Konflikt w samorządowej spółce Wodociągi i Kanalizacja w Opolu, której głównym udziałowcem jest miasto Opole, ciągnie się od wiosny tego roku. Prezes spółki Ireneusz Jaki poinformował wówczas prokuraturę o nieprawidłowościach, do których miało dojść przy przetargu na dostawę energii elektrycznej do WiK. O działanie na szkodę spółki prezes Jaki oskarżył Agnieszkę Maślak i Sebastiana Paronia - członków zarządu rekomendowanych przez prezydenta miasta Opole. Jak relacjonował Ireneusz Jaki, w ramach zemsty za ujawnienie przez niego nieprawidłowości, opolski ratusz zaczął oskarżać go o mobbingowanie pracowników. Ostatecznie postępowania dotyczące WiK przekazano do Prokuratury Okręgowej w Świdnicy. Do tej pory śledczy przedstawili zarzut działania na szkodę spółki Paroniowi i Maślak. W związku z innymi zarzutami prowadzone jest śledztwo w sprawie. W maju Rada Nadzorcza WiK, w której większość mają przedstawiciele miasta Opole, próbowała odwołać Ireneusza Jakiego ze stanowiska prezesa, jednak uchwałę zawetował zasiadający w RN przedstawiciel Polskiego Funduszu Rozwoju. Niedawno PFR w zamian za 100 mln złotych przekazanych miastu Opole objął ponad 20 proc. udziałów WiK. Ostatecznie RN WiK na trzy miesiące zawiesiła Jakiego w prawach prezesa spółki. Kolejna uchwała o zawieszeniu Jakiego została uchylona przez opolski Sąd Okręgowy. Rada Nadzorcza spółki WIK Opole odwołała trzech członków zarządów, w tym Ireneusza Jakiego Jak poinformowała przewodnicząca RN WiK Anna Habzda, w poniedziałek podczas tajnego głosowania, Rada Nadzorcza WiK podjęła uchwałę o odwołaniu z zarządu Ireneusza Jakiego i wiceprezesów: Agnieszki Maślak i Sebastiana Paronia. "Każda z tych osób została odwołana z innych powodów, ale zasadniczo odwołanie członków zarządu ma na celu uregulowanie i uspokojenie sytuacji w Spółce. (...) Pomimo tego, że uchwała została podjęta niejednogłośnie, to jest podjęta skutecznie, gdyż zgodnie z ustawą o gospodarce komunalnej kompetencja co do powoływania i odwoływania członków zarządu w spółkach komunalnych należy do Rady Nadzorczej. Rada podejmuje uchwały kolegialnie większością głosów i nie może być blokowana przez jednego członka Rady Nadzorczej" - napisała przewodnicząca RN WiK w oświadczeniu. Stanowisko PRF w sprawie sytuacji w samorządowej spółce W związku z doniesieniami medialnymi co do przebiegu ostatniego posiedzenia Rady Nadzorczej WiK odniósł się we wtorek Polski Fundusz Rozwoju S.A, który jest jednym ze wspólników spółki. "Fundusz z niepokojem odbiera trwający od kilku miesięcy konflikt dotyczący władz Spółki. Fundusz wyraża zaskoczenie co do podjętych w dniu 7 listopada 2022 r. decyzji Rady Nadzorczej, które w ocenie Funduszu mogą być sprzeczne ze statutem Spółki oraz ogólnymi przepisami prawa co do trybu i zakresu podejmowanych uchwał. Wobec zaistniałej sytuacji Fundusz podejmuje obecnie odpowiednie czynności wyjaśniające i prawne, w szczególności Fundusz podejmie działania zmierzające do zapewnienia zgodności działania Spółki z przepisami prawa. W przypadku potwierdzenia jakiegokolwiek naruszenia praw Funduszu, PFR będzie dążył do ich ochrony na drodze sądowej" - zamieszczono w stanowisku. Ireneusz Jaki: Sprawa znajdzie finał w sądzie Ireneusz Jaki uznał uchwałę RN WiK za sprzeczną z prawem i zapowiedział skierowanie sprawy do sądu. - O ile mi wiadomo, umowa z PFR, która nie przewiduje możliwości odwołania prezesa spółki bez zgody tego udziałowca, nadal obowiązuje. Według mojej wiedzy, takiej zgody przedstawiciel PFR nie udzielił, a reprezentanci mniejszościowych udziałowców, czyli podopolskich gmin, wstrzymali się od głosu. Uważam, że uchwała Rady Nadzorczej WiK podjęta głosami reprezentantów ratusza jest bezprawna i stanowi ciąg dalszy represji