy tylko byłym wiceministrze sprawiedliwości, pośle, eurodeputowanym i liderze partii współrządzącej Polską. Jeżeli taka osoba pojawia się w urzędach, jednocześnie ma wpływ na prokuraturę czy sądy, to widzimy klasyczne nadużycie władzy. W obronie taty sugeruje się konkretne działania instytucji, albo wręcz się je wymusza. - Co gorsze, aby przykryć grzechy ojca krzywdzi się kolejne osoby. Dwóch członków zarządu chcących wyjaśnić mobbing już zawiesił prokurator, a na członków rady nadzorczej Ireneusz Jaki złożył doniesienie do prokuratury, zatem działają oni pod presją grożącej im interwencji śledczych. Donosy prezes Jaki złożył dzień przed posiedzeniem rady nadzorczej, na której miał być zawieszony w wykonywaniu obowiązków. Przez mobbing. Jak pan sądzi, skąd ta druga kontrola PIP? Prezes WiK i jego syn mówili, że pierwszy protokół zawierał szereg błędów. - Opowieść o błędach to bzdura. Fakty mówią same za siebie, a protokół pokontrolny sprzed paru dni wprost opisuje naruszenie Kodeksu pracy m. in. w postaci dyskryminacji kobiet w ciąży. Został on już opracowany po interwencji byłego wiceministra sprawiedliwości, zatem również GIP nie poddał się jego presji, nie potwierdził też tezy o błędach. Kiedy mówi pan o działalności prokuratury, pomija pan wątek Agnieszki M. i Sebastiana P. To zawieszeni członkowie zarządu "z pańskiego nadania", którzy usłyszeli zarzuty o niegospodarność. Mieli podpisać umowę na dostawę prądu z firmą, która nie miała licencji na prowadzenie działalności przez cały okres zobowiązania. - Cała sprawa została wymyślona po to, żeby odwrócić uwagę od mobbingu, który te osoby badały. Przetarg na prąd przeprowadzany był latem 2021 r., tymczasem zarzuty wobec przetargu prezes Jaki sformułował w kwietniu 2022 r., czyli wtedy gdy rada nadzorcza zaczęła przesłuchiwać pierwszych pracowników spółki na okoliczność mobbingu. Dodam, że firma zgodnie z prawem posiadała licencję, na dodatek prawo gwarantowało jej przedłużenie. Na rynku firma działa od ok. 20 lat. Wymiar sprawiedliwości uwziął się na kierownictwo WiK przeciwne Ireneuszowi Jakiemu? - Prokuratura kierowana przez Zbigniewa Ziobrę zawiesiła wyłącznie dwoje z trzech członków zarządu. Poprosiłem o kontrolę przetargu radę nadzorczą. Nie wykazała błędów członków zarządu ani naruszenia prawa. Podobnie oceniła to Prokuratoria Generalna na wniosek innego udziałowca czyli PFR. Co istotne, ta sprawa obciążałaby tak samo prezesa Jakiego. W końcu on kieruje firmą i trudno przyjąć, że przez wiele miesięcy nie interesuje się brakiem umowy swojej firmy na prąd. Prokuratura jednak się nim nie zajęła. To nie jedyny powód, który pokazuje, że mamy tu do czynieni co najmniej z dziwną sytuacją. Dlaczego? - Prokuratura zarzuciła zawieszonej dwójce zawarcie ugody z firmą, która odstąpiła od umowy na dostawę prądu. Tylko że na ugodę z tą firmą zgodził się również Jaki, co potwierdził własnym podpisem! A ugoda była dla WiK korzystna. Spółka otrzymała dzięki niej milion złotych odszkodowania. Dziś firma jest w upadłości i żadne odszkodowanie do WiK by nie trafiło. Zabiły ją drastycznie rosnące od ponad roku ceny prądu. Z tego też powodu odstąpiła od umowy z WiK. Sugeruje pan, że postępowanie prokuratury nie jest uczciwe? - Wypada się zastanowić, czy to postepowanie nie jest efektem nadzwyczajnej interwencji syna na rzecz taty. Tak przecież jest w wypadku Inspekcji Pracy, a Patryk Jaki w rozmowie z panem podkreślał, że w obronie taty interweniuje, gdzie się da. Wspominał pan o kontroli mobbingowej, którą zleciła sama spółka. Odpowiedź drugiej strony jest jasna: prawniczki z Polskiego Towarzystwa Antydyskryminacyjnego i kancelarii Knut Mazurczak Adwokaci, przeprowadzające wewnętrzną kontrole, były opłacane przez Rafała Trzaskowskiego oraz spółek zależnych od stołecznego ratusza. Faktycznie nasłaliście stronniczych prawników na Jakiego seniora? - Prezes Ireneusz Jaki obiecywał, że pójdzie z tymi paniami do sądu. Tak się nie stało. Miał również szansę wziąć udział w tej kontroli, złożyć zdanie odrębne, ale z tego nie skorzystał. Ustalenia prawniczek pokrywają się z ustaleniami PIP-u. A za kontrolę płacił WiK Opole. A co z zarzutem, że osoby obciążające Ireneusza Jakiego otrzymały nagrody za swoje zeznania od pańskich nominatów? - Zwykłe kłamstwo, zarząd to tłumaczył. Kontrola PIP wysłuchała pracowników w czerwcu, więc tych osób nie było jeszcze w spółce. Może nagrody wypłacono post factum? - Przecież zarząd nie ma pojęcia, kto zeznaje przeciwko prezesowi w prokuraturze czy gdziekolwiek indziej. Podnoszenie argumentów dotyczących nagród pokazuje jedynie, jak prezes Jaki traktuje swoich pracowników. Dwa z trzech związków zawodowych reprezentujących ponad połowę załogi pisały zarówno do premiera jak i Jarosława Kaczyńskiego z prośbą, żeby tata Patryka Jakiego nie wracał do spółki. Niektórzy pracownicy, po powrocie szefa WiK, domagali się zwolnienia albo pracy zdalnej ze względu na obawę o swoje życie. Tak wyglądały ich odczucia względem szefa WiK. Ireneusz Jaki jest winny mobbingowi? - Niezależnie od zabiegów Patryka Jakiego, który działa w różnych instytucjach "w imię ojca", ciąg zdarzeń z ostatnich miesięcy jasno wskazuje na jego winę. Jakub Szczepański