pod moim adresem ze strony władz miasta za ujawnione przeze mnie nieprawidłowości - powiedział Jaki. We wtorek Jaki na wspólnej konferencji prasowej z byłym wiceprezesem WiK Mateuszem Filipowskim twierdził, że nadal jest prezesem zarządu. - Od 26 maja mamy już w tej sprawie cztery wyroki. Wszystkie korzystne dla mnie, czy to w kwestiach zawieszenia, czy dotyczące zakazu publikacji na mój temat przez kontrolowaną przez ratusz redakcję "Czas na Opole", choć robi to nadal. Ta decyzja (o odwołaniu z zarządu - PAP) zostanie zaskarżona, tak jak pozostałe. Sądy w Polsce są niezależne i będę poddawał się tym wyrokom - powiedział Jaki. Na pytanie, czy pomimo wczorajszej uchwały RN nadal uważa się za prezesa WiK, Ireneusz Jaki odpowiedział twierdząco. Jak jednak wyjaśnił, nie chce przychodzić do pracy, żeby nie zaogniać i tak trudnej sytuacji w spółce. Przypomniał, że w związku z kwotą 100 mln zł, jaką miasto otrzymało za udziały w spółce WiK od PFR, dokonano odpowiednich zapisów w umowie spółki. - W umowie spółki (pkt 9, ust. 14) jest mowa, że odwołanie członków zarządu z pełnionej funkcji musi się odbyć za zgodą członka PFR wchodzącego w skład Rady Nadzorczej. Tej zgody wczoraj nie było. (...). Gdy PFR dojdzie do wniosku, że umowa została zerwana przez miasto, może okazać się, że dzisiaj stoimy przed, być może, kwestią żądania zwrotu stu milionów i odszkodowania w tej kwestii - powiedział Jaki. Oskarżenia o mobbing. "Żadnego nie było" W ocenie Jakiego przedstawiciele ratusza odwołując kompetentnych członków zarządu spółki w chwili, gdy prowadzone są wielomilionowe inwestycje, a na rozstrzygnięcie sądowe czeka sprawa tzw. opłat za deszczówkę, część RN WiK reprezentująca miasto Opole prowadzi ryzykowne działania, które mogą narazić spółkę na wielomilionowe straty, za które zapłacą wszyscy odbiorcy WiK. Jaki poinformował, także o skierowaniu zawiadomienia o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa przez prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego, który porównał w wywiadzie dla portalu 24opole.pl Ireneusza Jakiego do prezydenta Putina. Zapowiedział także wyciągnięcie konsekwencji prawnych wobec redakcji szkalujących go i naruszających jego dobra osobiste. Na pytanie, jakie widzi wyjście z sytuacji, Ireneusz Jaki powiedział, że w konflikcie nie chodzi o jego interes osobisty, ale dobro spółki, którą z sukcesami kierował od 2014 roku. "Do stołu zawsze można usiąść i rozmawiać. Do tej pory nie otrzymałem takiej propozycji. Kierunek obrany przez większościowego udziałowca nie służy interesom spółki i mieszkańców miasta" - powiedział. Odwołany wiceprezes WiK odniósł się do zarzutów mobbingu formułowanych pod adresem prezesa. Jak przypomniał, pojawiły się one nagle i dopiero po zgłoszeniu zastrzeżeń wobec wiceprezesów. Zdaniem Filipowskiego na zbadanie zasługuje informacja potwierdzona przez jednego z członków zarządu WiK o przyznaniu podwyżek siedmiu pracownikom WiK, którzy obciążają prezesa Jakiego. - Ponoć przez lata ten mobbing się odbywał, a nikt go nie widział. Zauważono go po informacji prezesa Ireneusza Jakiego o nieprawidłowościach w temacie zakupu energii elektrycznej. Efekt tego widzimy dziś, czyli zarzuty prokuratorskie dla dwóch byłych członków zarządu. Dopiero po tym zawiadomieniu wypłynęła sprawa rzekomego mobbingu. Przewija się te same 7 osób, które formułują zarzuty. Te 7 osób dostało znaczące podwyżki (1500-2000 zł miesięcznie). Te same osoby również zeznawały w PiP, w kancelarii, w komisjach. Kiedy ja pracowałem w spółce, żadnego mobbingu nie było. Rozmawialiśmy z pracownikami codziennie. Dziwi mnie to, że ktoś mówi, że mobbing trwał latami, a ujawniony został dopiero przy interwencji prezesa Jakiego - powiedział Filipowski.